Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sławomir Neumann: Platforma dała plamę, ale mówienie o kryzysie koalicji jest nieuzasadnione

Barbara Szczepuła
Sławomir Neumann
Sławomir Neumann Marcin Obara
- Zegarki będą się wlokły za Nowakiem jak szczaw za Niesiołowskim - uważa Sławomir Neumann, wiceminister zdrowia i poseł PO.

Najpierw Elbląg, potem Rybnik, jutro cała Polska - cieszą się politycy PiS.

Politycy PiS przegrali sześć kolejnych wyborów, więc nie mają chyba powodu, by pić szampana. Wybory samorządowe i referenda rządzą się innymi prawami niż wybory krajowe, które nas dopiero czekają. Poza tym wybory uzupełniające do Senatu, przeprowadzane w okręgach jednomandatowych, nie są miarodajne. W Wielkiej Brytanii na przykład w wyborach na szczeblu krajowym wygrywają laburzyści na zmianę z konserwatystami, a w wyborach uzupełniających mandaty często zdobywają liberałowie. Oczywiście przegrane referendum w Elblągu i wybory w Rybniku muszą być dla Platformy sygnałem ostrzegawczym i trzeba się nad nimi zastanowić. Nie potrafiliśmy zmobilizować własnego elektoratu.

PO zgubiła pycha. Nie pomogliście swojemu kandydatowi, liderzy i politycy PiS uczestniczyli gremialnie w kampanii Bolesława Piechy, który zdobył mandat senatora.

Nie przeceniałbym roli liderów partyjnych w takich wyborach. Choć Leszek Miller wspierał kandydata SLD, jego wynik był katastrofalny. Tu chodziło przede wszystkim o mobilizację własnego elektoratu. PiS zmobilizowało swoich wyborców, to fakt, ale mobilizacja zwolenników zawsze przychodzi łatwiej partiom, które są radykalne.

Więc łatwiej im też będzie zmobilizować zwolenników w wyborach powszechnych!

To zupełnie co innego. Tu chodziło o jednego senatora, więc sprawa jest właściwie bez politycznego znaczenia.

Ale jej znaczenie propagandowe jest duże.

Zgoda, daliśmy plamę. Popełniliśmy przy tym istotny błąd: konkurowało ze sobą dwóch kandydatów z tego samego platformerskiego pnia. Gdyby zliczyć te głosy, jakie otrzymali dwaj kandydaci, którzy zajęli drugie i trzecie miejsce, mielibyśmy senatora. Przegraliśmy na własne życzenie…

Nadszedł czas rozliczeń - zapowiedział premier. Kogo będzie rozliczał?

Decyzje podejmowała śląska PO, nikt jej niczego nie narzucał. Władze regionalne muszą więc wytłumaczyć, dlaczego tak, a nie inaczej ustawiły kandydata i jak prowadziły kampanię. Bo coś się jednak wydarzyło.

Mówi się o możliwości odwołania w referendum prezydent Warszawy, czasem pojawia się taki pomysł także w Gdańsku. Przeciwnicy polityczni chcą Platformę pożreć po kawałku, miasto po mieście?

Każde miasto należy rozpatrywać osobno. Nie obawiam się o Warszawę…

A o Gdańsk?

Tym bardziej nie. Natomiast nie zapominajmy, że referendum jest jedną z form demokracji i trzeba nauczyć się z tym żyć. Nie ma się o co obrażać. Teraz mamy okres bez wyborów i politycy opozycji, co zrozumiałe, szukają różnych sposobów aktywności. Natomiast partia rządząca powinna stale prowadzić dialog z ludźmi i tłumaczyć na bieżąco swoje decyzje, szczególnie te niepopularne. Wyjaśniać, czemu je podejmuje. Bo przecież nie dlatego że chcemy ludziom uprzykrzać życie.

Co się właściwie dzieje w koalicji? Wicepremier Piechociński jednego dnia ogłasza, że mógłby odejść, bo nie chce być premierem malowanym, a nazajutrz odwołuje te słowa i składa publicznie premierowi życzenia. Jak to rozumieć?

Szósty rok siedzę obok posłów PSL w sali obrad plenarnych Sejmu. Widzę, jak głosują, jak się zachowują, często rozmawiamy nieoficjalnie. I zapewniam panią, że nie widzę żadnego zagrożenia dla koalicji PO-PSL. Ale też rozumiem, że oni muszą czasem zaznaczyć swoją odrębność. Janusz Piechociński, który wygrał wybory na szefa PSL, chce pokazać, że nie jest liderem malowanym, ale poważnym prezesem PSL i wicepremierem w rządzie. Sądzę więc, że takie wypowiedzi, jakie pani przywołuje, nie są dla koalicji groźne. Piechociński buduje swoją osobistą pozycję w PSL i nie można mu tego zabronić.

A może przygotowuje się do ewentualnej koalicji z PiS?

Nie sądzę, by jakikolwiek poważny polityk PSL myślał o koalicji z PiS. Ludowcy naprawdę mają w pamięci to, co PiS, sprawując rządy, zrobiło ze swoim wiejskim koalicjantem. Mówię oczywiście o Samoobronie, którą PiS całkowicie zmarginalizowało, przejmując jej elektorat. PO nie pożera koalicjanta, co daje ludowcom poczucie stabilności. Opłacało się im być z nami w koalicji do końca kadencji. PO wygrała wybory i znowu rządzimy razem. A PiS nie jest w stanie przebić szklanego sufitu.

W rządzie wiele sensacji: minister Budzanowski odwołany, ministrowi Nowakowi premier każe się tłumaczyć z bliskich kontaktów z biznesmenami, którzy - jak twierdzi tygodnik "Wprost" - zarabiają na kontraktach z państwowymi firmami, i wspólnych zabaw z tymi ludźmi w drogich klubach. Premier pewnie budzi się co rano w strachu, jaki numer mu partyjni koledzy wywinęli…

Zdarza się, że w prasie ukazują się niepochlebne artykuły na temat któregoś z ministrów. Czytałem tekst, o którym pani mówi, i czytałem też oświadczenie ministra Nowaka. Nie widzę nic zdrożnego w tym, że w czasie wolnym spotyka się z różnymi ludźmi. To nie jest przestępstwo…

Ale czy wypada ministrowi?

…natomiast jeśli ktoś ma dowody, że mogło dojść do wspierania poszczególnych przedsiębiorców, powinien zgłosić to do prokuratury. W tym artykule jest wiele insynuacji: byli w jednym klubie, dwa razy się spotkali, to znaczy, że tamci mogą dzięki niemu wygrywać przetargi! To jest szyte grubymi nićmi.

Teraz wszyscy mówią o zegarkach ministra Nowaka. Ma ich kilka, w tym jeden za 30 tysięcy złotych. Ma Pan taki zegarek?

Nie mam. Dostałem od żony normalny zegarek, bez żadnych ekstrawagancji, który kosztował oczywiście znacznie mniej. Nie wiem, ile są warte zegarki ministra Nowaka, bo ich nie widziałem. Sławek miał kiedyś własną firmę, jego żona nieźle zarabia, może więc sobie kupować, co chce.

Ludzie są zbulwersowani, bo pewnie nawet nie zdawali sobie sprawy z tego, że zegarki mogą być tak kosztowne.

Jedni zbierają znaczki, inni puszki po piwie, jeszcze inni zegarki. Bywają różne hobby, różne słabości. Ja na przykład kolekcjonuję krawaty. Ale na ile znam politykę i media, to te zegarki będą się wlokły za Nowakiem jak szczaw za Niesiołowskim. Kobiety kochają biżuterię i nikt im żadnych bransoletek, pierścionków ani kolczyków nie wypomina.

PO osiadła na laurach, wszystko wisi na premierze. Żeby podnieść sondaże, znowu będzie musiał wsiąść do tuskobusu…

To prawda, premier Tusk jest największą siłą Platformy.

Więc pozwalacie mu pracować za wszystkich.

To nie tak! Ludzie inaczej odbierają słowa premiera niż słowa posła czy ministra. Wyjazdy premiera Tuska są więc bardzo ważne dla zmobilizowania elektoratu i podtrzymania na duchu. No, a poza tym premier jest też przewodniczącym PO, więc to jest niejako jego partyjny obowiązek.

Kłopot ma też premier z ministrem Gowinem, który mówi o eksperymentach na polskich zarodkach w niemieckich szpitalach, a potem to odwołuje i wini media... Wiceminister zdrowia coś wie na ten temat?

Minister Gowin powtórzył plotki. Nie rozumiem, czemu upowszechnił w mediach niesprawdzoną informację. Natomiast to, że ciągle nie ma w Polsce przepisów regulujących zapłodnienie in vitro, jest winą nas wszystkich, Jarka Gowina też. Nie potrafiliśmy uzyskać potrzebnego w tej sprawie kompromisu.

Rozmawiała Barbara Szczepuła

[email protected]

Możesz wiedzieć więcej!Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki