Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sędzia Jan Iskierski: Aż strach myśleć, jakie będą koszty tego zamieszania ROZMOWA

rozm.Łukasz Boyke
Sędzia Jan Iskierski jest zaniepokojony zamieszaniem w sądownictwie
Sędzia Jan Iskierski jest zaniepokojony zamieszaniem w sądownictwie Łukasz Boyke
O tym, czy wymiarowi sprawiedliwości grozi paraliż rozmawiamy z Janem Iskierskim, byłym prezesem Sądu Rejonowego w Bytowie, obecnie sędzią wydziału zamiejscowego sądu w Lęborku, który jako jedyny poprowadził w dniu protestu rozprawę.

W całym kraju już ponad 250 sędziów przestało orzekać. Wszystko dlatego, że przy sądowej reformie decyzję o przeniesieniu sędziów podpisał wiceminister, a nie minister. Czy wymiarowi sprawiedliwości grozi paraliż? Jak w całym tym zamieszaniu przebiega praca bytowskiego sądu?

W Bytowie podjęliśmy decyzję o tym, że pracujemy. Tu nie ma mowy o żadnym strajku. Nikt z nas nie życzył sobie takiej sytuacji, z którą obecnie mamy do czynienia. Wszystko, co obecnie dzieje się wokół nas, ewidentnie burzy to, czym powinniśmy się zajmować. Oczywiście, tak być nie powinno, ale niestety stało się. Wspólnie z innymi sędziami w Bytowie zdecydowaliśmy, że podejmujemy wszystkie czynności z wyjątkiem wydawania wyroków, postanowień i orzeczeń, które merytorycznie kończą postępowanie w sprawie.

Wczoraj zdecydował się Pan przesłuchać kolejnych świadków w sprawie Łukasza D., mieszkańca Bytowa, który oskarżony jest o potrącenie rowerzysty ze skutkiem śmiertelnym i ucieczkę z miejsca zdarzenia. Dlaczego?

Zanim zdecydowałem się wyjść na salę i tę sprawę kontynuować, miałem pewne rozterki. Sytuacja jest naprawdę trudna, bo z jednej strony umówiliśmy się na coś, a z drugiej strony sprawa Łukasza D. wymaga możliwie szybkiego rozwiązania. Wynika to z tego, że jej charakter jest taki, a nie inny, bo oskarżony potrącił człowieka ze skutkiem śmiertelnym. Chodzi tutaj o to, że zastosowany jest wobec tego człowieka środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania, który trwa od 7 maja bieżącego roku i jest przedłużony do 7 listopada. Areszt tymczasowy nie może zastępować przecież kary, więc nie może to wszystko trwać w nieskończoność.

Czy sprawa Łukasza D., którą zdecydował się Pan poprowadzić, to zatem wyjątek? A co z innymi?

Tak jak wspomniałem, sytuacja, w której obecnie znajdują się sędziowie, jest bardzo skomplikowana. Wciąż próbujemy się z nią zmierzyć, omawiamy ją i dyskutujemy. Dzwonią do nas sędziowie z całej Polski. Nie zmienia to jednak faktu, że Ministerstwo Sprawiedliwości jest autorem tego nieszczęsnego pomysłu całej reorganizacji. Całe to zamieszanie jakoś trzeba rozwiązać. Jak to się jednak odbędzie i kto to zrobi, to już nie od nas zależy.

Czy w takim razie, gdyby to zamieszanie się rozwijało, to wydane wyroki będą uchylane?

Wiem, że w Sądzie Okręgowym w Gdańsku w tej chwili jest uchylonych 15 wyroków wydanych w sprawach karnych przez sędziów w Kościerzynie z wydziałów zamiejscowych Sądu Rejonowego w Kartuzach. Sąd odwoławczy uznał, że sędziowie nie powinni orzekać, bo Kościerzyna jest w takiej samej sytuacji jak Bytów. Podobna sytuacja jest w Miastku, Tucholi czy Sławnie. Z naszych ostatnich ustaleń wynika, że sytuacja dotyczy 250 sędziów w całym kraju, którzy zostali przeniesieni do innych sądów wbrew ich woli i, co ważne, w sposób niezgodny z prawem.

Jak długo cała ta sytuacja, w Pana opinii, może potrwać i jak może to wszystko wpłynąć na działanie sądów i rozpatrywanie spraw?

Trudno jest mi odpowiedzieć na to pytanie. Zarówno ja, jak i moi koledzy, a także inni sędziowie życzylibyśmy sobie tego, żeby to trwało jak najkrócej, bo to w fatalny i destabilizacyjny sposób wpływa na naszą pracę. Na razie mamy wyznaczone sprawy do 20 grudnia tego roku. Tylko w Bytowie na 5 sędziów wyznaczonych jest ponad 600 spraw, które na razie czekają i nie wiadomo, co się będzie z nimi działo. To, co możemy w naszej ocenie wykonywać, to wykonujemy. Rozpisujemy sprawy, wydajemy zarządzenia, uzasadnienia, bo przecież oprócz orzekania sędzia ma też wiele innych czynności do wykonania. Nie uchylamy się od pracy, a wręcz przeciwnie, chcemy normalnie pracować. Większość sędziów w Bytowie ma długoletni staż pracy. Ja już mam 35 lat stażu pracy. Nie było dotychczas takich sytuacji, żeby ktoś z jakichś powodów nie chciał wyjść na salę. Czasami nawet i chorzy przychodzimy do pracy, żeby nie odwoływać tych spraw. Zależy nam na tym, żeby wyroki były wydawane stosunkowo szybko.

Czy w związku z tymi opóźnieniami sędziowie mogą mieć jakieś problemy?

Obawiamy się, że będziemy mieli bardzo poważne problemy. To, co się wydarzyło, to prędzej czy później jakoś się rozwiąże. Trudno powiedzieć, jak sędziowie sobie z tym poradzą, bo przecież sprawy bieżące wpływają. Trzeba też będzie wrócić do tych spraw, które teraz nie są rozpoznawane, i aż strach pomyśleć, co by się zaczęło dziać, gdyby wszystkie sprawy od stycznia - bo wtedy zostaliśmy przeniesieni - trzeba było powtarzać, bo sędziowie niezgodnie z prawem zostali przeniesieni do innego sądu. To są niesamowite dylematy i problemy. Aż strach pomyśleć, jakie będą koszty tego wszystkiego. Liczymy na to, że obecny minister, który jest prawnikiem, upora się z tym zamieszaniem w taki sposób, że będziemy mogli zacząć normalnie pracować.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki