Ostatnie dni bez wątpienia należały właśnie do ministra rolnictwa. Krzysztof Jurgiel miał już nieraz wcześniej swój czas medialnej sławy i chwały. Na początku tej kadencji zwrócił na siebie uwagę, ucinając sobie zdrową drzemkę w sejmowej palarni podczas nocnego głosowania. Drzemał tak skutecznie, aż jedna z posłanek zrobiła mu pamiątkowe zdjęcie. Minister się wyspał, ale niestety - nie przespał kłopotów, które potem nadeszły.
To z jego nadania prezesem w stadninie koni arabskich w Janowie Podlaskim został człowiek, który w rozbrajający sposób mówił, że na koniach arabskich się nie zna, ale za to wie, że będą one jego pasją. Podjął się więc tego wyzwania, tylko konie nie dały rady. Przynajmniej dwa, które padły.
I wtedy do akcji wkroczył minister Jurgiel, który najpierw postanowił bronić swojej decyzji związanej z wyborem prezesa. Na pytanie dziennikarki, czy nie ma potrzeby, żeby dyrektor stadniny znał się na hodowli koni arabskich, minister rozkosznie odparł: To nie jest tak. Ma wykształcenie rolnicze, czteroletnie. Wiem, mając pokrewne wykształcenie, jeśli chodzi o rolnictwo na studiach. Uczyłem się gleb, hodowli koni, nawet w praktyce mieliśmy dojenie krów. To wszystko można zdobyć i nie musi to być specjalista pierwszej klasy.
Ostatecznie prezes, który lubił konie arabskie, chociaż się na nich nie znał, oddał się do dyspozycji ministra. A sam Krzysztof Jurgiel swoją rubaszną wypowiedzią dał powód do wielu żartów. Jedni pytają, czy te krowy przeżyły dojenie, inni sugerują, że teraz jest już pewne, że dobra zmiana to... dojna zmiana. I tylko koni żal...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?