MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Rodzi się coraz mniej dzieci. W przedszkolach w Malborku zostały wolne miejsca. Powiat już przygotowuje szkoły na niż

Anna Szade
Anna Szade
Oddziały przedszkolne w szkołach podstawowych miały je ratować przed niżem. Ale dzieci rodzi się coraz mniej, więc w placówkach oświatowych wkrótce mogą być pustki.
Oddziały przedszkolne w szkołach podstawowych miały je ratować przed niżem. Ale dzieci rodzi się coraz mniej, więc w placówkach oświatowych wkrótce mogą być pustki. Pixabay/zdjęcie ilustracyjne
Dzieciaki na wakacjach, a dorośli "siedzą" w oświacie. W Malborku plan był taki, że przedszkolaki miały ratować pustoszejące szkoły, bo utworzono dla nich ekstra oddziały. Ale czasy, gdy rodzice bili się o miejsca w przedszkolach już minął, bo po naborze zostało trochę wolnych miejsc. Czy dla malborskiej edukacji to czas zmiany? Na pewno na niż przygotowane chcą być władze powiatu.

W Malborku są wolne miejsca w przedszkolach

W Malborku rodzice mogą skorzystać z usług jednej z 15 placówek, które zapewniają opiekę dla kilkulatków. To w większości niepubliczne przedszkola. Wiele z nich powstało przed laty po decyzji władz o prywatyzacji tej sfery. Miasto utrzymuje obecnie cztery przedszkola, w których jest 521 miejsc, dodatkowo w szkołach zorganizowano również również oddziały przedszkolne dla 125 dzieci.

„Myk” z kilkulatkami w podstawówkach miał być sposobem na zachowanie istniejącej sieci szkolnej, bo przy spadającej liczbie uczniów rosną wydatki na edukację. W budżecie miasta na 2024 r. potrzeby na dział „Oświata i wychowanie” oszacowano na blisko 65,5 mln zł. Tymczasem subwencja oświatowa naliczona przez ministra edukacji i nauki wynosi 36,4 mln zł. Różnicę trzeba dopłacić z miejskiej kasy, co odbywa się choćby kosztem inwestycji, remontów ulic czy kultury.

Niewiele wskazuje na to, by było lepiej, bo dzieci jest coraz mniej. Magistrat ogłosił, że po rekrutacji uzupełniającej do samorządowych placówek przedszkolnych na rok szkolny 2024/2025 pozostało 26 wolnych miejsc. Przyjęto 515 dzieci do przedszkoli, a 105 dzieci do oddziałów przedszkolnych. Jak wynika z raportu o stanie miasta, w ubiegłym roku na świat przyszło zaledwie 179 małych malborczyków, gdy w 2022 r. było to 222, w 2020 r. - 295, a w 2019 r. - 330. Widać więc, że krzywa urodzeń leci ostro w dół.

To taka polska krzywa, a dzieci urodzone w ubiegłym roku jeszcze nie są w wieku przedszkolnym – mówi Marek Charzewski, burmistrz Malborka.

Czy szkół w Malborku jest za dużo?

Zdaniem włodarza, nie ma powodu do obaw, nawet jeśli okaże się, że przedszkolaki mogą nie uratować szkół. Na długo przed kampanią wyborczą radni zwracali uwagę, że potrzebna będzie reforma oświaty, którą rozumieli jako przynajmniej przyjrzenie się istniejącej sieci szkół i liczbie placówek.

Nie chodzi o sieć szkół, bo szkoła nie powoduje takich kosztów, jaki daje każdy oddział. To właśnie oddział jest kosztotwórczy. Jeśli mamy pełny odział, czyli 25 uczniów plus 2 ewentualnie, czyli 27, to jest wówczas tani w utrzymaniu – tłumaczy Marek Charzewski.

To logiczne, bo subwencja przychodzi na ucznia. Gorzej, jeśli w szkole zostanie na przykład po jednej klasie w każdym roczniku. Ale i to burmistrza nie przekonuje, by choć na nowo „prześwietlić” malborską edukację. W rekomendacjach sporządzonej na zlecenie włodarza w 2020 r. „Analizie finansowo-organizacyjnej oświaty w przedszkolach i szkołach, dla których organem prowadzącym jest Miasto Malbork” mowa była o likwidacji nawet dwóch szkół. Ale Marek Charzewski nim zasiadł w burmistrzowskim fotelu sam pracował w szkole i działał w ZNP. I choć sam ze stanu nauczycielskiego wyszedł, to sposób myślenia nie uległ zmianie. Dlatego w reorganizacji placówek oświatowych widzi raczej minusy.

I tak płaci się nauczycielowi za prowadzenie lekcji. 80 proc. kosztów w oświacie to nauczyciele – tłumaczy włodarz. - Jeśli trzeba byłoby przenieść dzieci z jednej szkoły do drugiej, to jednocześnie konieczne byłoby wprowadzenie dwuzmianowości. Na razie demografia nas do tego nie zmusza. Z czasem być może tak.

Jak mówi burmistrz, obecnie w szkołach większym problemem od spadającej liczby uczniów może okazać się niedostatek nauczycieli.
- Już w tej chwili mamy pewne braki i one będą rosły – wróży Marek Charzewski.

PRZECZYTAJ TEŻ: Co czeka mieszkańców powiatu? Piotr Szwedowski, starosta malborski: "Niezbędny jest przeskok na inny poziom jakości"

Władze powiatu chcą przygotować szkoły na niż

W przeciwieństwie do władz miasta, w powiecie już rozpoczęły się przygotowania, które mogą pozwolić złagodzić gwałtowne tąpnięcie, jakie grozi szkołom średnim za dwa lata. Jeśli uczniów ubędzie, warunki się poprawią, ale nie wiadomo, czy udałoby się to udźwignąć finansowo.

Statystyki są okrutne. W przeszłości w powiecie zlikwidowane zostały już dwie szkoły, a mieliśmy też dwa internaty. Wiadomo, subwencja idzie za uczniem, potrzebna więc była restrukturyzacja. Mimo to, coraz więcej dokładamy do oświaty. W 2023 r. było to 14,5 mln zł przy subwencji 54 mln zł, która pokrywała 79 proc. wydatków sięgających 68 mln zł. Czyli z budżetu powiatu trzeba było wydać brakujące 21 proc. Teraz jeszcze mamy wyż, ale za dwa lata placówki mogą rzeczywiście opustoszeć – przyznaje w rozmowie z nami Piotr Szwedowski, starosta malborski.

Teraz powiat radzi sobie, kusząc ofertą szkół młodzież z sąsiednich powiatów.
- Robimy wszystko, co można, i tu podziękowania dla naszych dyrektorów, bo przybywa do naszych szkół więcej uczniów z zewnątrz niż odchodzi naszych. A więc w tym zakresie ta robota jest należycie wykonywana – uważa starosta.

Ale jeśli chodzi o demografię, zegar tyka. Dzieci, które przyjdą do szkół średnich w ciągu najbliższych lat są już policzone i wiadomo, że co nabór, będzie ich mniej. Jednocześnie szkolne mury opuszczą klasy, w których byli uczniowie z półtora rocznika.

Mamy więc dwa lata, by się do tego przygotować. Jedną z pierwszych moich decyzji było powołanie zespołu, do którego trafiły osoby znające się na oświacie – przyznaje Piotr Szwedowski.

W skład weszli Jan Stawicki, dyrektor Technikum nr 3, radny Sławomir Zirra, członek zarządu i dyrektor Szkoły Podstawowej w Kończewicach, radna Beata Kacprowicz, będąca jednocześnie dyrektorem Szkoły Podstawowej nr 3 w Malborku oraz radna Maria Seibert. Nie mogło zabraknąć Joanny Gołębiewskiej, skarbnik powiatu oraz Anety Kwiatkowskiej, dyrektor Wydziału Edukacji w Starostwie Powiatowym.

Na jego czele którego stoi wicestarosta Dariusz Rowiński. Przez lata był dyrektorem Gimnazjum nr 3, później radnym miejskim, który najczęściej z powodu oświaty wiercił burmistrzowi Malborka dziurę w brzuchu. Zależało mu na tym właśnie, by wszystko policzyć i dopasować liczbę uczniów do warunków lokalowych do możliwości budżetu.

Jak tłumaczy starosta, powiatowy speczespół do końca roku ma przeprowadzić bardzo szeroką analizę demograficzną, ale też przyjrzeć się kwestiom logistycznym i organizacyjnym.

Nie wiem, jakie będą wnioski. I nie chciałbym, by ktoś jakiekolwiek zakładał, niech stan oświaty oceniony zostanie w sposób jak najbardziej obiektywny. Chciałbym, by zespół rozpoczął pracę od czystej kartki. Być może jest lepiej niż nam się wydaje, być może gorzej. Ale trzeba pamiętać, że podmiotem działania oświaty jest uczeń. Chodzi o to, by stworzyć jak najlepsze warunki rozwoju dla młodzieży – podkreśla Piotr Szwedowski.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Upalne dni bez stresu. Praktyczne sposoby na zdrowe lato

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki