Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rejsy po gospodarce: Przeciw, a nawet za

Piotr Dominiak
Piotr Dominiak
Piotr Dominiak
Nie mam zamiaru komentować politycznych aspektów przemówienia Davida Camerona. Trzeba pamiętać, że jego adresatami mieli być raczej Brytyjczycy, niż mieszkańcy Europy kontynentalnej. Wyborczy interes obecnego premiera dominował w jego wystąpieniu nad logiką i spójnością tego, co mówił. Zwróciłem uwagę szczególnie na jeden element, czysto gospodarczy.

Cameron dawał do zrozumienia, że w Unii Europejskiej jest za mało wspólnego rynku, a za dużo biurokracji. Z tym ostatnim trzeba się, bez wątpienia, zgodzić. Z niedostatkiem wspólnego rynku sprawa jest natomiast nieco dziwna. Kiedy podpisywano traktat rzymski, to rzeczywiście ówcześni przywódcy europejscy marzyli o stworzeniu wspólnego rynku. Zdawali sobie sprawę, że nie będzie to łatwy i szybki proces. Stopniowe usuwanie barier w swobodnym przepływie towarów, kapitału, ludzi przez narodowe granice trwało długo. Na tej drodze było sporo przeszkód. Najbardziej odczuwały je kraje, które przystępowały do UE późno. Ale można uznać, że "starzy" członkowie Unii stworzyli ów wspólny rynek w latach dziewięćdziesiątych XX wieku. Zaczęto wówczas używać określenia Jednolity Rynek Europejski, które wskazywało, że odrębne narodowe rynki zostały na tyle zintegrowane, że zlały się w jedną całość. Niezupełnie, ale rzeczywiście w znacznym stopniu. Do pełnej ich integracji brakowało przede wszystkim jednolitej polityki: monetarnej i fiskalnej.

Można bardziej "uwspólnić" wspólny rynek, znosząc np. utrudnienia w przepływie usług. I właściwie niewiele więcej

Ujednolicenie tej pierwszej wymagało wprowadzenia wspólnej waluty. Pojawienie się euro stanowiło niewątpliwie wielki krok na drodze integracji europejskiej - z wszystkimi pozytywnymi i negatywnymi tego konsekwencjami.
Wielka Brytania od początku deklarowała brak zainteresowania pozbyciem się własnego funta na rzecz wspólnego pieniądza europejskiego. Miała i ma do tego pełne prawo. Również w sprawie koordynacji polityki fiskalnej państw zgłaszała swój zdecydowany sprzeciw. Uważała, że proces integracji gospodarczej należy w pewnym momencie zatrzymać. To także można zrozumieć.

Ale w takim razie jak rozumieć apel Camerona, by UE zajęła się dalszym rozwojem wspólnego rynku? Czy można go bardziej "uwspólnić" bez wchodzenia do strefy euro, bez jakiegoś paktu fiskalnego (niekoniecznie w obecnie proponowanej postaci)? Trochę można, znosząc np. utrudnienia w przepływie usług. I właściwie niewiele więcej. Domaganie się więc tego, by było więcej wspólnego rynku, bez wspólnego pieniądza i koordynacji (przynajmniej) polityki budżetowej państw jest w dużym stopniu sprzeczne wewnętrznie. Fakt - politycznie brzmi nieźle.

Podobnie rzecz się ma z postulatem, by kraje członkowskie miały możliwość bardziej elastycznych działań gospodarczych. Więcej wspólnoty i więcej swobody jednocześnie? Znowu - możliwe, ale tylko tam, gdzie idiotyczne nieraz zapędy europejskich biurokratów prowadzą do narzucania krajom członkowskim wspólnych norm i przepisów, wbrew lokalnym tradycjom, zwyczajom i zdrowemu rozsądkowi. Usuwając absurdy tego typu można sporo zdziałać, ale długofalowego postępu w budowaniu wspólnoty raczej na tej drodze nie da się osiągnąć.

Wreszcie kwestia dążenia do poprawy konkurencyjności gospodarki unijnej. Dotychczasowe działania (a właściwie deklaracje i tony dokumentów) w tym zakresie przyniosły mizerne rezultaty. Jednak czy pomysł Camerona, by poszczególne kraje członkowskie selektywnie wybierały sobie zakres i tempo integracji swych gospodarek, może doprowadzić do tego, że konkurencyjność owa się poprawi? Być może gospodarki najsilniejsze (takie jak np. brytyjska) radziłyby sobie na tym polu nie gorzej niż obecnie. Wątpię jednak, czy radziłyby sobie wyraźnie lepiej będąc poza UE lub funkcjonując na jej obrzeżach.

Można i należy krytykować działania instytucji unijnych, politykę Komisji Europejskiej, kosztowne i jałowe funkcjonowanie europejskiego parlamentu. Jednak nie można zjeść ciasteczka i jednocześnie go mieć. A trochę tak odczytywać należy wystąpienie brytyjskiego lidera.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki