Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rejsy po gospodarce. NIK odkryła demografię

Piotr Dominiak
Może to niesłuszne i niesprawiedliwe, ale przyznaję, że uśmiałem się jak norka, gdy przeczytałem, że NIK "odkryła" prognozy demograficzne i uderzyła na trwogę w dzwony. To, że ludności w Polsce będzie ubywać, jest wiadome od dawna. 26 lat temu, w 1989 roku, tzw. współczynnik dzietności spadł poniżej 2,1, który to poziom zapewnia prostą reprodukcję ludności.

NIK prawdopodobnie badała, czy odpowiednie agendy państwowe wyciągnęły z faktów i prognoz jakieś sensowne wnioski. Doszedł do wniosku, że nie - ale to też odkrycie wątpliwe, bo wszyscy wiemy, że żadnej spójnej polityki prorodzinnej nie ma. Jej zaprojektowanie nie jest proste i wbrew rozpowszechnionym opiniom, bardzo niewielu krajom udało się spadkowy trend dzietności odwrócić, a jeszcze mniejszej liczbie przekroczyć nieznacznie próg 2,1 na kobietę w wieku rozrodczym. W rankingu dzietności najwyżej z krajów wysoko rozwiniętych są Stany Zjednoczone, na 121 miejscu w świecie, ze współczynnikiem 2,09, Irlandia ma 2,01 i jest na pozycji 128. Wielka Brytania, mimo wysiłków Polek emigrantek, rodzących tam ponoć na potęgę, osiągnęła poziom współczynnika dzietności 1,9. W Norwegii wynosi on 1,77, a w Szwecji 1,67. A to przecież te kraje są przedstawiane jako wzorcowe dla Polski. To nie znaczy, że tamtejsze rozwiązania prorodzinne są złe. Są dobre, ale okazują się niewystarczająco skuteczne. Szczególnie wobec rdzennej ludności.

W demografii nie da się odwracać trendów szybko, te procesy charakteryzują się bardzo dużą inercją. Nie da się zapobiec zmniejszeniu populacji Polaków. To jest przesądzone przez zdarzenia, które już się stały. Jakoś nie dociera do opinii publicznej (a przede wszystkim do decydentów), że obecnie rodzi się w Polsce rocznie poniżej 400 tys. dzieci. Trudno sobie wyobrazić, żeby udało się szybko (a raczej - w ogóle) powrócić do poziomu z pierwszej połowy lat 80., gdy na świat przychodziło ponad 700 tys. nowych Polaków, o niemal 800 tys. z pierwszych lat 50. nie wspominając. "To se ne vrati" - jak mówią nasi południowi sąsiedzi. Trzeba, oczywiście, coś robić, żeby dzieci rodziło się więcej. Jeśli NIK chciała poprzez swój raport negatywnie ocenić dotychczasowe działania państwa w tym zakresie, to, bardzo przepraszam, ale wyważyła otwarte już wrota. Dlatego to mnie śmieszy. Być może ocena tego typu spraw należy do kompetencji NIK. Jeśli tak, to izba wykonała swoje zadanie, ale nie zmienia to mojej oceny - to jest śmieszne.

Szczególnie konkluzja raportu (podaję ją na podstawie doniesień prasowych) jest bardzo "odkrywcza": "bezpieczeństwo socjalne zagwarantuje wyłącznie wzrost liczby urodzeń". Eureka!

Procesy demograficzne w Polsce przebiegają w sposób typowy dla ogromnej większości krajów na świecie. To znaczy, że nie wszystko zależy od nas, a przede wszystkim nie wszystko zależy od polityki. Polityka może, choć to bardzo trendy, hamować niekorzystne trendy, może nawet spowodować ich odwrócenie, ale nie miejmy złudzeń - szanse na przekroczenie progu 2,1 (współczynnika dzietności) są w najbliższych dziesięcioleciach bardzo małe.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki