Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rejsy po gospodarce. Eurogrecka zagadka [FELIETON]

Piotr Dominiak
Słucham, czytam, obserwuję mnóstwo komentarzy na temat Grecji. Wypowiadają się politycy, politolodzy, ekonomiści, biznesmeni. Różne opinie, wiele "gdybania". Trudno się temu dziwić. Tak naprawdę nikt nie wie, co się stanie. Ani wtedy, gdy Grecy w referendum powiedzą "tak", ani wtedy, gdy powiedzą "nie".

W każdym przypadku do rozwiązania problemu będzie daleko. Aczkolwiek nie ma tu bezpośredniej analogii, to przypominają mi się dyskusje z początku lat 90., gdy Polska, a po niej inne kraje Europy Centralnej i Wschodniej zaczynały swoją drogę od gospodarki centralnie planowanej do rynkowej. Obie sytuacje łączy ogromna niepewność, wynikająca z braku doświadczeń. Dwadzieścia kilka lat temu nikt nie wiedział, jak zaprojektować takie przejście, bo kraje wcześniej przechodziły od rynku do planu, nigdy w przeciwnym kierunku.

Dziś wiemy (choć przecież też się o to sprzeczamy), jak porzucić własną walutę i przyjąć wspólną. Ale jak to zrobić na odwrót? Bo to nie jest "zwykła" nullifikacja, czyli unieważnienie jednego pieniądza i zastąpienie go drugim. Kraje postradzieckie wychodziły ze "strefy" rubla i wprowadzały swoje waluty. Tyle że była to "droga do przodu". Rubel trzymał te kraje w systemie niewydolnym, rozpadającym się, przegrywającym gospodarczą konfrontację z kapitalistycznym Zachodem. Własne pieniądze były symbolami niepodległości. Teraz sytuacja jest inna, euro to nie rubel. Przyjęcie euro było dobrowolne, przygotowane przez lata, obwarowane rozmaitymi wymaganiami.

Grecy już na wejściu mocno chachmęcili, inni przymknęli na to oko i stało się, jak się stało. Rubel był symbolem dominacji politycznej władzy komunistów, euro miało być katalizatorem pozwalającym na szybszy rozwój gospodarczy członkom strefy. Można krytykować ten projekt, ale bilans "projektu euro" jest dodatni. Trudno sobie wyobrazić, że kraje strefy rozwijałyby się szybciej (lżej przeszłyby przez kryzys), mając, jak wcześniej, własne pieniądze. Przy wszystkich zastrzeżeniach, spadek kosztów transakcyjnych i eliminacja ryzyka kursowego spowodowały ożywienie wymiany handlowej, przepływów kapitałowych itd. Porzucenie euro nie daje zatem nadziei na postęp. Co dalej?

Optymistyczny scenariusz w gęstej mgle. Dominująca cecha bieżącej sytuacji to, jak w bardzo wielu innych sferach ekonomicznych, niepewność. Spierają się nobliści: Krugman, Stiglitz, Pissarides. Mają różne opinie, dają różne rady, ale chyba wszyscy pokornie się przyznają do niemożności przewidzenia tego, co może się wydarzyć. Krugman i Stiglitz namawiają Greków do głosowania na "nie", ale pierwszy z nich uważa, że lepiej będzie, gdy Grecja wyjdzie ze strefy euro (choć na trochę), a drugi - że trzeba ten kraj trzymać w strefie ze względów politycznych i etycznych. Pissarides proponuje zaś, by Grecy wprowadzili, obok euro, drugą równoległą walutę. Wielu ekspertów jest zgodnych co do tego, że oto mamy zderzenie desperacji i populizmu z jednej strony, z arogancją wierzycieli - z drugiej. Wynik tej konfrontacji jest nie do odgadnięcia. Oczywiście, jak zwykle, są i tacy, którzy wszystko już wiedzą. Dominują wśród nich dziennikarze. Stąd katastroficzne tytuły, i to nie tylko w tabloidach. Część ma po prostu nadzieję, że coś się wreszcie rypnie i będzie o czym pisać. Przez kilka tygodni. Jak sytuacja się uspokoi - nuda.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki