Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rejsy po gospodarce. Buta publiczna

Piotr Dominiak
Krystyna Chojnacka ponad 20 lat procesowała się z urzędami o zwrot niesłusznie naliczonego podatku. Popełniła samobójstwo, dowiadując się, że sąd po raz kolejny odesłał sprawę do ponownego rozpatrzenia. Tragedia, której nikt nie czuje się winny. Choć winni są. Ukryci za parawanem paragrafów i procedur. Te stanowią dla nich pancerz chroniący przed jakąkolwiek odpowiedzialnością. Wystarczy do tego mieć jeszcze gębę pełną frazesów o działaniu w interesie państwa, dla dobra społeczeństwa itp.

Roman Kluska stał się symbolem ich ofiar. Marek Isański (skarbówka zniszczyła mu firmę TFL) walczy o swoje też przez dwie dekady. Teraz ma szansę na odszkodowanie w wysokości ponad 150 mln zł. Za spowodowanie upadku JTT Computer Urząd Kontroli Skarbowej zapłacił już 46 mln zł. Działa ruch pokrzywdzonych przedsiębiorców "Niepokonani". Ale żeby walczyć o swoje, trzeba mieć żelazne nerwy, niewyczerpane pokłady cierpliwości i pieniądze na przeżycie. A za błędy konkretnych ludzi nie płacą winowajcy, ale my wszyscy z naszych podatków.

Urzędnicy to tylko ludzie, błędy zawsze mogą im się przytrafić. Musi być jednak mechanizm szybkiego wyjaśniania spraw spornych i egzekwowania odpowiedzialności. Z tym państwo kompletnie sobie nie radzi. W efekcie jego reprezentanci czują się z jednej strony zagubieni w gąszczu przepisów, z drugiej - boją się posądzenia o niedostateczną dbałość o dochody państwa. Wypracowali więc mechanizmy obronne, które rzeczywiście mogą doprowadzić do pasji nie tylko tych, którzy są z nimi w sporze, ale także postronnych obserwatorów.

W sprawie Krystyny Chojnackiej rzecznik urzędu celnego nie ma nic do powiedzenia, bezczelnie odmawia odpowiedzi na pytania dziennikarzy. Przedstawiciel sądu mówi, że wszystko odbywało się zgodnie z procedurami. W sprawie o zupełnie innym charakterze, odpowiedzialny za bałagan w jednej z placówek służby zdrowia stwierdza przed kamerą, że nie ma obowiązku tłumaczenia się ze swych decyzji dziennikarzom.

W tych i wielu innych podobnych przypadkach rzecznicy i przedstawiciele administracji państwowej, a także wymiaru sprawiedliwości zapominają, że reprezentują instytucje publiczne. Jeśli rzecznik prywatnej korporacji wykręca się od odpowiedzi i wybiela wizerunek swoich szefów i właścicieli, to można to zrozumieć (co nie znaczy usprawiedliwiać). Czymś innym jest, gdy tak czyni przedstawiciel publicznej służby lub urzędu. Zaprzecza bowiem wtedy znaczeniu słowa "publiczny". Tu przecież "publika", czyli całe społeczeństwo jest "właścicielem". I ten właściciel ma prawo wiedzieć prawie (poza sferą objętą tajemnicą państwową) wszystko.

Rzecznik publicznej instytucji ma obowiązek wyjaśniania i odpowiadania na najbardziej niewygodne pytania. Jeśli ktoś zmusza go do mataczenia, powinien po prostu odejść. W przeciwnym razie podtrzymuje wizerunek państwa wszechwładnego, nieżyczliwego (a nawet wrogiego) wobec obywateli. Stawia się ponad nimi i okazuje im pogardę. Tolerując taki stan, nie dziwmy się brakowi szacunku Polaków dla własnego państwa i śladowej frekwencji wyborczej.

Tolerując taki stan, nie dziwmy się brakowi szacunku Polaków dla własnego państwa i śladowej frekwencji wyborczej.

Treści, za które warto zapłacić! REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI

Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki