MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Prof. Jarosław Nocoń: Po Eurowyborach będziemy mieć sporo „retoryki zwycięstwa”

Tomasz Chudzyński
Tomasz Chudzyński
Największe partie nie ryzykowały - postawiły na czele list polityków sprawdzonych, doświadczonych w europarlamencie - mówi prof. Jarosław Nocoń, politolog z Uniwersytetu Gdańskiego. I dodaje: Obecność Polski w Unii Europejskiej ma dla naszego kraju fundamentalne znaczenie. Wybory do europarlamentu są bardzo ważne i warto na nie pójść.

Mimo że przedstawiciele głównych partii politycznych mówili sporo o wadze wyborów do Parlamentu Europejskiego, to kampania przedwyborcza sprawiała wrażenie niemrawej. Mieliśmy trochę debat na świeżym powietrzu, banery na ulicach... Polscy politycy są zmęczeni maratonem wyborczym trwającym właściwie od zeszłorocznych wakacji?

To jest chyba trochę tak, że wybory europejskie nie są aż tak ważne dla uczestników gry politycznej, jak np. krajowe elekcje. Słyszałem, że niektóre z partii zrzuciły nawet część kosztów obsługi kampanii na samych kandydatów. Jeżeli tak jest w rzeczywistości, to oznacza, że środki na przedwyborczą promocję są dużo mniejsze. Ma to oczywisty wpływ na dynamikę kampanii, jej jakość i na działania. Inna sprawa, że dla obywateli, dla opinii publicznej, sprawy unijne są mniej ważne od krajowych, są postrzegane jako najbardziej odległe od bieżących problemów. Nawet kwestia Zielonego Ładu, wzbudzającego kontrowersje rolników w Polsce, była pewnym echem. Badania pokazują również, że większość Polaków nie identyfikuje ani struktur unijnych, ani politycznych frakcji. Nie rozpoznają, na czym polegają np. główne podziały na arenie europejskiej i wynikające z nich konflikty. Stąd narracje partyjne na temat unijnych spraw są bardzo odległe od rzeczywistości, aczkolwiek oddziałują na opinię publiczną. Jest jeszcze coś, co dotyczy jednego z największych polskich ugrupowań. Prawo i Sprawiedliwość, jeżeli chodzi o przekaz reklamowy, to w przypadku wyborów do PE jest w dość kłopotliwej sytuacji. Z charakteru tej partii wynika, że powinna ona zbijać kapitał na eurosceptycyzmie. Z drugiej strony jednak jej przedstawiciele mają pełną świadomość, że Polki i Polacy popierają obecność naszego kraju w Unii Europejskiej, zwłaszcza teraz, w momencie agresji Rosji na Ukrainę. Członkostwo w UE ma tu wymiar bezpieczeństwa. Dlatego eksploatowanie retoryki antyunijnej nie jest na rękę PiS. A innej nie mają. Narracja mówiąca o tym, że „chcemy być o wiele bardziej autonomiczni w Unii”, moim zdaniem nie przebija się do opinii publicznej.

Skoro sprawy europejskie są dla nas najbardziej odległe, to przewrotnie ujmując, wybory europejskie są dla Polek i Polaków najmniej istotne. To oczywiście nieprawda, niemniej to właśnie w czasie wyborów do Parlamentu Europejskiego jest najniższa frekwencja…

Te wybory są bardzo ważne i warto na nie pójść. Z punktu widzenia pozycji Polski w Europie, racji stanu czy czegoś, co można nazwać procesem cywilizacyjnym, nasza obecność w Unii, w strukturach europejskich, rola, jaką pełnimy w tym sojuszu, jest fundamentalna. Oczywiście, nie ma to bardzo bliskiego, bezpośredniego przełożenia na nasze lokalne, codzienne sprawy, na przykład w kwestiach podatków… Z drugiej strony jednak cały czas jesteśmy beneficjentem środków z programów unijnych dofinansowań. Te wszystkie inwestycje zrealizowane dzięki nim, na przestrzeni lat, wyraźnie zmieniły nasz kraj - to są realne zmiany. Wystarczy spojrzeć na państwa, które do Unii Europejskiej nie weszły, chociażby na Ukrainę jeszcze z okresu sprzed wojny, i ocena korzyści z pozostawania częścią Wspólnoty będzie jednoznaczna. Owszem, polityka unijna, jej struktury, instytucje, różnice między frakcjami, są terra incognita dla większości z nas. Rozgrywki polityczne w Brukseli, nawet te dotyczące bezpośrednio naszej, krajowej polityki, są dla obywateli nieczytelne. I to wszystko odbija się na frekwencji w europejskich wyborach. Myślę, że musimy częściej tłumaczyć opinii publicznej to, co się w unijnej rozgrywce dzieje. Obywatele muszą mieć wiedzę na temat fundamentalnych spraw dla swojego państwa.

Jak wybory europejskie w krajach Wspólnoty, w tym w Polsce, ukształtują władzę w Unii? Politycy prawicowi, w tym PiS, lubią podkreślać, że trzeba odsunąć brukselskie, „lewicowo-liberalne”, elity. Druga strona wskazuje, że ewentualne zwycięstwo prawicy „osłabiłoby Unię, z czego cieszyłaby się Rosja”.

Tu musimy powiedzieć o dwóch rzeczach. Pierwsza dotyczy statystyki. Polska ma 53 miejsca dla swoich europarlamentarzystów w 720-osobowym PE. To niewielka liczba głosów, bez samodzielnego, realnego wpływu, nawet gdyby wszyscy eurodeputowani i wszystkie eurodeputowane z naszego kraju głosowali jednomyślnie. Oczywiście, wybrani w poszczególnych krajach przedstawiciele przyłączają się do większych, ponadnarodowych ugrupowań koalicyjnych w europarlamencie, w których jednak nasi reprezentanci języczkiem u wagi nie są. Druga kwestia dotyczy samej struktury Wspólnoty. Jakiś czas modna była teoria o deficycie demokracji w Unii Europejskiej - bo przecież najważniejsze decyzje w Unii Europejskiej nie zapadają w Parlamencie Europejskim. Największe znaczenie mają tu zupełnie inne organy - takie jak Rada Europejska, Rada Unii Europejskiej, które tworzą przywódcy i ministrowie państw członkowskich, czy złożona z komisarzy Komisja Europejska… To jest struktura decyzyjna, która jest zdominowana przez przedstawicieli państwa, instytucji państwowych, a nie partii politycznych skupionych w europejskich frakcjach. Oczywiście Parlament Europejski ma znaczenie w unijnych procedurach legislacyjnych, uchwala swoje stanowiska, opiniuje decyzje. Jednak to, co najważniejsze, jest uzgadniane w dość wąskim gronie polityków państw członkowskich, czy to premierów, czy poszczególnych ministrów lub komisarzy. To zupełnie inny charakter sprawowania władzy niż np. w Polsce, gdzie parlament jest najważniejszym organem ustawodawczym.

Zatem określenie zwycięzcy wyborów do Parlamentu Europejskiego w kontekście krajowym będzie wyższą szkołą politycznej jazdy…

Przekaz marketingowy jest ważny. W polityce opłaca się zwyciężać, to oczywiste. Nawet wtedy, kiedy to zwycięstwo nie przekłada się bezpośrednio na korzyści, gdy to zwycięstwo jest „statystyczne”. Dobrym przykładem są wybory parlamentarne z 15 października 2023 r., gdzie Prawo i Sprawiedliwość odtrąbiło swoje zwycięstwo. Tyle że wygrana była interpretowana poprzez ilość mandatów w parlamencie, ale nie jako zdolność do tworzenia rządu. Tymczasem tak naprawdę wybory są procedurą wyłaniania rządzących i wygrywa ten, kto jest w stanie po wyborach przejąć władzę. Podobną dyskusję o tym, kto wygrał, mieliśmy po wyborach samorządowych i taką samą pewnie będziemy mieć po wyborach europejskich. Sporo w niej będzie „retoryki zwycięstwa”.

Część sondaży wskazuje, że PiS może uzyskać najwięcej mandatów w wyborach europejskich w Polsce. Pojawiły się też głosy niektórych komentatorów, że „retoryka zwycięstwa” mogłaby stanowić dodatkowe paliwo przed wyborami prezydenckimi w przyszłym roku…

Zacząłbym od innej kwestii - obserwowałem kryteria doboru kandydatów do Parlamentu Europejskiego, zwłaszcza lokomotyw list poszczególnych partii - tzw. miejsc biorących. Mam wrażenie, że partie nie ryzykują tutaj zbytnio, stawiają na osoby, które są rozpoznawalne, z długim stażem w polityce, doświadczeniem w europarlamencie. Takimi sprawdzonymi już „jedynkami” są na Pomorzu np. Anna Fotyga z PiS czy Janusz Lewandowski z Koalicji Obywatelskiej. Wyjątkiem od tej reguły są postacie z mniejszych ugrupowań czy niektórzy przedstawiciele PiS, którzy niejako ubiegają się o mandat wiążący się z immunitetem europosła, bo kilka takich osób jest. Niemniej ów brak ryzyka jest związany z tym, że wybory do PE nie przekładają się na krajową siłę poszczególnych ugrupowań. Zauważmy, jaki jest status europosłów w polityce wewnętrznej - oni są poniekąd na jej peryferiach. W obliczu starcia, w którym realną władzę może dać przewaga jednego czy dwóch głosów, parlamentarzysta PE robi raczej robotę propagandową, prestiżową. Natomiast nie można wykluczyć i innego mechanizmu - wystąpienia w europarlamencie mogą budować indywidualny kapitał polityczny, popularność w danych środowiskach. Jednak nie jest to reguła. Natomiast czy większa liczba europarlamentarzystów danego ugrupowania przełoży się na kampanię, poziom poparcia czy trend w wyborach krajowych? Moim zdaniem nie. A zwłaszcza w wyborach prezydenckich w Polsce, które odbywać się będą w przyszłym roku. To dość odległa perspektywa.

Wydaje się, że takiego wpływu nie będzie też miała afera związana z Funduszem Sprawiedliwości, w którą zamieszani są politycy Suwerennej Polski (wcześniej Solidarnej Polski). Politycy PiS, którego SuwPol jest koalicjantem, twierdzą, że ta sprawa wypłynęła umyślnie właśnie w kampanii europejskiej. Natomiast po lekturze sondaży to PiS może spać spokojnie. Tu decyduje mocno zmobilizowany elektorat?

Warto pamiętać o tym, że ta afera, czy też - nazwijmy to tak - sposób wydatkowania pieniędzy publicznych, znany był już wcześniej. Moim zdaniem on miał wpływ już na wynik wyborów parlamentarnych w październiku 2023. Wyborcy, którzy światopoglądowo związani są z prawą stroną, niekoniecznie musieli się zgadzać na wydatkowanie środków z Funduszu Sprawiedliwości w sposób, który był dość odległy od idei wspierania ofiar przestępstw. I okazali to w czasie wyborów. Z drugiej strony polityka, jej praktyczna strona, wiąże z efektywnością działania, z bardzo pragmatycznym podejściem. Wyborcy po prostu chcą, żeby to ich partia wygrała, uzyskała sukces za wszelką cenę - oczywiście przy zastrzeżeniu specyfiki opinii publicznej i poziomu jej tolerancji dla działań balansujących na granicy prawa i etyki. Być może dla wielu taki sposób wydatkowania publicznych pieniędzy nie był dyskwalifikujący. Nie uważam także, żeby ta sprawa miała mieć duży wpływ na poparcie dla PiS. To jest afera Suwerennej Polski - i w taki sposób PiS będzie grało, zrzucając problem na karb mniejszego koalicjanta, odciąć się całkowicie od tego ugrupowania, nawet konkretnych polityków. Poświęcić ich dla dobra partii.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl!

od 7 lat
Wideo

Znaleziono ślady ptasiej grypy w Teksasie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki