Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Problemy

Jarek Janiszewski, felietonista
Zaryzykuję smutne stwierdzenie, że rodzimy się po to, by mieć problemy. Zaczyna się od okresu szkolnego, kiedy nauczycielka matematyki, stara panna, wyżywa się na wystraszonych dzieciakach. Nikt się nie zainteresował jej bezbarwnym organizmem i musi sobie zrekompensować marną egzystencję udręką najmłodszych. Kobieta dostaje piany, gdy się nie pamięta wzoru na wierzchołek paraboli.

Po drodze dołączają inne sfrustrowane nauczycielki, które śniły o księciach z bajki, a mało łaskawy los zesłał im osobników uzależnionych od podgardla wieprzowego.

Czasami frustracja bywa tak wielka, że w pokoju nauczycielskim panie dostają nerwowego tiku, który zamienia je w wojskowe reflektory nadające alfabetem Morse'a.

Później przychodzi czas dojrzewania. Problemy się nasilają, bo obiekt naszych marzeń o imieniu Marysia za cholerę nie chce zwrócić na nas uwagi. Ugania się za wyrośniętym Mirkiem, który z powodzeniem mógłby zagrać matkę Godzilli. Mirek ma piekielnie owłosione ręce, co sprawia, że na przerwach Marysia lubieżnie wpatruje się w jego kończyny. My, jako jednostka skromna, wpatrujemy się w Marysię i po nocach beznadziejnie walczymy z własnym organizmem.

Po zakończeniu edukacji na średnim szczeblu pojawiają się fundamentalne pytania: - Co dalej? Studia, czy praca? Przeważnie wybieramy studia, bo jak mówi mądre przysłowie - praca nie zając. Tu pojawiają się problemy natury finansowej. Trzeba się jakoś utrzymać, a akademik kosztuje, nie mówiąc o alkoholu. Z pomocą często przychodzą mądrzy rodzice, którzy wiedzą, że niewyedukowane dziecko ma duże szanse, by w przyszłości zasilić armię bezrobotnych. Gdy się uporamy z finansami, okres studiów potrafi być najbardziej bezproblemowy w naszym krótkim życiu - pijaństwo, seks i czasami egzaminy.

Po zakończeniu edukacji pojawiają się naprawdę poważne problemy. Trzeba znaleźć robotę i wyprowadzić się od rodziców. Dzisiejszy rynek pracy, jak wszyscy wiemy, wygląda marnie. Rzadko się udaje znaleźć coś sensownego.
Przypuśćmy, że trafiamy na przyzwoitą robotę. Ten etap ziemskiej działalności przynosi kolejne problemy. Zawistni koledzy blokują nas na każdym kroku, a w przypadku, gdy jesteśmy długonogą blondynką, szef nieustannie zaprasza w delegację. Regularnie wynajmuje nocleg w hotelu o piekielnym obłożeniu - zawsze wolny jest tylko jeden pokój z dużym łóżkiem. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że często takie sytuacje uwalniają od problemów. Blondynki potrafią przyjmować z pokorą dary losu, nawet te łyse i grube.

Po odpracowaniu ustawowego czasu przechodzimy na emeryturę. Wydawać by się mogło, że oto nadszedł kres zmagań z rzeczywistością - wesoły listonosz przyniesie pieniążki, a miła sąsiadka wpadnie na kawę. Nic bardziej mylnego. Dowiemy się z mediów, że nasza emerytura potrzebna jest ojczyźnie. Ta na chwilę ją pożyczy, a potem odda na cudownych warunkach. Kłania się Nikodem Dyzma.

Finał naszego życia także przynosi problemy. Na szczęście spadają na najbliższych. Muszą więcej dołożyć do pogrzebu, bo ZUS obniżył dopłatę do naszej ostatniej drogi.
Żyjemy po to, by mieć problemy. Na szczęście zawsze można wyskoczyć do sklepu po flaszkę.
Jarek Janiszewski na antenie Radia Gdańsk co wtorek o godz. 23 prowadzi autorski program "Czego".

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki