Dla każdego pszczelarza zatrucie rojów to dramat. Zwłaszcza, jeżeli pasieka stanowi podstawę jego egzystencji.
Tak było w przypadku Sławomira Szyszkowskiego, pszczelarza z Subków. Jego pszczoły zostały w tym sezonie dwukrotnie podtrute. Rodziny się odrodziły, ale straty, jakie poniósł idą w tysiące.
- Moja pasieka liczy 80 rodzin - mówi pszczelarz. - Od tego roku zdecydowałem się postawić właśnie na tę działalność i przez zatrucia straciłem większość spodziewanego dochodu. Z 80 uli - 20 straciłem bezpowrotnie, z pozostałych nawet kiedy ogromnym nakładem pracy i pieniędzy udało mi się je odbudować, to zysków nie będzie.
- Jedynie 20 rodzin przyniosło zysk. To za mało na życie. Będę musiał podjąć pracę zawodową żeby utrzymać rodzinę - dodaje pan Sławomir.
To przykre patrzeć, gdy ktoś niweczy dorobek naszej ciężkiej pracy. Tomasz Jurek, który kieruje pelplińskim PZS, przyznaje, że wspomnianych 7 zgłoszeń, to najprawdopodobniej nie wszystkie przypadki zatruć pszczół w rejonie.
Jak do zatrucia dochodzi na początku sezonu, to jeszcze może udać się odbudować rodziny - mówi. - Jednak są one słabsze, potrzebuję więcej czasu i nakładów. Niestety, część rolników nadal stosuje opryski w czasie kiedy jest oblot pszczół. To przynosi ogromne szkody.
POLECAMY NA STREFIE AGRO:
Dobre i złe sąsiedztwo grochu
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?