Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polityk potrafi popsuć wszystko. Nawet sport

Jarosław Popek
Jarosław Popek
Jarosław Popek
Krytyka jest łatwa. Ale o ile bardziej łatwiejsza, gdy osoba jej podlegająca sama się podkłada. W tym przypadku mowa o pani minister sportu Joannie Musze.

Pani minister nie zna się na sporcie, a została nominowana na to stanowisko nie w zupełnie nieistotnym momencie, ale w roku dwóch wielkich sportowych imprez - Euro 2012 i Igrzysk Olimpijskich w Londynie. Igrzyska zostawmy, przejdźmy do Euro 2012. W ostatnich sondażach połowa Polaków wypowiedziała się pozytywnie o naszych przygotowaniach do mistrzostw.
Doceniamy to, co już zostało zrobione, i liczymy na to, że Euro pozwoli na zaprezentowanie naszego kraju jako europejskiego potentata, który nie musi mieć kompleksów wobec większych i bogatszych.

Jednak druga połowa sądzi zupełnie inaczej. Tak jakby nie zauważali tego, że stadiony już stoją, że mimo wszystko dróg nam przybywa, że lecąc za granicę, nie musimy się już ściskać (albo nie będziemy musieli w najbliższej przyszłości się już ściskać) w ciasnych i przestarzałych terminalach lotnisk. Z czego wynika to negatywne postrzeganie?

WSZYSTKO O EURO 2012 W GDAŃSKU

Moja diagnoza jest jedna - z tego, co wyczyniają politycy. Polityka to dziedzina brudna. Nie ma w niej miejsca na uczciwość i przejrzystość, choćby nie wiem jak zainteresowani starali się udowodnić, że jest inaczej. Polityk gra, udaje, kombinuje. I to najczęściej używając do swoich machlojek naszych pieniędzy. Gdy w mediach pojawiła się informacja o gigantycznej premii dla szefa Narodowego Centrum Sportu, którego główną "zasługą" jest to, że tak pilnował budowy Stadionu Narodowego w Warszawie, że spóźnił ją o ponad pół roku, odezwali się właśnie politycy, którzy z minami niewiniątek zaczęli twierdzić, że jest to niemoralne, nieuczciwe, że prawnicy sprawdzą, czy taką premię można wypłacić, etc.

A gdzie byli wcześniej, gdy umowy menedżerskie były podpisywane? Gdzie byli np. w lipcu ubiegłego roku, gdy stadion miał być oddany do użytku? Gdzie byli we wrześniu tegoż roku, gdy mecz Polska - Niemcy z Warszawy musiał być przeniesiony do Gdańska? Czy to nie były wystarczające powody, by menedżera zwolnić lub renegocjować jego umowę?

Zresztą i tak uważam, że tego typu kontrakty są wstydem w naszym kraju. Nie uwierzę w to, że nie można znaleźć wykwalifikowanych fachowców za pieniądze, jakie może zaoferować państwo. W końcu - skąd tylu młodych ludzi po kilku fakultetach pozostaje bez pracy? Właśnie dlatego że wystarczy raz wejść w tryby państwowej układanki, by szwendać się w niej do końca życia. Raz menedżer zbuduje stadion, innym razem drogę, a na koniec zajmie się radą nadzorczą w jakiejś zupełnie innej branży. A pieniążki lecą... Może rozwiązaniem tej sytuacji, rodem z trzeciego świata, byłyby np. konkursy, swoistego rodzaju przetargi na ludzi, którzy mieliby zarządzać wielkimi państwowymi projektami?

Okazałoby się pewnie, że jest wiele osób doskonale przygotowanych do tego typu roli. Ale co trzeba byłoby powiedzieć kolegom, którzy zawsze dostawali tego rodzaju robotę?

I na koniec - a co z panią minister? Pewnie nic. Po Euro będzie się szczyciła swoimi osiągnięciami, też dostanie premię. I pewnie czeka ją kolejna nagroda - stołek ministerialny w jakimś bardziej znaczącym resorcie. Na przykład - finansów.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki