Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pierwszy wtorek tygodnia. Wzięty w dwa ognie

Dariusz Szreter, szef magazynu Rejsy
Są w świecie tym rachunki krzywd, lecz gdy tłum będzie gonił kogoś/ w strzępach munduru ślepą drogą, to póki co uchylę drzwi;/ trwają rachunki wszystkich krzywd, lecz póki co, uchylę drzwi"

Kiedy pierwszy raz usłyszałem te słowa piosenki "Źródło" Jacka Kleyffa, był rok 1982, a może 83. Kolega z roku, Mariusz, puścił mi ją z podziemnej kasety, w świdnickim mieszkaniu swoich rodziców, przyglądając mi się bacznie odrobinę prowokującym wzrokiem w oczekiwaniu na reakcję.

Były to czasy, kiedy każdą imprezę zaczynaliśmy od picia "za zdrowie Mariana", domniemanego autora legendarnego graffiti, które jakoby pojawiło się w jednym z warszawskich przejść podziemnych bezpośrednio po 13 grudnia: "Generale, być może historia ci wybaczy, ale u mnie masz przejebane. Marian".

Dziś nie jestem pewien, czy ten napis to nie kolejna miejska legenda stanu wojennego, powstała dla pokrzepienia serc, ale wtedy, jak większość, chciałem wierzyć, że to fakt. I jak większość życzyłem sobie, by nadszedł dzień, gdy "tłum będzie gonił kogoś w strzępach munduru ślepą drogą", choć perspektywa tego radosnego wydarzenia wydawała się bardzo odległa, jeśli w ogóle realna. Ewentualny dylemat związany z uchylaniem drzwi w takiej sytuacji wydawał się zatem dość abstrakcyjny, ale jednocześnie jakoś tam duchowo i intelektualnie niepokojący.

Nie ulegało dla nas wątpliwości, że owa postać w strzępach munduru to generał Jaruzelski. A gdybyśmy wtedy mieli do dyspozycji Google albo chociaż zwykłą papierową encyklopedię z hasłem "Jacek Kleyff", bez trudu sprawdzilibyśmy, że "Źródło" powstało w połowie lat 70., kiedy nikomu nie śniło się ani powstanie Solidarności, ani jej zdławienie przez Wojskową Radę Ocalenia Narodowego pod przewodnictwem rzeczonego generała.

Pisząc o owym mundurowym, najprawdopodobniej autor miał zatem na myśli zwijających go i przesłuchujących w tamtych czasach funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa. Ba, gdybyśmy czytali wywiad rzekę z Kleyffem, dowiedzielibyśmy się, że podczas jednego z zatrzymań odgrywającemu dobrego esbeka porucznikowi, który usiłował wydobyć z niego jakiekolwiek zeznania, Kleyff podyktował tekst tej właśnie piosenki. Informując go przy okazji, że w ten właśnie sposób funkcjonariusz przyczynił się do powielenia zakazanego tekstu.
Ale "Rozmowy" z Kleyffem czytać nie mogliśmy, bowiem została wydana niedawno, a mnie - w ramach wakacyjnego nadrabiania zaległości czytelniczych - udało się z nią zapoznać dopiero teraz.

Biografia Kleyffa układa się w żywot człeka niepokornego - z jednej strony wobec systemu, w którym dorastał i przeżył sporą część wieku dojrzałego. Pierwszy raz podpadł komunistom w marcu 1968 roku. Potem, w latach 70., podpadał już regularnie, jako członek kabaretu Salon Niezależnych (który zresztą szybko dostał zakaz występów), sygnatariusz "niesłusznych" listów, współpracownik KOR jeżdżący z pieniędzmi do wyrzuconych z pracy robotników z Radomia. Kolegował się albo nawet przyjaźnił z wieloma działaczami antykomunistycznej opozycji. Jako swoich mentorów wymienia przede wszystkim Jacka Kuronia i Marka Edelmana, ale też innego podziemnego barda, Jana Krzysztofa Kelusa, z którym przyjaźni się do tej pory.

Mimo wszystko. "Nie podzieli nas chyba też smoleński zamach, którego istnienia raczej ja nie dopuszczam. (…) Janek uważa, że wszystko jest oszukane, a ja, że sporo, ale nie wszystko, więc mało o tym rozmawiamy" - zapewnia. W kręgu jego znajomych były/są także takie postacie jak - z jednej strony Mirosław Chojecki, Seweryn Blumsztajn, Adam Michnik, a z drugiej Zofia i Zbigniew Romaszewscy, Marcin Wolski, Jan Pietrzak, a nawet Antoni Macierewicz. Pietrzak odmówił mu niedawno zgody na wykorzystanie tytułowego wersu jego sztandarowego hitu. W wersji Kleyffa miało to brzmieć: "Żeby Polska, żeby Polska, żeby Polska była Polską! I żeby Niemce, żeby Niemce, żeby Niemce dały więcej...".

Książka, poza zabawnymi anegdotami oraz masą interesujących przemyśleń o sprawach drobnych i ostatecznych, przynosi portret człowieka podążającego przez życie swoją ścieżką, i który walczy o prawo do bycia osobnym. Kleyff usiłuje wyrwać się tym, którzy chcą go z tych czy innych względów przyporządkować jako poetę, barda opozycji, kombatanta walki z komuną, pół-Żyda, hipisa, buddystę i co tam jeszcze...

Czy jednak nie pozostając obojętnym na to, co dzieje się wokół, również w sferze politycznej, można uniknąć zaszufladkowania? Kleyff potrafi robić rzeczy na przekór. W ostatnich wyborach samorządowych poparł w Warszawie kandydata PiS na prezydenta, Czesława Bieleckiego, a także wystosował list otwarty do KRRiTV oprotestowujący nieprzyznanie częstotliwości cyfrowej dla Telewizji Trwam (z mottem z Woltera: "Nie zgadzam się z wami, ale oddam życie, byście mogli swobodnie głosić swe poglądy"). Ale w 2011 roku napisał piosenkę "Źródło II", w której znalazł się taki fragmencik: "Jedni krzyczą »to złodzieje!«, tamci o nich »to wariaci!«,/ potem biorą mnie w dwa ognie i pytają co ja na to./ (…) co ja na to, a ja wolę stracić ze złodziejem,/ wolę stracić ze złodziejem, niźli zyskać z psychopatą".

Tak to już jest w krainie dwóch ogni. Z jednym trzeba w końcu stanąć twarzą w twarz.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki