Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Papież każdego chciał uwrażliwić

Jarosław Zalasiński
Refleksje po Światowych Dniach Młodzieży i wizycie papieża Franciszka.

Po tej pielgrzymce pozostanie w naszej pamięci wiele obrazów i scen. Na pewno papież Franciszek modlący się w milczeniu w celi śmierci w Auschwitz. Ta scena i to milczenie to zresztą być może najmocniejsze znaki obecności papieża Franciszka w Polsce. Po drugiej stronie można by umieścić radosne morze różnokolorowych flag nad krakowskimi Błoniami czy w podkrakowskich Brzegach, śpiewy i tańce pielgrzymów przed kamerami telewizji z całego świata, spontaniczne odkrzykiwania papieżowi, gdy sam zachęcał do tego młodych słuchaczy jego przemówień. Entuzjazm, który zresztą śledzącemu telewizyjne relacje mógł się po jakimś czasie przejeść. Dobrze, że Światowe Dni Młodzieży miały także swoją medytacyjną stronę, niepokazywaną przez kamery, ale przecież co najmniej tak samo ważną…

Z pewnością zapamiętamy także dramatyczne świadectwo młodej Syryjki Rand, no i oczywiście papieża Franciszka sunącego tramwajem przez Kraków albo machającego z okna zwykłego papieskiego volkswagena. Papież nic się nie zmienił od czasów, gdy jeszcze jako prymas Argentyny jeździł po Buenos Aires środkami komunikacji miejskiej. Widok papieskiego samochodziku pośrodku długiej kolumny wypasionych aut, wśród całej tej gigantycznej celebry papieskich odwiedzin kolejnego kraju - bezcenne. Mógł się przypomnieć wjazd Jezusa do Jerozolimy na osiołku.

I pewnie także zapamiętamy osiemdziesięcioletniego Franciszka, który wprawdzie potknął się przy ołtarzu na Jasnej Górze, ale nader żwawo wspinał się na podest podstawiony do okna przy Franciszkańskiej. Zanim pojawił się przed oczekującym go tłumem, upewniał się jeszcze u kogoś, jak powiedzieć „dobry wieczór”. To okno było równie ważnym nawiązaniem do Jana Pawła II, jak częste wspominanie polskiego papieża przez Franciszka w jego wystąpieniach. Kto chciałby nadal przeciwstawiać sobie Wojtyłę i Bergoglio, „tradycjonalistę” i „postępowca”, będzie miał z tym chyba teraz większy niż dotąd kłopot.

Wypominki

W oknie przy Franciszkańskiej Franciszek w jeszcze inny sposób nawiązał do Jana Pawła II: zrobił coś, czego nikt się nie spodziewał. Gdy wszyscy nastawili się na jakąś żartobliwą katechezę a la Karol Wojtyła, papież nieoczekiwanie wspomniał wolontariusza Światowych Dni Młodzieży, młodego grafika komputerowego, który był m.in. projektantem logo ŚDM i papieskiego ornatu. Maciek Cieśla chorował na raka, zmarł 2 lipca. „Muszę Wam powiedzieć coś, co troszkę zasmuci Wasze serce. To jest historia życia jednego z Was. Miał 27 lat, studiował grafikę i porzucił pracę, by być wolontariuszem ŚDM. I wszystkie te rysunki na flagach są jego” - powiedział Franciszek zgromadzonym pod oknem wiernym, którzy spodziewali się zapewne wszystkiego, tylko nie nekrologu. Maciek Cieśla stał się następnego dnia bohaterem mediów, każda z redakcji uznała za swój obowiązek opowiedzieć historię jego życia i ostatnich stu dni jego zmagań z chorobą. Pytanie, czy dzisiaj ktoś jeszcze, poza przyjaciółmi i rodziną, pamięta jeszcze nazwisko Maćka? Papież wówczas pamiętał. Ba, pamiętał także, by już po pielgrzymce wspomnieć o dwóch osobach, które zmarły w trakcie Światowych Dni Młodzieży: Susanne, rzymiance, która w drodze powrotnej do domu zmarła w Wiedniu na zapalenie opon mózgowych, oraz Annę Marię Jacobini, włoską dziennikarkę, która relacjonowała wydarzenia ŚDM dla telewizji RAI i zmarła w Krakowie 30 lipca, najpewniej na zawał serca.

Jest w tym wspominaniu osób zmarłych przez Franciszka coś symptomatycznego. Jak gdyby papież nie tracił z pola uwagi nikogo, jakby na każdego chciał mieć baczenie. Tak właśnie, według zgodnych świadectw, patrzył na spotykane osoby Jan Paweł II… Rzecz może się wydać błaha, mało ważna w perspektywie wszystkich składających się na Światowe Dni Młodzieży wydarzeń i słów, ale w końcu czy papież Franciszek nie zachęcał w Częstochowie, by głębszego sensu szukać w sprawach „małych, bliskich i konkretnych”? Franciszkowe wypominki zmarłych to może dobra ilustracja papieskiego myślenia w kategoriach konkretnego pojedynczego człowieka, jego życia i także jego odchodzenia.

Bliźni

W masie komentarzy, jakie pojawiły się już w trakcie ŚDM i po ich zakończeniu, dominuje tymczasem, powiedzieć by można, szeroka perspektywa. Zastanawiamy się, co papież powiedział do nas i o nas, a nie do mnie. I interpretujemy różne jego słowa tak, by odpowiadały naszym przekonaniom. Tak jakbyśmy uparli się, by po pielgrzymce papieża do Polski zbiorowo ilustrować jeszcze jedną, niewspomnianą przez Franciszka ewangeliczną mądrość o belce we własnym oku i źdźble w oku bliźniego.

Wystarczy poczytać, na ile sposobów zostały zinterpretowane wszystkie słowa papieża o „uchodźcach i imigrantach”. Powracały: właśnie te dwa słowa, niemal w każdym wystąpieniu, z pewnością świadomie przez papieża zestawiane, tak by trudno było papieskie myślenie zawęzić tylko do jednego tylko wymiaru, jednego aspektu problemu, jakim żyje dzisiaj Europa - a jednak każdemu komentującemu udawało się tak je obrócić, by okazywały się formą potwierdzenia własnych przekonań i - to przede wszystkim - negatywną oceną przekonań przeciwnych.

Tymczasem Franciszek nie chciał być może nikogo przekonywać, w takim znaczeniu, że miałby nawracać na jakąś polityczną tezę. Za to z pewnością chciał każdego uwrażliwić. A stać się wrażliwym na drugiego człowieka można dopiero wówczas, gdy stanie on przed nami - no właśnie - w swojej konkretności. Dlatego Franciszek w czasie czuwania 30 lipca powiedział do pielgrzymów: „Istnieją rzeczywistości, których nie rozumiemy, ponieważ widzimy je tylko przez jakiś ekran (telefonu komórkowego lub komputera). Ale kiedy nawiązujemy kontakt z życiem, z tymi konkretnymi istnieniami, które nie są już zapośredniczone przez ekrany, wówczas dzieje się z nami coś mocnego, odczuwamy wszyscy zaproszenie do zaangażowania”.

Zaangażowania - ale jakiego? I tu Franciszek używał słów spoza języka polityki, nie nawoływał do żadnych konkretnych politycznych aktów. Mówił tylko (to „tylko” należałoby wziąć w cudzysłów) o „braterstwie”, „przyjaźni”, „bliskości”. Jeśliby te wezwania Franciszka brać właśnie nie abstrakcyjnie, tylko konkretnie, należałoby się serio zastanowić, czy możemy się zdobyć na zastosowanie któregoś z tych słów w stosunku do jednej choćby osoby…

Dlatego najciekawszym polskim komentarzem do pielgrzymki papieża do Polski wydało mi się to, co wydarzyło się na krakowskich Błoniach pomiędzy Tomaszem Terlikowskim i księdzem Adamem Bonieckim. Terlikowski, katolicki gorliwy tradycjonalista, był od wieków twardym polemistą księdza Bonieckiego. Nie zmienił, rzecz jasna, przekonań, ale dopadł księdza Bonieckiego, by się z nim pojednać. Zamiast próbować zmieniać jego przekonania, zrobił ten jeden krok w jego stronę, co zostało bardzo dobrze przyjęte: wspólna sweet focia Terlikowskiego i ks. Bonieckiego trafiła potem do internetu.
Przykład do przemyślenia.

Na kanapie

Słowa papieża wypowiedziane w Polsce miały też jednak pewnego zbiorowego, a nie tylko pojedynczego adresata. Nie byli nimi, wbrew pozorom, wyłącznie ludzie młodzi. Adresatem wielu słów papieża byli ludzie w każdym wieku, za to tak samo egoistyczni, zamknięci na siebie, bez relacji z drugimi, niezdolni do wyjścia w stronę innego człowieka. Ten rodzaj egocentryzmu wydaje się chyba dzisiaj papieżowi najpospolitszą i najcięższą duchową chorobą Europy, prowadzącą z czasem do bierności, apatii albo do zapełniania duchowej pustki takimi czy innymi używkami.

Wychodzenie z takiego egoistycznego zamknięcia, zachęcał papież, to zawsze życiowa przygoda, a bycie miłosiernym, czyli wrażliwym na drugiego, jest przygodą najatrakcyjniejszą.

I to przede wszystkim wydaje się po tej pielgrzymce tezą do przemyślenia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki