Otworzyła lodówkę. Piwo i butelka polskiej wódki leżały wciśnięte pomiędzy pomidory i sałatę. Na najwyższej półce stał tort z wiśniami, czekoladą i całą masą bitej śmietany, a niżej szarlotka, którą zrobiła specjalnie na dzisiejszą okazję.
„Kurt powinien już dawno tu być”, pomyślała.
Była zdenerwowana. Otworzyła puszkę piwa i zapaliła papierosa. Nie miała ochoty ani na telewizję, ani na radio. Zaręczyny z Kurtem przesłoniły jej cały świat. W myślach wybierała mu już garnitur, a sobie ślubną suknię: białą falbaniastą, bo po co wszyscy mają widzieć. I koniecznie z welonem i sztucznymi perłami… A po ślubie zamieszkają w domu jego rodziców, w Schwarzwaldzie, ale dziecko urodzi tutaj, w Polsce. I tutaj je też ochrzci.
„Dlaczego go nie ma? Przecież wiedział, że specjalnie zwolniłam się z pracy, żeby to wszystko przygotować.”
Kurt mieszkał za Odrą, we Frankfurcie. Od paru miesięcy przechodził wieczorami na polską stronę. Wstępował do baru, w którym pracowała Marzena. Wypijał pięć butelek Lecha, wypalał pół paczki f6 i około dwunastej wracał do domu. Kiedyś powiedział jej, że w „Smoku” nie zjawił się przypadkiem – przecież mógł trafić do innej z dziesiątek takich samych nadgranicznych knajp – i to, że wybrał właśnie ten bar, i że spotkał w nim Marzenę jest potwierdzeniem jego teorii… Kurt wierzył bowiem w istnienie dobrego i złego fatum. Twierdził, że nic nie dzieje się bez powodu, ponieważ każdy człowiek został, jeżeli nie stworzony, to przynajmniej zaprogramowany do wypełnienia jakiejś misji – bez względu na to, czy jest to coś zupełnie banalnego, czy coś, od czego zależeć będą losy świata.
– No bo pomyśl, czy to przypadek, że urodziłem się tysiąc kilometrów stąd? Dlaczego moja matka nie wyszła za amerykańskiego żołnierza, albo za szwajcarskiego chłopa? Może byłbym teraz Amerykaninem i nie musiałbym pokutować za niemieckie grzechy. Widzisz, każdy z nas nosi w sobie gen szczęścia, albo gen nieszczęścia. Od tego, jakie otrzymaliśmy od Boga zadanie zależy nasze życie… A ty? Czy wiesz już co w sobie nosisz?
Takie pytania Kurt stawiał nie tylko Marzenie. Pozornie naiwny, pozornie obojętny, w rzeczywistości prowokował agresywne odpowiedzi. I może dlatego Niemcy, którzy tak jak on przychodzili do „Smoka” napić się tańszego piwa, nie mieli ochoty z nim rozmawiać. Czasem jego łamanej polszczyzny słuchali Polacy, ale tylko dopóki stawiał im piwo… Marzena była chyba pierwszą osobą, która słuchała go z takim zainteresowaniem i chyba jako jedyna dostrzegała w tym co mówi jakieś logiczne ciągi – tyle, że rodzaj logiki Kurta nie miał nic wspólnego z jej logiką. Zresztą wcale nie próbowała odpowiadać na te pytania. Kochała go, i tak naprawdę tylko to się dla niej liczyło… Siedząc za barem naprzeciwko Kurta, patrzyła jak gestykuluje, jak odgarnia z czoła przydługą grzywkę, i jak osuwa się w otchłań pijackiego niebytu.
Marzena nie lubiła kiedy Kurt się upijał. Sama też starała się nie pić, zwłaszcza od czasu, kiedy dowiedziała się, że jest w ciąży. Jej jednak było łatwiej – uciekła przecież z domu przez wódkę… Była pewna, że Kurt przestanie pić, kiedy urodzi się ich dziecko… A jednak czasem, patrząc na niego, widziała swojego ojca: pijanego, utytłanego błotem i odchodami. I matkę, która też piła całe życie – jeszcze do niedawna zdarzało się, że sąsiedzi znajdowali ją nad ranem pod blokiem: okradzioną, pobitą, nieprzytomną.
Zegar znowu zaczął wybijać pełną godzinę i Marzena ponownie spojrzała w jego tarczę: wypolerowaną i lśniącą jak słońce. Nawet nie zauważyła, kiedy minęły dwie godziny. Ani że wypiła cztery puszki piwa… Teraz pytania Kurta stały się zupełnie proste. Marzena odczytywała je na zupełnie innym poziomie. W tej chwili nie liczyły się już pojedyncze słowa, lecz atmosfera. Nie liczył się też ani czas, ani przestrzeń. Wszystko działo się poza nimi.
– Gdzie on jest? Gdzie jest ten pijak? – wyszeptała.
Narzuciła na plecy pelerynę i wybiegła w deszcz. Podwórko tonęło w ciemnościach. Z okien dwukondygnacyjnych kamienic słychać było pobrzękiwanie talerzy, sztućców i szklanek. Marzenie wydawało się, że słyszy melodię niemieckiej kolędy, którą kiedyś przed zaśnięciem śpiewała jej babcia… Ale przecież ona nie żyła już od dwudziestu lat, więc to musiała być jakaś zupełnie inna melodia. Marzena zatrzymała się jednak, ale w tej samej chwili głos umilkł. Teraz słyszała już tylko nieznośny szum, dobiegający gdzieś z wnętrza czaszki… Ten szum słyszała zawsze, kiedy się upiła, i kiedy ogarniała ją ta dziwna niemoc; ta dziwna bierność, która obezwładniała ją do tego stopnia, że miała wrażenie, iż przestaję być sobą. I że jej ciało zaczyna żyć własnym życiem, że nie liczy się nic poza instynktami – zaspakajanie pragnienia, głodu i popędu seksualnego. A kiedy Kurt zapytał ją o te geny, zrozumiała, że tamta niemoc wywołana jest właśnie przez gen śmierci – to on jest tym pijackim fatum, które dziesiątkuje jej rodzinę od kilku pokoleń… Ale teraz przecież musiała iść w ten deszcz i w tę ciemność. Musiała odnaleźć Kurta.
Nie było go w żadnej knajpie, postanowiła więc przejść na drugą stronę Odry. Nigdy nie robiła tego sama, tym bardziej w nocy – Kurt mówił jej, że po drodze ktoś może ją skrzywdzić… Minęła postój taksówek i dancing, przed którym jak zwykle stali samotni podpici mężczyźni. Znała ich, bo niektórzy z nich przychodzili do „Smoka”. Na jej widok zamilkli. Czuła, że coś się stało. Wreszcie któryś powiedział jej, żeby wracała do domu, bo Kurt nie żyje.
– Skiny czekały na niego za mostem. Zwiał między bloki, pewnie myślał, że ktoś otworzy mu drzwi, albo zadzwoni po gliny. Ale ludzie pozamykali się i nikt nic nie słyszał… Wiesz jak to jest; każdy się boi. Kurt zeskoczył z dachu, ale…
– Gdzie on teraz jest? – zapytała Marzena.
– Niemcy już go zabrali. Z jakąś godzinę temu.
– To nieprawda! – krzyknęła.
Marzena biegła wzdłuż wałów, w stronę portu jachtowego. Widziała jego światła, jak zataczają coraz większe kręgi nad wodą, jak skrzą się pomiędzy falami deszczem ognia. A kiedy nie mogła już złapać tchu, usiadła i zapaliła papierosa. W rzece odbijał się księżyc. Z budki strażniczej usłyszała niemiecką kolędę swojej babci. Wtedy zaczęła wymiotować.
Niedziele handlowe mogą wrócić w 2024 roku
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?