Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Opowieści nie tylko o śmierci. Krucjata [OPOWIADANIE]

Krzysztof Maria Załuski
Krzysztof Maria Załuski
pixabay
Meczet jeszcze nie płonął. Tamci mężczyźni dopiero wrzucali przez okna butelki z benzyną. Dwaj wybijali szyby w sąsiednim budynku. Jeden malował coś sprayem na murze.

Z tej odległości Rosa nie mogła jednak odczytać liter. W mroku widziała tylko swastykę i szubienicę, na której wisiał półksiężyc… Kiedy w kilka minut później z okien świątyni wypełzły najpierw kłęby czarnego dymu, a w chwilę potem jęzory ognia, policji nadal nie było. Nie było także straży pożarnej i ambulansu.

A przecież Rosa dzwoniła po pomoc już dobre półgodziny temu. I na pewno nie ona jedyna.

„To niemożliwe, żeby w tym mieście nie było nikogo, komu los niewinnych ludzi byłby obojętny”, pomyślała.
Ulica nadal była pusta. Ogień okopcił już białe mury meczetu i sięgał teraz do połowy wysokości kilkunastometrowego minaretu. Podpalacze już dawno uciekli, a mimo to nikt nie wyszedł na ulicę, nikt nie próbował gasić świątyni – muzułmanie pewnie bali się wyjść z domów, a chrześcijanie i żydzi obserwowali zza firan płonące zabudowania.

I wtedy Rosa przypomniała sobie własne dzieciństwo; przypomniała sobie jak przed laty w zupełnie innym mieście, w dalekiej Europie płonęła synagoga… Ale tamten pożar, pomimo że żarzył się przez całe życie w jej pamięci, istniał jakby w innym wymiarze, w rzeczywistości, która nie do końca była jawą i nie do końca snem.

Rosa była wtedy małą dziewczynką i niczego nie rozumiała: ani dlaczego ojcowie jej koleżanek podpalili bożnicę, w której modliła się z rodzicami i sąsiadami, ani dlaczego nie wolno jej było samej wychodzić na podwórko kamienicy, w której mieszkali. Nie rozumiała także dlaczego wszyscy jej bliscy musieli uciekać z własnego miasta, z własnego kraju aż za ocean… Ojciec zawiózł ich wtedy z matką do Hamburga, skąd popłynęli ogromnym, brudnym statkiem do Nowego Jorku. Z tamtej podróży Rosa zapamiętała straszny sztorm, podczas którego była chora i bała się, że wszyscy zatoną. Zapamiętała także, że po kilku dniach morze się uspokoiło, i że chodziła z ojcem po wszystkich pokładach tego ogromnego, rdzewiejącego statku. Ojciec pokazywał jej niemieckich żydów, którzy tak jak oni uciekali za ocean przed Hitlerem.

– Widzisz ilu nas jest? Damy sobie radę i w Ameryce. A naziści jeszcze za to wszystko zapłacą – powtarzał z zapamiętaniem.
Ale Rosa go nie słuchała, patrzyła w wodę i myślała o koleżankach, których już nigdy nie miała zobaczyć. Zastanawiała się, dlaczego wszyscy Niemcy mieliby płacić za jakiegoś Hitlera? Dlaczego cały naród musi cierpieć przez jakiegoś obłąkańca? A potem, już jako nauczyciel akademicki, wielokrotnie zastanawiała się nad problemem odpowiedzialności zbiorowej – nie tylko Niemców. I doszła do wniosku, że odpowiedzialność zbiorową wymyślili politycy. Wymyślili ją tylko po to, by wzniecać jeszcze większą nienawiść pomiędzy narodami, i żeby zyskiwać tym samym przyzwolenie społeczne na fizyczne zniszczenie ekonomicznego wroga. Napisała nawet na ten temat kilka książek, ale nie udało jej się zainteresować nimi żadnego wydawcy. Próbowała też rozmawiać na ten temat z mężem – Sean wolał jednak pub i towarzystwo innych, rudych jak on Irlandczyków. Z kolei syn, Julian, wprawdzie słuchał ją uważnie, ale kiedy pytała go wprost, co o tym wszystkim sądzi, mówił jedynie:
– Mamo, tamta wojna już dawno się skończyła. A teraz Niemcy są okay.

Tego rodzaju tłumaczenie do Rosy jednak nie docierało. Nie potrafiła zrozumieć dlaczego jedne narody najpierw w mediach nazywa się śmiertelnymi wrogami Stanów Zjednoczonych, a potem nagle stają się one ich sojusznikami; dlaczego bojownik o wolność z czasem zamienia się w terrorystę, a terrorysta w bojownika? Czym tak naprawdę jest zachodnia demokracja? Dla niej wszystko to było hipokryzją, najobrzydliwszym z obrzydliwych kłamstw, bo uprawianym w imię rzekomej wolności i prawa… I może dlatego Rosa nie potrafiła teraz, po tym co się stało na Manhattanie, tak jak jej amerykańscy sąsiedzi nienawidzić ani tego Saudyjczyka bin Ladena, ani muzułmanów jako takich… I może właśnie z powodu tych wątpliwości, przez całe życie nie potrafiła przekonać się do tego kraju, do tych nikczemnych, zakompleksionych pastuchów, do ich wszechobecnych flag, nacjonalistycznych pieśni, do ich megalomani, szowinizmu i pospolitego chamstwa.

Zasłaniając kotarę, przypomniała sobie słowa ojca:
– Zobaczysz, w Ameryce wszystko będzie inne. Tam jest szacunek dla człowieka, jest demokracja i tolerancja… Amerykanie kochają wolność i prawo. W ich kraju nikt nikogo nie prześladuje ani za kolor skóry, ani za poglądy, ani za religię.
I pomyślała, że kiedyś w to wszystko wierzyła, że przynajmniej chciała w to wierzyć. Ale potem, kiedy jej bliscy umarli – i jej rodzice, i mąż, i przyjaciółki, a teraz jej jedyny syn – coś w niej pękło, runęła cała nadzieja, cała ufność i cała wiara… Julian pracował w Nowym Jorku w dziale sprzedaży jakiejś firmy medycznej i przyjeżdżał do domu tak rzadko, że czasem Rosa zapominała o jego istnieniu. A teraz, w tym koszmarnym zamachu na Manhattanie, zginął naprawdę i już go nigdy więcej nie zobaczy.

Rosa odeszła od okna. Włączyła telewizor i przez chwilę szukała programu z lokalnymi wiadomościami. Wszystkie kanały retransmitowały jednak tylko dziennik CNN; wszędzie w nieskończoność zapadały się płonące wieże World Trade Center. Na ich tle politycy całego świata nawoływali do krwawej krucjaty przeciwko muzułmanom. Przerzucając programy, Rosa zastanawiała się, kto z nich na tej zbrodni najwięcej zarobi.

I wtedy przypomniała sobie jeszcze raz ojca, jak umierając przywołał ją do siebie i powiedział:
– Wybacz Różyczko, pomyliłem się… Ten świat jest takim samym światem, jak tamten, z którego uciekliśmy. I dlatego kiedyś Bóg go unicestwi… Ale nie trzeba żałować świata, w którym jedni ludzie zarabiają pieniądze na śmierci i krzywdzie innych ludzi.
Rosa wyłączyła telewizor i położyła się do łóżka. Zanim zasnęła, pomyślała jeszcze, że tym razem ojciec rzeczywiście się pomylił, bo zło przebrane za dobro jest niezniszczalne.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki