Nikt nie wątpi, że skutki te były bardzo duże, kłótnie dotyczą tego, czy przyniosły więcej pozytywów niż szkód.
Z całą pewnością Margaret Thatcher wyciągnęła brytyjską gospodarkę z marazmu lat 70. Odwoływała się do starych fundamentów kapitalizmu: wolności, odpowiedzialności za własny los, przedsiębiorczości. Była przekonana o absolutnej przewadze prywatnej własności nad publiczną, rynku nad ingerencją państwa, interesu indywidualnego nad zbiorowym.
Sprywatyzowała niemal wszystko, co po wojnie znacjonalizowali labourzyści. Zniosła wiele krępujących swobodę działalności gospodarczej ograniczeń. Starała się usilnie zmniejszyć wpływ państwa na rynek. Wlk. Brytania ruszyła do przodu. To dopiero za jej rządów Londyn, ściśle rzecz ujmując - słynne City, stało się jednym z najważniejszych centrów światowych finansów. Tzw. Big Bang w 1987 roku, czyli daleko idąca deregulacja tamtejszego rynku finansowego, był jednym z kluczowych punktów zwrotnych dla brytyjskiej gospodarki. Tradycyjna, oparta na produkcji przemysłowej struktura odeszła do przeszłości. Początek tych zmian dało złamanie potęgi związków zawodowych, których naturalnymi bastionami były górnictwo, przemysł stoczniowy i inne tradycyjne gałęzie tzw. realnej gospodarki. Dziś, borykając się z kryzysem, eksperci są znacznie bardziej krytyczni wobec thatcheryzmu niż wcześniej. Bo przecież to zdominowanie sfery realnej przez sferę finansową było zasadniczą przyczyną obecnych kłopotów.
Premier Thatcher, stawiając na rozwój przedsiębiorczości indywidualnej, walczyła zaciekle z inflacją, która doskwierała wówczas ludziom znacznie bardziej niż bezrobocie. Obniżała podatki , cięła równolegle wydatki budżetowe. Popularność pani premier zaczęła szybko spadać, gdy Brytyjczycy uznali, że zwycięstwo nad inflacją jest trwałe i zaczęli oczekiwać szybszego wzrostu, a przede wszystkim redukcji rosnącego bezrobocia. A na tym polu thatcheryzm nie był zbyt efektywny. Rosnące różnice dochodowe, gorszy dostęp do publicznej służby zdrowia, edukacji, ograniczona pomoc społeczna - to wszystko sprawiło, że akceptacja dla działań Margaret Thatcher wyczerpała się.
Gwoździem do jej politycznej trumny okazał się "poll tax", czyli podatek pogłówny. Pozornie mało znaczący, określany przez władze komunalne, został uznany przez większość obywateli za kompletnie niesprawiedliwy. 31 marca 1990 roku doszło do masowych, gwałtownych demonstracji. Partia Konserwatywna zrozumiała, że musi zmienić lidera. Margaret Thatcher zastąpił John Major. Zniósł podatek "od głowy", zastępując go bardziej skomplikowanym podatkiem od majątku. Sprawa nie miała kluczowego znaczenia ani dla finansów publicznych, ani dla kieszeni podatników. Była kroplą, która przelała kielich zmęczenia wyrzeczeniami wynikającymi z wcześniejszych reform. Margaret Thatcher nigdy już nie odzyskała politycznej pozycji. Pozostała jednak ikoną liberalizmu, osobą kontrowersyjną, ale bez względu na okazywane jej sympatie lub antypatie taką, która w powszechnej opinii odegrała ogromną rolę w politycznie burzliwych czasach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?