Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O tysiąc słów za dużo

Dariusz Szreter
Niebawem minie 16 lat odkąd po raz pierwszy stanąłem przed surowym (jak mi się wtedy zdawało) obliczem redaktora Tadeusza Skutnika, ówczesnego szefa "Rejsów", jako nowy sekretarz działu. Niemal wszystko się w naszym piątkowym magazynie od tego czasu zmieniło, poza krzyżówką, "Dzienniczkiem" Zbigniewa Jujki, autosalonem Marka Ponikowskiego oraz felietonistami: Janiną Wieczerską i Janem Chrzanem.

Oboje niegdyś aktywnie uczestniczyli w organizowanych przez Krzysztofa Skibę dorocznych biesiadach felietonistów, ale od jakiegoś czasu zaprzestali tam bywać. Mimo to przed dzisiejszą, jubileuszową 20. biesiadą przekazałem im zaproszenia od organizatorów.

Jan Chrzan, felietonista starej daty (chociaż nie dowierzam, że - jak pisał w jednym ze swoich tekstów - jego dzieciństwo przypadło na okres powstania styczniowego) w charakterystyczny dla siebie sposób zdystansował się od imprezy: Panie Dariuszu, a skąd niby ci felietoniści? Kto dziś jeszcze pisze felietony? Ja bardzo lubię to towarzystwo, które tam przychodzi, ale to raczej satyrycy, a to nie to samo.

- Felietonów prawie nikt nie pisze, bo nie ma gdzie ich publikować - tłumaczyłem. - Gazet coraz mniej. Czytelników też. Taki to już świat.

Ta nasza rozmowa zbiegła się z informacją, że jeden z najbardziej zasłużonych i poczytnych tygodników opinii od nowego roku zmniejszył swoim felietonistom zamawianą długość tekstów o 15 procent. Rzecz byłaby zrozumiała, gdyby uzyskaną w ten sposób powierzchnię przeznaczono na coś innego - teksty innych autorów albo choćby reklamy.

A tu nic z tych rzeczy, redakcja po prostu zwiększyła marginesy. Wygląda to trochę tak, jakby dając więcej światła po bokach ośmielała czytelnika: "skuś się, to nie taki wysiłek, może uda ci się dotrwać do końca". Innymi słowy gazeta zwraca się w stronę czytelnika, który - jakby to paradoksalnie nie brzmiało - nie lubi czytać. Czy redakcja patrzy w przyszłość czy raczej zakłada sobie pętlę na szyję?

Skoro jedno zdjęcie - jak się często powtarza - warte jest więcej niż tysiąc słów, a praktycznie każdy nosi przy sobie aparat fotograficzny w telefonie, można się spodziewać, że umiejętność czytania tekstów bardziej skomplikowanych niż te na żółtym pasku w TVN24 stanie się niebawem sztuką elitarną. O umiejętności pisania poprawnie i z sensem nie wspominając.

Czytaj więcej felietonów Dariusza Szretera

W sfilmowanej przez Francois Truffauta powieści Raya Bradbury'ego "451 stopni Fahrenheita" opisane jest społeczeństwo przyszłości, w którym pali się książki, żeby nie odciągały od oglądania telewizji. Dziś brzmi to mało realistycznie. Czytaczy nie trzeba prześladować. Są gatunkiem wymierającym. Ostatnie osobniki można jeszcze spotkać w gdańskich tramwajach, gdzie wystawiono dla nich książki do poczytania w czasie jazdy, niczym karmę dla żubrów w leśnych paśnikach.

Możesz wiedzieć więcej! Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki