Długa lista zakazanych produktów objęła nie tylko szkolne sklepiki, ale również stołówki . Od początku roku minął zaledwie tydzień, a rządowa dieta wykończyła już kilku ajentów i wzbudziła protesty licealistów. Znikające sklepiki i automaty akurat mnie nie martwią, bo nigdy nie byłam ich zwolenniczką. I to nie ze względu na jakość sprzedawanych w nich produktów, a raczej z troski o tych uczniów, którzy nie dostają kieszonkowego.
Jednak co do rządowej diety, nie mam złudzeń. Na plajcie szkolnych sklepików zyskają te, które stoją obok szkoły. Bo nawyków żywieniowych nie zmienią żadne zakazy, je po prostu wynosi się z domu. O zdrowy smak u dzieci powinni od małego dbać rodzice, tak samo jak o drugie śniadanie i ruch (na lekcjach wuefu się nie umiera, więc po co zwalniać z nich pociechy?). A rząd - jeśli naprawdę zależy mu na zdrowym żywieniu obywateli - powinien też przyjrzeć się producentom śmieciowej żywności.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?