Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mieszkańcy Zbychowa: Nie chcemy mieć wychodka dla letników zamiast lasu

Tomasz Słomczyński
Na zdjęciu od lewej stoją protestujący przeciwko dewastacji środowiska mieszkańcy Zbychowa: Krzysztof Wargola, Robert Turzyniecki, Barbara Janczaruk, Aleksander Potrac, Małgorzata Turzyniecka, Katarzyna Sowa, Michał Kostkowski
Na zdjęciu od lewej stoją protestujący przeciwko dewastacji środowiska mieszkańcy Zbychowa: Krzysztof Wargola, Robert Turzyniecki, Barbara Janczaruk, Aleksander Potrac, Małgorzata Turzyniecka, Katarzyna Sowa, Michał Kostkowski Tomasz Słomczyński
Przy jeziorze Wyspowo stoi około stu przezroczystych domków letniskowych. Są przezroczyste, bo nie widać ich zza biurek. Teraz urzędnicy przecierają oczy ze zdumienia. Albo udają, że to robią.

Pojawił się nagle na drodze między domkami letniskowymi. - A wy co tu robicie?
Z jednym z mieszkańców wsi Zbychowo przechadzamy się po lesie, robimy zdjęcia.
- Fotografujemy przyrodę.
- A ja słyszałem, że zdjęcia pniakom robicie.
- A kim pan jest?
- Jestem właścicielem tego terenu.
- A ja jestem dziennikarzem.
- O co wam chodzi? - pyta właściciel terenu.
- Doszły mnie słuchy, że te wszystkie domki tutaj stoją nielegalnie
- No i co z tego? Są zalegalizowane w skarbówce. Chodzicie tu, jakby tu była nie wiadomo jaka afera...
Mój towarzysz, mieszkaniec Zbychowa nie wytrzymuje:
- Bo afera jest taka, że gówna płyną do jeziora. To jest afera.

***

Pocztówka z majówki znad jeziora Wyspowo w Zbychowie, złożonych w jeden obrazek kilka fotografii. Na pierwszej seledynowo-pistacjowa buda z dykty, tuż obok cztery następne. Na drugiej wychodek - drewniana budka z deską z wyciętym otworem, stoi metr od domku. Na trzeciej widać rurę kanalizacyjną wpuszczoną w grunt. Na czwartej ognisko nad jeziorem - dymi sterta śmieci, następne worki czekają w kolejce zawieszone na gałęziach. Na piątej zasypana gruzem droga. Na szóstej trwają prace budowlane - robotnicy kładą blachę falistą na dach kolejnej budy. Napis: "Pozdrowienia z Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego".

Za pomocą pocztówki nie sposób przekazać jeszcze jednego, być może najbardziej dojmującego wrażenia: woni dobiegającej z wielu wychodków poustawianych obok domków. I jeszcze wrażenia słuchowe, druga w nocy, rozlega się krzyk: "Tak się bawi, tak się bawi, tak się bawi Tróóój-miaaas-tooo!".

***

Sołtys Zbychowa Piotr Januszewski nie wie, ile jest nielegalnych domków przy brzegu, zresztą nawet w gminie tego nie wiedzą. Ale można napisać, mówi, że ze sto, spokojnie tyle będzie. Stoją na betonowych bloczkach w terenie, który w miejscowym planie zagospodarowania oznaczony jest przyjemnym zielonym kolorem. To "tereny leśne". I nie ma prawa nic tutaj być budowane. W Trójmiejskim Parku Krajobrazowym nie ma prawa stanąć żadna budowla w odległości mniejszej niż sto metrów od jeziora. Te tutaj stoją w odległości metrów dwudziestu.

Domki są przezroczyste. Bo choć wystarczy przejść się drogą prowadzącą do jeziora, żeby naliczyć ich około sześćdziesięciu, to i tak nikt ich nie widzi.

***

W Zbychowie przy ul. Jeziornej stoją domki jakby amerykańskie. Otoczone płotami, za którymi są zadbane trawniki. Bungalowy mają garaże, tarasy z parasolami i krzesełkami. Wita mnie grupa tutejszych-nietutejszych. Wszyscy pracują w mieście, sprowadzili się tu najwyżej sześć lat temu. Słono zapłacili za ciszę i spokój. Sto dwadzieścia złotych za metr kwadratowy działki, nie mówiąc o wymaganiach wszystkich możliwych instytucji, które kontrolowały projekty, a potem budowy ich domów - dwuspadowych, typu "dworek polski", z gankami. Bo przecież cała wieś, cała, powtarzają, jest w strefie ochrony konserwatorskiej. Czytam dokumenty: "wszelkie inwestycje wymagają uzgodnienia z wojewódzkim konserwatorem zabytków. Nowa zabudowa powinna nawiązywać zarówno formą, wielkością i proporcjami budynków do zabudowy o wartościach kulturowych".

Dlaczego nas obowiązują przepisy, a ich nie?
"Oni" to rdzenni mieszkańcy wsi. Szczególnie jedna rodzina, właściciele działek nad jeziorem, na których stoi kolonia domków letniskowych.

***

- Oni traktują to jezioro i okolicę jak prywatny folwark.
- My jesteśmy tu przeszczepy miejskie. Oni by chcieli, żebyśmy to kupili, zapłacili i cicho siedzieli.
- W mieście, jak źle pan zaparkuje samochód, dostanie pan mandat. Jesteśmy przyzwyczajeni do jakiegoś porządku. Jak tu budowaliśmy swoje domy, to też to wszystko miało jakiś porządek, mieliśmy zezwolenia, plany, to wszystko było poukładane. A tu każdy robi, co chce. W gminie nikt nam nie udzieli odpowiedzi, bo jeden drugiego kryje.
- Każdy z nas ma dynamiczną pracę, jeździmy do miasta, non stop odbieramy telefony i tak dalej. Chcemy mieć spokój i ciszę, bo za to zapłaciliśmy. A teraz nam to ktoś chce odebrać... Wie pan, jaki hałas tu jest w sezonie? Ile tu ludzi się przewala? Ile śmieci zostawiają? Jaki smród jest od tych latryn?

Mówią jeden przez drugiego, o rabunkowej wycince drzew, o zanieczyszczonym jeziorze, o smrodzie nieczystości, o śmieciach w lesie i o hałasie. O pełnym przyzwoleniu na dewastację środowiska w sercu Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego, na terenie objętym ochroną konserwatora zabytków.
- Jak to możliwe? - pytają.

***

Wycinka drzew - rzeczywiście, na terenie przylegającym do jeziora nie brakuje śladów po dopiero co zakończonej pracy drwali. Na oko - brakuje nawet kilkudziesięcioletnich świerków i sosen. Od mieszkańców słyszę, że las znika z dnia na dzień.
Zaczynają się urzędnicze schody - bo las to nie zawsze jest las.

Obowiązujące w Polsce przepisy mówią, że wycinki można prowadzić za zgodą gminy albo leśniczego. Zgoda gminy jest wymagana, jeśli działki są nieleśne, zgoda leśniczego - jeśli leśne. Nad jeziorem działki są leśne i nieleśne.
Zaczynam od nieleśnych - czyli budowlanych i rolnych, pod zarządem gminy.

Urząd gminy Wejherowo, sekretarz Magdalena Lorek:
- Wobec właścicieli terenu, o którym pan mówi, prowadzone są dwa postępowania administracyjne w sprawie nielegalnej wycinki drzew. Stwierdzono nielegalne wycięcie około 80 drzew. Ktoś tam wycinał nie te drzewa, na które dostał pozwolenie. Odbyły się już wizje w terenie, przesłuchano świadków i strony postępowania, przez biegłego dendrologa została opracowana opinia. Na tej podstawie określa się wysokość kary za nielegalną wycinkę. Ale w tej sprawie jeszcze żadna decyzja nie zapadła.
- Wysokość kary została już określona? Jaka to jest kwota?
- Około milion złotych.
- Właściciel działek, na których nielegalnie wycięto drzewa, twierdzi, że to nie on. On nie wie, kto mu wyciął drzewa - powtarzam, co mówił dziennikarce "Dziennika Bałtyckiego".
- W takim postępowaniu, jak w każdym postępowaniu administracyjnym, przysługuje procedura odwoławcza. To może potrwać kilka lat.
- Ale mimo że gmina prowadzi to postępowanie o nielegalne wycinki, to jednocześnie zezwala na kolejne? - powtarzam zasłyszane informacje.
- Tak, to prawda. Nie mam podstaw, żeby odmówić. To, co ja sądzę, nie ma tu nic do rzeczy. Mnie obowiązują przepisy i muszę mieć podstawę prawną, żeby odmówić komuś wycinki. Taką podstawą nie może być prowadzone postępowanie dotyczące nielegalnej wycinki na sąsiedniej działce.
- W kolejce czekają wnioski o pozwolenie na wycinkę kolejnych 139 drzew. A las znika na oczach mieszkańców - mówię, co słyszałem.
- Tak, to prawda, że zostały złożone wnioski o pozwolenia na kolejne wycinki. Na razie postępowania dotyczące kolejnych wycinek zostały przez urząd zawieszone. Z wnioskiem takim wystąpiła prokuratora.
Pytam pani sekretarz gminy, jak wygląda taka procedura: - Stwierdzono, że drzewa zostały nielegalnie wycięte - i co dalej?
- Powołuje się biegłego dendrologa, który określa, jakie drzewa zostały wycięte, określa ich obwody. Robi to na podstawie oględzin pni. Sprawdza wiek i gatunek drzewa, są specjalne taryfikatory, na tej podstawie wyznacza się wysokość kary.
- A jeśli nie ma pni? To nie problem wziąć koparkę albo traktor i je usunąć z ziemi.
Spojrzenie pani sekretarz mówi samo za siebie.
- To znaczy, że można drzewa wycinać bezkarnie, tylko trzeba pnie usuwać?
- Bez zgody nie wolno wycinać drzew.
Pani sekretarz wzywa pracownicę urzędu bezpośrednio odpowiedzialną za te sprawy. Powtarzam pytanie.
- To już jest wtedy sprawa dla policji - stwierdza urzędniczka.

***

To tyle, jeśli chodzi o działki nieleśne. A leśne?
Rozmawiam z nadleśniczym Markiem Zemanem. Tłumaczy:
- Na tym terenie jest sporządzony tzw. uproszczony plan urządzania lasu. Każdy właściciel ma obowiązek dbać o stan sanitarny lasu. Jeżeli są tam drzewa suche, złamane, to właściciel ma obowiązek je wyciąć. Wtedy nasz leśniczy legalizuje takie drewno.

Pokazuję fotografie z brzegu jeziora Wyspowo. Na zdjęciu, między domkami, las wycięty w pień, teren wyrównany pod budowę nowego domku. Nadleśniczy wygląda na zdziwionego.
- W poniedziałek pojedziemy na miejsce i przeprowadzimy kontrolę.
Dzwonię w poniedziałek.
- Rzeczywiście, drzewa były wycinane pod budowę domku. Stało się tak, że właściciel terenu, po zalegalizowaniu drewna z wycinki u leśniczego, potem dalej wycinał drzewa, jak chciał.
- Jak mogło do tego dojść?
- Właściciel robił to za plecami miejscowego leśniczego - odpowiada Marek Zeman.
Musiał to robić od wielu lat, bo w ten sposób zdołał postawić na niewielkim obszarze lasu kilkadziesiąt (albo i sto) domków. A miejscowy leśniczy mieszka po drugiej stronie jeziora, kilkaset metrów od tego terenu. I o niczym nie wiedział. Nie słyszał pracujących pił spalinowych.
- Co dalej będzie z tym tematem? - pytam nadleśniczego.
- Przeprowadzimy kompleksową kontrolę, która ustali, w ilu miejscach na tej działce doszło do podobnych sytuacji. A sprawę przekażemy do Starostwa Powiatowego.
Dzwonię do starostwa, do naczelnika Wydziału Środowiska.
- Przyjdzie do was zawiadomienie z nadleśnictwa o nielegalnej wycince na działkach leśnych w Zbychowie. Czy będziecie sami prowadzić postępowanie, tak jak urząd gminy?
- Nie. Sprawę od razu przekażemy policji.
Dzwonię na policję w Wejherowie. Oficer prasowy komendanta powiatowego asp. Anetta Potrykus:
- Prowadziliśmy jedno postępowanie w sprawie wyrębu drzewa w Zbychowie. Sprawa została umorzona z powodu niewykrycia sprawcy.

***

Kolejna kwestia do wyjaśnienia - przy domkach stoją wychodki. Takie, jakie widywano "za stodołą" - latryny, sławojki czy wygódki. Tu nie ma żadnego szamba czy kanalizacji. Zawartość takiego przybytku trafia wprost do ziemi, stamtąd do jeziora. Z wodami rzeki Cedron spływa do Wejherowa.

Do 2010 roku sanepid regularnie badał stan sanitarny jeziora w okresie letnim. Potem przepisy się zmieniły i dziś nie wiadomo, czy woda w zbychowskim jeziorze nadaje się do kąpieli. Barbara Kluk z Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Wejherowie:
- W 2010 roku stwierdziliśmy jednorazowo występowanie bakterii coli i zakwity sinic, co spowodowało wprowadzenie zakazu kąpieli.
Taki zakaz jest zresztą problematyczny. Na brzegu jeziora nie ma żadnego kąpieliska. Każdy, kto wchodzi do wody, czyni to na własne ryzyko. A takich osób w sezonie nie brakuje.
- Już jedna taka sławojka na brzegu wystarczy, żeby w wodzie była bakteria coli. A co dopiero kilkanaście czy kilkadziesiąt... - słyszę od pracownika ochrony środowiska, który dodaje: - Najdziwniejsze jest to, że ci ludzie, którzy tam się załatwiają, potem idą się kąpać do tej wody.

Urząd Gminy Wejherowo, Piotr Czerwiński:
- Każdy użytkownik takiego domku powinien posiadać pojemnik na odpady i szambo. Powinien wykazać się umowami i dowodami opłacania za wywóz śmieci i nieczystości. Dopuszczamy możliwość stawiania toi toi.
- W Zbychowie nie ma toi toi, jest jeden kontener, ale i tak nie wystarcza, nikt pozostałych śmieci i nieczystości nie wywozi.
- Kontrole robimy sukcesywnie i kompleksowo.
- Co to znaczy sukcesywnie i kompleksowo?
- Sprawdzamy wszystkich. Do każdej sprawy podchodzimy indywidualnie. Bo ludzie gubią kwitki za wywóz szamba na przykład...
- Pan mówi o szambach, a ja mówię o domkach, gdzie nie ma szamb. Czy gmina reagowała w jakiś sposób na tę sytuację?
- Po zasięgnięciu wiedzy reagujemy.
- Jak?
- Ustawa i nasz regulamin mówią, że kto nie wykonuje obowiązków, podlega karze grzywny. Takie wnioski kierowane są na policję.
- Ile takich wniosków w zeszłym roku skierowano na policję w związku z sytuacją w Zbychowie?
- Żadnego. Nie wiedzieliśmy o tym, że tam tak jest.

***

Wszyscy urzędnicy są zgodni: samowole budowlane to temat dla Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego, w tym przypadku - Jerzego Telszewskiego.
W inspektoracie opowiadam o ponad stu nielegalnie postawionych domkach - i wszystkim, co jest z tym związane.
- Jak pan mówi? Ile ich tam jest?
- Naliczyłem ponad sześćdziesiąt. A sołtys mówi, że będzie ze sto.
- Sześćdziesiąt pan mówi...
Powiatowy inspektor tam jeszcze nie był. Twierdzi, że nic o tym nie wiedział. Tłumaczy:
- Mieszkańcy do nas to zgłosili, proszę pana, dwa tygodnie temu. I podjęliśmy określone działania.
- Ale te domki tam stoją od lat.
- To nie jest tak, że my działamy na zasadzie pogotowia czy straży ogniowej.
- Jak to jest, że jeden człowiek płaci karę za stodołę, a drugi stawia sto domków i nic?
- Może też karę zapłaci.
- Kiedy?
- Za kilka lat. Jak się postępowanie zakończy. W Nowym Dworze Wejherowskim jeden taki zapłacił siedemset tysięcy po ośmiu latach od wszczęcia postępowania. To, co pan mówi teraz, że jeden płaci, a drugi nie, to jest demagogia. Każda sprawa jest inna.

Jerzy Telszewski ciągnie dalej:
- Ja się ostatnio przed wojewodą tłumaczyłem: panie wojewodo, ale komendant powiatowy policji ma 340 policjantów, a komendant straży pożarnej to ma 110 strażaków i 700 ochotników. A ja mam 7 inspektorów. A pani, która się tą sprawą zajmuje, musiała wziąć wolne, bo ma małe dzieci, a są sprawy ważne i ważniejsze przecież.
Sugeruję, że to nadzór budowlany jest od likwidowania samowoli budowlanych. Zresztą wszyscy, jak dotychczas, w urzędach i nadleśnictwie, odsyłali mnie właśnie do nadzoru.
- A widzi pan (inspektor jest rozbawiony), my tu wszystko robimy, krawaty wiążemy. To jak w tej bajce, ze szkoły podstawowej ją pamiętam. Wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły. To jest nasza rzeczywistość na dzień dzisiejszy.
Próbuję ustalić fakty. Zaraz po majówce Jerzy Telszewski pojedzie na miejsce zrobić kontrolę. Rozpocznie się postępowanie administracyjne. Jeśli da się te obiekty zalegalizować (co raczej jest nieprawdopodobne - stoją wbrew jakimkolwiek przepisom), to zostanie właścicielowi działki naliczona tzw. opłata legalizacyjna. A jeśli nie - zostanie wydany nakaz rozbiórki. Oczywiście, od tych decyzji można się odwoływać. Ile to potrwa? Znowu:
- W Nowym Dworze Wejherowskim trwało to osiem lat.
- Dlaczego to wszystko tak kuleje?
- Jeśli nie pójdziemy wespół w zespół, a jesteśmy młodą demokracją, a nic mądrzejszego człowiek nie wymyślił, zanim my się nie dotrzemy (tu następuje kilka uwag na temat natury ustroju demokratycznego), więc jeśli nie pójdziemy wespół w zespół: gmina, nadzór budowlany, straż pożarna, policja prokurator, ochrona środowiska, to nic z tego nie będzie. Musimy działać wespół w zespół.

***

Piotr Januszewski, sołtys Zbychowa, nie wierzy, że nikt (gmina, nadleśnictwo, nadzór budowlany, konserwator zabytków, WIOŚ) nie wie, jaka jest sytuacja w Zbychowie.
- Wielokrotnie sam informowałem w gminie o problemie nielegalnej zabudowy. Usłyszałem, że jeśli chcemy, żeby coś z tym zrobili, to musimy złożyć zawiadomienie. A wiadomo, nikt nie chce składać, bo nikt nie chce kablować, nie? Wie pan... W gminie też wszyscy się znają. A że mówią teraz, że nie wiedzieli... A co mają panu powiedzieć? Bzdura. Oczywiście, że wiedzieli. Tylko omijali ten temat jak zgniłe jajo.
- Dlaczego go omijali?
- A kto chce mieć problemy?
Sołtys nie chce powiedzieć wprost, na czym owe problemy miałyby polegać.
Sprawdzam w gminie, czy działki leśne, na których stoją domki, są opodatkowane zgodnie z rzeczywistym użytkowaniem. W jednym przypadku tak jest, w dwóch pozostałych, sprawa "jest w trakcie weryfikacji". Skoro więc właściciel działki odprowadza podatki do gminy za wynajem domków, to trudno zgodzić się z tym, że "gmina nie wiedziała".

***

- Wie pan, panie redaktorze, dlaczego dotychczas nikt nie reagował na to, co dzieje się w Zbychowie? Dlatego, że zatrute ryby, wypłoszone sarny czy ścięte sosny nie mogły się poskarżyć. One milczą. A jak milczą, to tak jakby sprawy nie było.

Będą kontrole
Urząd Gminy Wejherowo, Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego w Wejherowie i Nadleśnictwo Gdańsk zapowiedziały kontrole w Zbychowie.

Sprawa jest w prokuraturze
- Zostało wszczęte postępowanie, będziemy badać, czy oprócz przepisów budowlanych zostały naruszone przepisy o ochronie środowiska. Postępowanie jest prowadzone w wielu kierunkach i ma charakter rozwojowy - poinformowała zastępca prokuratora rejonowego w Wejherowie Lidia Jeske.

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki