Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mieszka w schronisku, dostaje rentę, pracuje w tunelu. Nie ma problemów

Dagmara Olesińska
Dagmara Olesińska
Kocha Amerykę i tęskni za nią, choć doświadczył tam wiele złego. W Polsce znalazł sobie miejsce w dworcowym tunelu.

Trzydziestodwuletni Piotr Boski budzi się o 10 rano, zakłada dżinsy, koszulkę, granatową kurtkę ze znakiem Nike i czarne buty. Idzie do sklepu, kupuje kilka piw.

- Maksymalnie trzy, żeby się lepiej śpiewało - wyjaśnia. - Ale żebym po całym dniu wyszedł na zero, bo pod wpływem alkoholu nie wpuszczą mnie do schroniska dla bezdomnych.

Bierze trzy tabletki clonesepanu - leku uspokajającego, który przepisuje się chorym na padaczkę, o działaniu otępiającym. Po takim śniadaniu jedzie SKM-ką do Gdańska, do swojego miejsca pracy, czyli tunelu na dworcu głównym. Naprzeciwko schodów prowadzących do tramwaju Piotr siada, opiera się o niebieski śmietnik, wyjmuje gitarę, kładzie przed sobą pokrowiec i kilka drobnych na zachętę dla przechodniów, zaczyna grać.

American dream

Jako dziewięcioletni chłopiec wyjechał z matką i ojczymem do Stanów Zjednoczonych. Jego biologiczny ojciec został w Polsce, w kwidzyńskim więzieniu, do którego - jak mówi - trafił za zabójstwo. Gdy tylko ojczym postawił stopę na amerykańskim lądzie, zostawił matkę Piotra, która posłużyła mu jedynie jako przepustka do kraju spełnionych marzeń.

- Wtedy ona zaczęła pić - wspomina. - Budziła się i zasypiała każdego dnia z piwem w dłoni, aż zachorowała na dwubiegunową depresję. Moi rodzice mnie nie kochają. Przez jedną sekundę matka mnie przytulała, a za chwilę biła. To brak życia rodzinnego i narkotyki, których spróbowałem w wieku 16 lat, doprowadziły mnie do gangu.

Najpierw był crack, a później heroina. Gdy któregoś dnia wylądował na ulicy, żebrząc o pieniądze chociażby na jedną działkę, spotkał znajomych gangsterów, którzy go nakarmili i przyjęli pod swoje skrzydła. Piotra już od pierwszych lat w Ameryce bardziej ciągnęło do czarnych niż do białych, bo uważał ich za rasistów, naśmiewających się z niego. Tak stał się rzadkim przypadkiem białego, który trafił do murzyńskiego gangu. To właśnie "black disciples" stali się jego rodziną, której tak bardzo potrzebował.

- Opiekowali się mną, dali dom, pracę i zrobili ze mnie mężczyznę, kochali mnie - opowiada Piotr. - A do tego nie pozwalali mi brać cracku i heroiny, bo to niszczy człowieka. Według ich zasad, dozwolone są tylko marihuana i kokaina. Karali mnie, gdy tego nie przestrzegałem. Jestem dumny, że byłem i jestem jednym z nich, bo gangsterem jest się na całe życie.

Dłuższe włosy na karku, które są symbolem przynależności białych do murzyńskiego gangu, Piotr nosi jak order, jak swój sztandar. Wielokrotnie używa też gestu dłonią, który oznacza rozum, ciało i duszę - ich znak. Był "white folks", czyli białym ziomalem. Któregoś razu, gdy siedział w kącie, palił papierosa i pił wódkę, a do domu przyszli gangsterzy na jedno ze spotkań, wśród nich był lokalny boss.

- Gdy tak rozmawiali, spojrzał na mnie i zapytał, czy to jest jakaś impreza halloweenowa, bo biały wśród czarnych gangsterów to rzadkość, ale inni mu odpowiedzieli, że nie, a ja zostałem przez nich adoptowany.

Piotr opowiada, że w swojej gangsterskiej karierze nieraz lądował za kratkami, ale jego kumple opłacali mu adwokatów, którzy bardzo szybko wyciągali go z więzienia, by mógł wrócić do pracy. "White folks" był dobrym gangsterem - jak twierdzi. Nikogo nie zabił i nie krzywdził tych, którzy na to nie zasługiwali. Zwykle pilnował domu. Gdy przyjeżdżała policja, on dawał innym sygnał, żeby "posprzątali", a on zabawiał stróżów prawa rozmową. Zajmował się też handlem narkotykami i ochroną prostytutek. To była jego ciekawa codzienność, którą kochał, a za którą - jak mówi - dziś tęskni.

Po jednej z wielu kradzieży i za posiadanie znacznej ilości narkotyków został deportowany do Polski.
- Pamiętam ten dzień, byłem na tych samych tabletkach, które biorę teraz. Kto wie, może tak się stało dla mojego dobra, przecież Bóg wie, co robi - komentuje Piotr. - Tylko tęsknię za nimi, gangsterami, i jak tylko o tym pomyślę, mam łzy w oczach. Byli dla mnie rodziną, dawali mi wszystko, czego potrzebowałem. Nawet do dziś przysyłają mi od czasu do czasu sto dolarów. Tutaj czuję się bardzo samotny.

O TYM SIĘ MÓWI NA POMORZU:
* Pomorze: Rozprawy sądowe będą wkrótce nagrywane
* Lech Wałęsa musi przeprosić Ryszarda Czarneckiego - wyrok sądu w Gdańsku
* Zatrzymano sprawców bestialskiego spalenia psa w Starogardzie Gdańskim
* Prezydent Gdańska, Paweł Adamowicz przekaże pół miliona zł na film "Wałęsa"

WYWIADY, OPINIE, KOMENTARZE:
* Barbara Szczepuła: O czerwonych dziennikarzach
* Michał Samet: Grass wyrządził Żydom krzywdę

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Polska samotność

Piotr podkreśla, że jest przystojny, ma bardzo duże poczucie humoru, świetnie gra i śpiewa, a poza tym jest dobrym człowiekiem, który szuka dziewczyny.

- Mógłbym leżeć koło mojej żony, budzić się przy niej, przytulać i całować - marzy. - Opiekowalibyśmy się sobą nawzajem i mielibyśmy dwoje dzieci - chłopca i dziewczynkę. Byłbym bardzo dobrym mężem i ojcem, mimo wszystko, mimo całej mojej przeszłości. Dzieci kochałbym bezwarunkowo, a to jest najważniejsze. Na pewno dobrze bym je wychował, nie miałoby dla mnie znaczenia, jakie oceny przynoszą, choć zachęcałbym je, żeby się przykładały do nauki, ale bez względu na wszystko nigdy nie straciłyby mojej miłości.

Daleki krewny Piotra, którego on nazywa wujkiem, uważa, że chłopak zmarnował życie. I właściwie jedyną nadzieję widzi w kobiecie, która dojrzy w nim dobrego, choć dziecięco naiwnego człowieka, i zechce się nim zaopiekować.
- Piotruś.... - mówi "wujek" Marek - wymaga ciepła, którego nikt mu nie zaoferował. Wyjechał do tej Ameryki, gdy był małym chłopcem i tak naprawdę nadal jest dzieckiem, choć trochę wyrośniętym.

Gdy prawie trzy lata temu Piotr został deportowany, na prośbę jego babci, która do tej pory mieszka w Stanach, daleki "wujek" zaopiekował się nim. Wynajął mu mieszkanie, dał pracę na zmywaku... i choć Piotr więcej naczyń tłukł, Markowi na nim zależało i bardzo chciał mu jakoś pomóc. Zabierał go na rodzinne wyjazdy, a gdy robił jakieś postępy, nagradzał go - jak dziecko, które trzeba nauczyć życia.

- Ludzie uzależnieni to egoiści - wzdycha Marek. - Myślą tylko o sobie. Co z tego, że gdy go upomnę, że marnuje życie, to powie, że już nie będzie, a później i tak dalej robi swoje. Co z tego, że przyjdzie, uśmiechnie się i powie "wujku, kocham cię, będę się starał". Te słowa nic nie kosztują.

Marek ze swoją żoną wielokrotnie wysyłali go do różnych ośrodków odwykowych. Najlepszy, ich zdaniem, był w Węgorzewie na Mazurach. Prowadzono tam normalną działalność gospodarczą. Uzależnieni mieli uprawiać pola. Każdego dnia wieczorem omawiano, kto jak się spisał, a że Piotr nie robił nic, to długo tam nie wytrzymał i po dwóch tygodniach uciekł.

- Tak to jest z naszym Piotrusiem... Panem - mówi zrezygnowany Marek. - On ma osobowość chłopca, który się wychował na ulicy. To skandal, że został deportowany. Ameryka jest bezduszna, ukształtowała go takim, jakim jest, i powinna za to wziąć całą odpowiedzialność na siebie. Tyle złego mu ten kraj wyrządził, a on bez skrępowania mówi, że nadal go kocha. Jednak to Polska go przygarnęła, trzymała w szpitalach, obdarzyła rentą socjalną, a daleki krewny poświęcił mu dwa lata. Ja mam swoje życie i nie stać mnie czasowo, żeby trzymać go za rękę i opiekować się nim 24 godziny na dobę, jak tego potrzebuje. On nigdy nie dorośnie...

Słowa nie muszą nic znaczyć

- Ja tutaj jestem najlepszy - mówi bez skrępowania Piotr. - Mam największy talent. Chciałbym być liderem zespołu, sławnym gitarzystą, ale jestem muzycznym geniuszem i reszta grupy nie chciałaby mnie słuchać. Lubię być dworcowym muzykiem. Wolałbym grać w jakimś barze, ale tutaj to i tak lepiej niż na zmywaku.

O czym by śpiewał, gdyby miał zespół? Pisałby wiersze. Na jaki temat? To, według niego, zależałoby już od odbiorców, bo jak mówi - słowa nie muszą nic znaczyć. Piotr najczęściej pracuje od poniedziałku do niedzieli, od rana do wieczora siedzi pod niebieskim śmietnikiem, który od czasu do czasu odstępuje innym muzykom, ale nie dłużej niż na godzinę. Wtedy przenosi się nad Motławę i by zarobić, zaczepia turystów w kawiarniach: - Excuse me, would you like to hear some music? Wtedy wyjmuje gitarę i zaczynać grać "Wonderwall" Oasis, właściwie przez większość dnia śpiewa właśnie tę piosenkę, bo jak mówi, ludzie ją lubią i częściej wrzucają jakieś pieniądze. Piotr przygląda się tym, którzy go mijają, nie zapamiętuje ich twarzy, ale patrzy na nich i stara się uśmiechać. Jego wzrok wędruje za każdym, kto z różnych powodów wyjmuje portfel albo sięga do kieszeni, niekoniecznie po pieniądze. Denerwuje go, gdy ktoś staje, słucha, a gdy szuka drobnych, okazuje się, że ich nie ma. Doprowadza go to do szału, bo gdy gra, myśli tylko o piosence, no i przede wszystkim o pieniądzach. Planuje, gdzie pójść, gdzie będzie więcej ludzi, zastanawia się, czy nie rozruszać przechodniów Nirvaną.

W ciągu całego dnia przez tunel przewijają się tysiące różnych twarzy, młodzi, starzy, brzydcy i piękne kobiety, na które Piotr zwraca trochę większą uwagę. Panowie w garniturach, dresach i dżinsach. Panie z wózkami albo o lasce, w szarych płaszczach. - Moje życie nie jest teraz ciekawe, ale było, zanim mnie deportowano z Ameryki. W Polsce jestem zagubiony.

***

- I'm suicidal! - krzyczy nagle na środku ulicy Piotr.
- Chciałbyś umrzeć? - pytam, a wtedy on staje, patrzy na mnie swoimi dziecięcymi, błękitnymi oczyma, i mówi: - Nie, chcę żyć szczęśliwie.
- Myślisz, że dziewczyna rozwiązałaby twoje problemy?
- Problemy? A jakie ja mam problemy? Mieszkam w schronisku dla bezdomnych, za które nie muszę nic płacić. Dostaję rentę. Pracuję w tunelu. Nie mam żadnych problemów... Tylko napisz, że czuję się samotny i moim marzeniem, większym niż sława, jest miłość.

Dagmara Olesińska

WYWIADY, OPINIE, KOMENTARZE:
* Barbara Szczepuła: O czerwonych dziennikarzach
* Michał Samet: Grass wyrządził Żydom krzywdę

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki