Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Manifestacje w cieniu wojny? Felieton Wojciecha Wężyka

Wojciech Wężyk
„Jeżeli ktoś chce nas pozbawić środków unijnych, czy nawet wyprowadzić z UE, powinniśmy wtedy wyjść z ludźmi na ulicę” – zapowiada Jacek Karnowski peregrynujący, w ramach pełnionych obowiązków służbowych, po zaprzyjaźnionych redakcjach.

Jak już prezydenci będą na ulicach, to niech przy okazji sprawdzą, czy nie są zaśmiecone, nie mają dziur i czy kanalizacja nie wybija. Bo to są sprawy, do których za grube pieniądze zostali wynajęci przez lokalne społeczności.

Prezydenci mogliby również zastanowić się zawczasu, gdzie wyprowadzą słusznie oburzonych ludzi. Jeżeli doszukiwać się źródeł finansowo-politycznego pata, w jakim znalazły się obie strony polsko-unijnego sporu, to powinno się poruszać raczej tłumy w Berlinie i Brukseli – wszak tam są decydenci, którzy mogą nas „pozbawić środków”.

Tyle że, jak wiadomo, żadnego wyprowadzania ludzi na ulice nie będzie, bo cel tego gadania jest zupełnie inny. Chodzi o moralny szantaż, który spowoduje, że człowiek będący zwolennikiem obecności Polski w strukturach unijnych, musi niejako z automatu stanąć po stronie samorządowców i ich kolegów.

Stary to mechanizm, ćwiczony przez całe dekady III RP z sukcesem. Dzielący Polaków najpierw na tych, co umieją się odnaleźć w kapitalizmie oraz nieudaczników. Później na „uśmiechniętą Polskę” i rzekomy ciemnogród. Wreszcie, z czym mamy do czynienia teraz, na tych, co są za Europą lub przeciw niej. W każdym z wymienionych przykładów mechanizm opiera się na manipulacji i zwykłym zakłamaniu.

Wbrew temu co nam się wciska do głów, można być sympatykiem integracji, z zachowaniem prawa do obrony własnych, narodowych interesów. Ale w głowach lokalnych polityków – wychowanych na paradygmacie końca historii, tryumfu liberalizmu i „najbardziej udanej z reform”, czyli tej samorządowej – prosta układanka o podziale na my-oni ma nawet sens. Skoro znakomita większość Polaków jest zadowolona z obecności naszego kraju w kontynentalnym aliansie (w tym również autor niniejszego tekściku), to trzeba spowodować wzmożenie emocjonalne, gdzie wszyscy, jak jeden mąż, polecą bronić godności „najświętszej panienki Unii Europejskiej”. Szkopuł tkwi w tym, że geniusze powiatowej strategii nie dostrzegają faktu wojny toczącej się za naszą wschodnią granicą, która zmienia założenia ich politycznego planu.

Po pierwsze, ludzie nie są głupi. W sytuacji zagrożenia i równocześnie olbrzymiego poparcia dla UE daleko większego od sondażowych wyników PiS-u i KO (i to razem wziętych!), intuicja narodu wciąż każe mu widzieć stolicę w Warszawie, a nie w Brukseli czy Berlinie.

Po drugie, doprowadzanie do manifestacji politycznych w obecnej sytuacji jest po prostu, najdelikatniej ujmując, brakiem odpowiedzialności. Można by nawet pochwalić determinację, z jaką prowincjonalni politycy pchają się po drabinie sukcesu, gdyby nie fakt, że grzanie emocji w momencie historycznego przesilenia w tej części świata, jest z perspektywy Polski katastrofą.
Po trzecie, w ciągu minionych kilkunastu dni samorządowcy ośmieszyli się do tego stopnia, że teraz naprawdę ciężko traktować ich poważnie. Myślę tu o temacie węgla, którego rzekomo miało nie być, a jak się okazało, że jest, to wszechwładni prezydenci nie potrafią go rozwieźć.

Tymczasem droga do sukcesu takich osób jak pan Jacek Karnowski i jego koledzy, wydaje się być oczywista i prosta. Jest nią zajmowanie się tymi sprawami, do których nasze lokalne społeczności wynajęły ich za naprawdę grube pieniądze – w skali kadencji to setki tysięcy złotych wynagrodzenia. Tyle że takie zarządzanie miastem, to praca nie tylko wymagająca, ale i z czasem pozbawiona uroku. Ile razy można konsultować zmianę jakiegoś ronda czy skrzyżowania, otwierać wystawę, udzielać ślubu – gdy tymczasem widzi się koleżanki i kolegów, którzy nie mają wcale większych kompetencji, a jednak zajmują się sprawami nieporównywalnie poważniejszymi.

Manifestacje w cieniu wojny? Felieton Wojciecha Wężyka można również odsłuchać!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki