Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto i z jakimi problemami dzwoni na telefon zaufania?

Irena Łaszyn
Prof. Grażyna Świątecka: Bardziej zagubieni i zdezorientowani są ludzie młodzi
Prof. Grażyna Świątecka: Bardziej zagubieni i zdezorientowani są ludzie młodzi Tomasz Bołt
Nie każdy umie słuchać. Nie każdy potrafi usłyszeć to, co ważne. Czasem nawet ksiądz sobie z tym nie radzi. Z prof. Grażyną Świątecką, współtwórczynią Gdańskiego Telefonu Zaufania, rozmawia Irena Łaszyn

Publikujemy tylko 5 proc. treści. Resztę, 95 proc. przeczytasz po zalogowaniu się.

Zdarza się, że dzwonią do telefonu zaufania osoby zlekceważone przez księdza w konfesjonale?
Zlekceważone, to niewłaściwe słowo. Po prostu: niewysłuchane. Dyżurni telefonu zaufania słuchają wydarzeń w kontekście życia codziennego. Inaczej, bez pośpiechu. Może warto rozważyć, by klerycy, tak jak przychodzą na praktyki do szpitali, przychodzili też na dyżury telefonu zaufania?

Ale są księża, którzy potrafią słuchać?
Oczywiście! Na przykład, ksiądz Grzegorz Kudlak, który jest też psychologiem, potrafi i słuchać, i rozmawiać. Gdy usłyszałam go w programie "Rozmównica" na antenie Religia TV, w którym prowadził trudne rozmowy na żywo, natychmiast do niego zadzwoniłam i poprosiłam o współpracę z Polskim Towarzystwem Pomocy Telefonicznej. Od początku mamy w nim przyjaciela. Napisał też kilka artykułów do "Naszej Gazety - Telefonu Zaufania".

Choćby o tym, jak słuchać, żeby usłyszeć.
Ksiądz Kudlak twierdzi, że jeśli potrafimy słuchać, możemy zaobserwować, że inne osoby chętnie z nami rozmawiają, zwierzają się nam, szukają kontaktu. Osoby, które słuchać nie potrafią, często czują się samotne i wyizolowane.

Pewnie nie zawsze ma to takie przełożenie. Dużo jest, według Pani wiedzy, osób samotnych i wyizolowanych?
To wszechobecny problem, sądząc po rozmowach, jakie prowadzą nasi dyżurni w telefonach zaufania. Ludzie doświadczają samotności w małżeństwie, gdy są młodzi i u schyłku życia, gdy już wszyscy najbliżsi odeszli, w przewlekłej chorobie, kalectwie, biedzie i wtedy, gdy są zniewoleni nałogami. Często są samotni wśród innych ludzi.

I dlatego dzwonią do "Anonimowego Przyjaciela"?
Dzwonią przeważnie głęboką nocą, gdy są ze swoją samotnością zupełnie sami. Poradnie psychologiczne nie są czynne po obowiązujących godzinach pracy, a instytucje interwencji kryzysowej, które działają szybko, na zasadzie gaszenia pożaru, nie mają czasu słuchać, często nieskładnych, wynurzeń petenta. My zawsze mamy czas, o każdej porze. Słuchamy cierpliwie, przyjaźnie, z uwagą i empatią. Ten sposób pomocy angielscy samarytanie nazwali "befriending". To rodzaj terapii przez słuchanie.

Angielscy samarytanie?
Jak siebie nazywali wolontariusze, skupieni wokół pierwszego w świecie telefonu zaufania. Założył go w roku 1953 pastor Edward Chad Varah, przerażony nasilającymi się samobójstwami wśród młodych ludzi. I zamieścił ogłoszenie: Zanim to zrobisz - zadzwoń. Do Polski tę ideę przywiózł prof. Tadeusz Kielanowski z Gdańska.

I opowiedział o niej na łamach "Dziennika Bałtyckiego", w roku 1966.
Tak. Ja to przeczytałam i pomyślałam, że podobną akcję trzeba zorganizować w Gdańsku. Zaczęłam o niej rozmawiać z przyjaciółmi. Gdy znalazłam 30 osób, gotowych przy takim telefonie dyżurować, poszłam do profesora.

A on uznał, że porywa się Pani z motyką na słońce.
Byłam wtedy młodą lekarką, czasy nie sprzyjały szalonym pomysłom. Ale profesor dał się przekonać i zorganizowaliśmy pierwsze spotkanie w tej sprawie. Odbyło się ono 5 stycznia 1967 roku, na neutralnym gruncie, bo w redakcji "Dziennika Bałtyckiego". Wtedy każde spotkanie mogło być początkiem rewolty. Urząd Bezpieczeństwa posądzał nas niemal o zorganizowanie rządu cieni.
Ale w październiku 1967 roku Gdański Telefon Zaufania "Anonimowy Przyjaciel" zaczął działać. Pani też przy nim dyżurowała.
Pierwsze telefony dotyczyły różnych ludzkich bied, kryzysów uczuciowych i małżeńskich. Ale najbardziej pamiętam kobietę, która pochopnie usunęła ciążę i przeżywała dramat tej nieodwracalnej decyzji. Tak mocno, że nie chciała wyjść za mąż za człowieka, którego bardzo kochała, miała myśli samobójcze. Poprosiłam, choć zazwyczaj się tego nie robię, żeby oboje przyszli do mnie do kliniki. To była trudna rozmowa, ale wyszli z niej wzmocnieni.

Nie miała Pani obiekcji, żeby z nimi rozmawiać? Jest Pani katoliczką i przeciwniczką aborcji.
Jestem przeciwniczką aborcji przede wszystkim jako lekarz, nie tylko jako katoliczka.

Mijały lata. Czy te rozmowy z czasem były inne? Ludzie sygnalizowali inne problemy?
Więcej pojawiło się lęków związanych z utratą pracy, bezrobociem, codzienną gonitwą, a nawet uwikłaniem w różne zależności i ciemne interesy. Wiem to od kolegów pełniących dyżury, bo ja już teraz zajmuję się innymi sprawami. Redaguję naszą gazetę, organizuję konferencje dla dyżurnych telefonów zaufania, ściągam wykładowców.

Od ponad 20 lat jest Pani prezesem Polskiego Towarzystwa Pomocy Telefonicznej…
Skupia ono 470 członków, którzy dyżurują w 44 telefonach zaufania w całym kraju.

Siedziba zarządu głównego mieści się w Sopocie, przy ul. Krasickiego, w Pani prywatnym mieszkaniu.
W budynku, który przez dawnych jego właścicieli nazwany został "Nowe Jeruzalem". Jego architektura, inna niż ta, która dominuje w Sopocie, naznaczona jest symbolami pokoju, odnowy i przymierza Nieba z Ziemią. Opisałam to w jednym z artykułów.

A gdzie mieści się Gdański Telefon Zaufania "Anonimowy Przyjaciel"?
Nie chciałabym tego ujawniać, żeby ta anonimowość nadal została zachowana. Dyżurni czekają pod numerem telefonu 58 301 00 00.

Naprawdę ludzie dzwonią? Wydaje się, że taka instytucja jak telefon zaufania, w dobie internetu, różnych komunikatorów i kozetki u psychoterapeuty, jest już przeżytkiem.
Nie jest przeżytkiem. Najlepszy dowód, że rejestrujemy ok. 3000 rozmów rocznie. Człowiek zagubiony, na zakręcie życiowym, z utraconą nadzieją, potrzebuje ciepłego głosu drugiego człowieka. Takiego, który mu tę nadzieję przywróci. Skuteczność naszej pomocy zależy przede wszystkim od umiejętności nawiązania kontaktu psychicznego, od sposobu towarzyszenia osobie będącej w kryzysie psychicznym. Od tego, co medycyna nazywa wsparciem. Lekarzom znane jest zjawisko cięższego przebiegu choroby somatycznej u pacjentów z nikłą motywacją do życia.

Pani, jako kardiolog, też to obserwuje?
Przewlekłe obciążenie psychiczne i stres przyspieszają rozwój miażdżycy tętnic wieńcowych, prowadzą do zawału serca i nagłych zgonów, zwłaszcza wśród starszych kobiet, pozbawionych bliskiej rodziny i przyjaciół.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Ale pomocy szukają nie tylko osoby w kryzysie psychicznym.
To prawda. Dzwonią osoby uzależnione, kochające inaczej, porzucone. Dzwonią też te, które nie chcą dłużej żyć. Mówią, że to będzie ich ostatnia rozmowa, bo właśnie zażyły jakieś środki albo odkręciły gaz. To taki krzyk rozpaczy.

Udaje się ich od tego kroku odwieść?
Kiedyś zadzwoniła kobieta, powiedziała, że odkręciła gaz, bo jej życie nie ma sensu. Pod koniec, dłuższej już, rozmowy z naszym dyżurnym powiedziała: Przepraszam, na chwilę przerwijmy. Gdy znowu podeszła do telefonu, poinformowała: Właśnie zakręciłam kurki, otworzyłam okna. Po coś więc ten telefon jest.

Przeważają osoby starsze?
Nie, przeważają osoby młode. To one są bardziej zagubione i zdezorientowane. Jedni dzwonią, inni mejlują do Internetowego Telefonu Zaufania, który jest z nami związany. Niektórzy próbują żartować, ale pod pozorem żartu wyczuwa się ciężkie kryptogenne sprawy. Dopiero, gdy ktoś się "wyżartuje", wyjawia prawdziwe problemy, z jakimi się zmaga.

Jak dyżurny wyczuwa to, czego rozmówca wprost nie mówi?
Jest to w barwie tonu, w przyspieszonym oddechu, w doborze słów, w niepokoju. Trzeba umieć to usłyszeć. Albo wyłuskać to, co najważniejsze, z potoku zdań posłanych do cyberprzestrzeni.

Każdy może być wolontariuszem i takie rozmowy prowadzić?
Oczywiście, że nie każdy. Jak mówiłyśmy, słuchanie jest sztuką. Dlatego wciąż poszukujemy osób, które to potrafią. Ja już mam taką skazę: Gdy z kimś rozmawiam, natychmiast uruchamiam taki proces myślowy i zaczynam się zastanawiać, czy ta osoba umie słuchać. Rozważam, czy mogłaby dyżurować przy telefonie zaufania.

Dyżurny tylko słucha?
Nie jesteśmy od tego, by dawać genialne rady. Jesteśmy od słuchania i od naprowadzania dzwoniącego na własne rozwiązania. Co najwyżej mówimy: Ja w tej sytuacji postąpiłbym tak i tak.

Kim są dyżurni?
To entuzjaści, ludzie różnych zawodów. Wolontariusze, którzy nie biorą za tę pracę wynagrodzenia.

A ile osób pracuje w Gdańskim Telefonie Zaufania?
Trudno powiedzieć. Zwykle odpowiadam słowami Jana XXIII, pytanego o liczbę osób pracujących w Watykanie: Przynajmniej połowa!

Mówi Pani, że od dawna Pani nie dyżuruje przy telefonie zaufania. Brakuje Pani czasu?
Czas jest jednym z powodów. Mimo emerytury, nadal przyjmuję pacjentów, udzielam się w różnych stowarzyszeniach i innych gremiach, piszę artykuły do specjalistycznych pism. Moja emerytura polega na tym, że nie pełnię już różnych funkcji kierowniczych na uczelni, w klinice czy instytucie, nie zajmuję się doktorantami, a recenzje prac doktorskich czy habilitacyjnych piszę sporadycznie. Mam natomiast wiele innych obowiązków.

Trudno Panią zastać w Trójmieście. Wciąż jakieś kongresy, spotkania, konferencje. Skąd Pani czerpie siły?
Lubię żyć aktywnie. Lubię poznawać różne nowości medyczne. Lubię też spotykać przyjaciół, którzy na tych kongresach i konferencjach bywają.

Zadzwoniłam, by uprzedzić, że kwadrans się spóźnię, a Pani na to: O, bardzo dobrze, to ja się przez te 15 minut prześpię. To był żart?
Ależ skąd! W godzinach popołudniowych zawsze mam taką drzemkę regeneracyjną. Potrafię spać tylko 15 minut, ale jeśli mogę, to śpię trochę dłużej. Zasypiam natychmiast. Zwłaszcza wtedy, gdy wracam z pracy i jestem trochę sfatygowana. A dziś przyjęłam 14 pacjentów i zajmowałam się wieloma innymi sprawami. Ja, proszę pani, wciąż biegnę przez życie i absolutnie nie mam poczucia, że jestem na emeryturze. Nie potrafiłabym, jak rasowy emeryt, siedzieć w kapciach przed telewizorem albo ciągle wracać wspomnieniami do minionych lat.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki