Publikujemy tylko 5 proc. treści. Resztę, 95 proc. przeczytasz po zalogowaniu się.
Gildia szyprów założona głównie dla celów charytatywnych ma pełne ręce roboty. Największym problemem w średniowiecznym Gdańsku jest brak szpitali i przytułków, w których ludzie morza mogliby się leczyć i znaleźć opiekę. W Gdańsku rządzą Krzyżacy. Po naradach szyprowie postanawiają wystosować więc do wielkiego mistrza krzyżackiego prośbę, aby zechciał przydzielić miejsce na kościół albo kaplicę i plac "na dom dla potrzeb cierpiących biedaków i chorych...".
Są co prawda w mieście inne szpitale, lecz niechętnie przyjmują ubogich żeglarzy.
Pół bochenka
Zapewne nie otrzymano odpowiedzi, gdyż szyprowie ślą kolejne pismo do wielkiego mistrza Zakonu Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego Ulryka von Jungingena, który był wówczas w Oliwie (1409 rok). Wyjaśniają, że "u Świętego Ducha w Gdańsku nikt nie może dostać utrzymania, jeśli nie ma 100 grzywien albo 200, a w szpitalu nie opiekują się chorym dłużej niż można zjeść pół bochenka, wówczas pokazują mu drzwi... "
Pismo podpisali: Claus von Rusen, Jacob Schulte, Peter Steynord, Clauwe Kersten - szyprowie i marynarze z Gdańska. Nie wiadomo, czy wielki mistrz odpowiedział.
Dzieci okrętów
Dopiero po Wielkiej Wojnie z Polską i klęsce Zakonu pod Grunwaldem sprawa budowy świątyni ruszyła. Krzyżacy bowiem czuli się wielce zobowiązani, gdańscy ludzie morza - zwani "dziećmi okrętów" - walczyli bowiem pod Malborkiem po stronie krzyżackiej. Wsławili się walecznością, a wielu z nich odniosło rany.
Pozwolenie na budowę wydał wielki mistrz Henryk von Plauen.
W akcie nadania czytamy - "Przyznajemy i dajemy im i ich potomkom wieczyście w spadku parcelę na Nowej Grobli po drodze od pokutnic do Młodego Miasta w stronę Wisły. Mają tu wybudować kaplicę ku czci i chwale Wszechmogącego Boga, Panny Maryi, świętego Apostoła Jakuba, świętego Krzysztofa męczennika i świętej Katarzyny dziewicy i do tego mają wybudować szpital dla wszelkiej wygody i potrzeb chorych, który mogą wynajmować za czynsz. Chcemy również, by do tego szpitala nikogo innego nie przyjmowano jak tylko marynarzy i bosmanów, którzy są chorobą lub wiekiem obciążeni".
Budowę zespołu szpitalnego rozpoczęto w 1415 roku, niestety, w 1433 gmach spalili husyci. Odbudowano go, a na cmentarz przywieziono ziemię z Jerozolimy. Od 1458 roku utrzymywano i leczono tu na koszt fundacji świętego Jakuba (powołanej przez Gildię Szyprów) około 13 ubogich marynarzy, pozostali musieli płacić. Pod pojęciem szpitala rozumiano miejsce, gdzie nie tylko leczono, ale też w którym przebywali ludzie starsi, niedołężni, biedni lub samotni. Aby zostać przyjętym do szpitala konieczne było poręczenie składane przez osoby powszechnie szanowane. Poręczeniu towarzyszyła też propozycja wkupnego. Mogła to być nieruchomość, biżuteria czy inne cenne przedmioty lub gotówka.
Kłótliwa Barbara
Wiemy, że na początku XVI wieku niejaka Barbara wkupiła się do szpitala świętego Jakuba za 40 grzywien, ale że była osobą kłótliwą i samowolną opuściła zakład. Wypominano jej potem, że nie doceniła łaski prowizorów pozwalających jej wkupić się za tak nędzne pieniądze.
Podstawowym napojem w szpitalu było piwo różnej jakości - z reguły lichej. Warzyw i owoców dostarczał ogród oraz sad. Za narzekanie na złe wyżywienie groziło wydalenie ze szpitala. Najbardziej pożądana była pokorna postawa pensjonariuszy.
Andreas von Kopsaw, który wkupił się do szpitala za wieś z czterema włókami łąk, gdy podano mu posiłek tak, jak ubogim poczuł się urażony i opuścił szpital. Osoba opisująca te wydarzenie uznała takie postępowanie za nadzwyczaj zuchwałe.
Pożywienie służyło też do zdyscyplinowania pensjonariuszy.
Niepokorni karani byli czasowym pozbawieniem prawa do posiłku.
Szkoła nawigacji
Losy kościoła św. Jakuba były dramatyczne. Jeszcze przed pożarem w 1636 roku został przejęty przez protestantów, potem Francuzów, którzy zamienili go w obóz jeniecki. Była tu stajnia dla koni rosyjskich. Przez pewien czas pełnił funkcję biblioteki, była tu też Gdańska Izba Rzemieślnicza. W 1815 roku znalazła w nim siedzibę pierwsza szkoła nawigacji. Dzisiaj kościół świętego Jakuba pomału odzyskuje blask. Niewiele tu cennych zabytków, ale na pewno godne uwagi są dwa XVIII-wieczne kurdybany, które z ojcami kapucynami przywędrowały do Gdańska z okolic Lwowa. Na każdym z nich przedstawiony jest mnich.
Gotycka Madonna
Jest też niewielka, ale wyjątkowej urody i wartości artystycznej figurka Matki Bożej Łaskami Słynącej.
- Stała koło krzyża misyjnego, myślałem, że to gipsowa figurka - opowiada rektor kościoła świętego Jakuba Piotr Nowak. - Kiedy wziąłem ją do ręki zobaczyłem, że jest drewniana. Trafiła do konserwacji, okazało się, że jest to gotycka Madonna wyrzeźbiona przez mistrza ze Śląska, mająca sporą wartość artystyczną. Konserwatorzy zdjęli pozłotkę i przywrócili barwy dawnej polichromii.
Od 1946 roku kościołem świętego Jakuba, patrona żeglarzy opiekuje się zakon ojców kapucynów z prowincji krakowskiej. Dzięki ich staraniom został on odbudowany, by stać się ponownie świątynią marynarzy. W 1994 roku kościół św. Jakuba związał się z Bractwem Kaphornowców. Wtedy to odsłonięto tu tablicę poświęconą "żeglarzom, którzy zginęli na wodach wokół przylądka Horn".
(Skorzystałam z książki Adama Szarszewskiego "Szpital i kościół św. Jakuba w Gdańsku")
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?