Z wywiadów, z ankiet, z rozmów przeprowadzonych z pracodawcami i szefami działów kadr wyłania się dość klarowny obraz tego, czego pracownikom, szczególnie nowym, brakuje. Okazuje się, że najsłabiej wypadają pod względem takich kompetencji jak komunikacja, umiejętność pracy w zespole. Obie te sprawy wiążą się ze sobą ściśle. Przedstawiciele firm skarżyli się, że kandydaci do pracy pod tymi względami wypadają najsłabiej.
Podczas wielu dyskusji na ten temat mówi się raczej, że szkoły i uczelnie powinny zmienić programy studiów na bardziej praktyczne. Owa praktyczność staje w centrum uwagi, przeciwstawia się jej teorię, jako coś niepotrzebnie zaśmiecającego umysł dzieci i młodzieży.
Ostatnio jeden z pracodawców uskarżał się mojemu znajomemu, że pewien wydział politechniczny źle przygotowuje absolwentów, bo oni nie potrafią obsługiwać stosowanej w jego firmie technologii. Firma produkuje nietypowe produkty, zatrudnia około 20 inżynierów. Facet wini uczelnię, nie zdając sobie sprawy ze śmieszności swego postulatu. Przecież duży uniwersytet nie może kształcić pod konkretne potrzeby każdej z niewielkich firm. Za te konkretne umiejętności, musi odpowiadać właściciel.
Natomiast problem braku umiejętności komunikowania się i pracy zespołowej ma zupełnie inny charakter.Tego typu kompetencje należą do grupy "transferowalnych". Czyli takich, które są możliwe do wykorzystania nie tylko w jednym miejscu pracy, ale w wielu. I tu można rozumieć pracodawców, że nie chcą finansować szkoleń pracowników w tym zakresie. Boją się, po prostu, że po nabyciu tych umiejętności pracownik zażąda podwyżki albo zwolni się z pracy.
Jaki stąd wniosek? To system edukacyjny powinien odpowiadać za taki typ kompetencji. Bo trudno sobie wyobrazić, by prywatny przedsiębiorca chciał inwestować w coś, co może szybko utracić. Wydaje się, że ciężar dyskusji o dostosowywaniu kształcenia do potrzeb rynku pracy powinien być przeniesiony z dyskusji o programach, na dyskusję o metodach nauczania i metodach uczenia się. A to dotyczy wszystkich przedmiotów. Jeżeli w badaniach okazało się, że marne umiejętności komunikacyjne dotyczą kłopotów ze sprawnym posługiwaniem się językiem ojczystym, to tego sama zmiana programów nie załatwi.
Nacisk powinien być zatem położony, przez wszystkich - od ministrów, poprzez regionalne i lokalne władze oświatowe, rektorów i dyrektorów - na wdrożenie innych metod nauczania. I to nie na odległość i nie za pomocą sprawdzania przez testy. A w tę stronę próbujemy iść i tu chyba najbardziej się rozmijamy z potrzebami przedsiębiorców.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?