Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Idol za plecami złego

Dariusz Szreter
Kilka lat temu w telewizji dość często pojawiała się reklama, której bohater popijał piwo z kolegami na ławce, po czym taplał się w błocie, by po powrocie do domu udawać przed żoną, że grał w piłkę. "Trzy strzeliłem" - oświadczał z dumą na progu mieszkania. Swoją drogą, aż dziw bierze, że feministki nie protestowały. Może doszły do słusznego wniosku, że kobieta, która nie wyczuwa, kiedy mąż jest po trzech piwach, sama jest sobie winna i nie ma co stawać w jej obronie.

W ubiegłym tygodniu trudno było uniknąć wrażenia, jakby wszyscy Polacy "cztery strzelili", i to Realowi. Podobno po czwartej bramce zrozpaczony obrońca "Królewskich" Pepe wyjęczał do Lewandowskiego, że tyle już wystarczy. Ale nad Wisłę jego prośby już nie dotarły. We czwartek w TVN24 polski napastnik Borussi strzelił Realowi ze 400, tyle było tam powtórek.

Jak wiadomo, wszyscy Polacy znają się na futbolu i polityce. A już szczególnie internetowi komentatorzy. Obok licznej grupy fanów, Lewandowski wyhodował tam sobie całkiem spory zastęp zawistników, którzy nie mogąc kwestionować jego osiągnięć, a to czepiali się braku goli strzelanych w naszej, pożal się Boże, reprezentacji, a to dziennikarzy sportowych, którzy poza polskim triem w żółto-czarnych trykotach świata nie widzą.

Wydawać by się mogło, że środowy popis zamknie usta wszystkim krytykantom. Nic bardziej błędnego! Skoro nie można "Lewego" pouczać, jak strzelać bramki, zaczął się festiwal dobrych rad i spekulacji w sprawie jego przyszłego pracodawcy. Zostać w Dortmundzie, gdzie bezsprzecznie wyrósł na gwiazdę numer jeden, czy szukać szczęścia i wyższego kontraktu gdzie indziej. A jeśli gdzie indziej, to czy w Bundeslidze (czyli praktycznie w Bayernie, bo poza monachijczykami nic lepszego od Borussi tam nie ma), czy gdzieś dalej. A jak dalej, to pod skrzydłami Fergusona czy Mourinho? Już w tym sezonie czy w następnym?

Wszystkie te sugestie, plotki i analizy nie są jednak warte funta kłaków, albowiem karierą Lewandowskiego kieruje nie vox populi polskich kibiców, ale raczej Nemezis uosobiona przez jego menedżera, Cezarego Kucharskiego. Nemezis - przypomnijmy - to budząca grozę grecka bogini przeznaczenia, sprawiedliwości i zemsty.

Kucharski, przed laty przeciętny napastnik Legii Warszawa, bierze teraz zbiorowy odwet za lata niepowodzeń polskich kopaczy na stadionach świata, stawiając twarde warunki dotychczasowemu i ewentualnym przyszłym pracodawcom czołowego snajpera Bundesligi. To Kucharski, a nie Jarosław Gowin, snujący wizje hekatomby polskich zarodków w niemieckich laboratoriach, jest obecnie najbardziej irytującym Niemców Polakiem. W dodatku, mimo że jest posłem PO, nie może zostać zdymisjonowany przez premiera Tuska, choćby nawet kanclerz Merkel łkała mu w rękaw.

Przysłowie głosi, że za każdym wielkim mężczyzną stoi wielka kobieta. Za każdym zaś wielkim artystą (a Lewandowski niewątpliwie na artystę futbolu ma zadatki) stoi menedżer sk....syn. To prawda znana nie od dziś choćby w show-biznesie. Elvis miał swojego pułkownika Parkera, Stonesi - Andrew Loog Oldhama, Led Zeppelin - Petera Granta, Black Sabbath - Dona Ardena, a Sex Pistols - Malcolma McLarena.

Nawet Beatlesi, po samobójczej śmierci uchodzącego za wcielenie elegancji i delikatności Briana Epsteina, oddali swoje interesy w ręce amerykańskiego rekina Allena Kleina. Wszystko to byli bezwzględni cwaniacy, wyciskający, ile się dało, zarówno z wytwórni płytowych, organizatorów koncertów, sprzedawców gadżetów, jak i - przynajmniej niektórzy z nich - niekiedy swoich podopiecznych.

Kuty na cztery nogi menedżer, po pierwsze, zdejmuje ze swojego podopiecznego obowiązek angażowania się w sprawy biznesowe, do czego ten niekoniecznie musi mieć głowę. No a poza tym pozwala na rodzaj zabawy w złego i dobrego policjanta. W delikatnej sytuacji piłkarza, który musi żyć dobrze z trenerem, to szczególnie cenne. Jurgen Klopp może ciskać gromy na Kucharskiego, ale - przynajmniej oficjalnie - nie ma powodu, żeby przenosić ten konflikt na stosunki z Lewandowskim. Cóż, piłka nożna to bardziej skomplikowana gra niż to, co widzimy na trawie.

PS. WJarek Janiszewski poświęcił swój felieton dowodzeniu, że Robert Lewandowski nie miałby szans na osiągniecie takiego poziomu sportowego, gdyby został w Polsce - (CZYTAJ CAŁY FELIETON JARKA JANISZEWSKIEGO).

Rzeczywistość okazała się jeszcze bardziej niepatriotyczna. Podobno po podpisaniu przez "Lewego" kontraktu z Dortmundem pierwszą poradą, jakiej udzielił swojemu podopiecznemu Cezary Kucharski, było: "Jak chcesz zostać kimś, kumpluj się tam z Niemcami, a nie z Piszczkiem i Błaszczykowskim". Miał rację, niestety.

[email protected]

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki