Profesor Piotr Płoszajski z warszawskiej SGH zwracał uwagę na konieczność odchodzenia w zarządzaniu firmami od ortodoksji. A więc od teorii i strategii standardowych, typowych, dostępnych praktycznie dla wszystkich. Stwierdził wręcz, że sukcesy odnosić będą "heretycy" kwestionujący utarte metody i podejścia. Pozornie nie jest to pogląd rewolucyjny. Jednak tylko bardzo odważni i pewni swego menedżerowie i przedsiębiorcy są skłonni głosić i praktykować "herezję" świadomie. Bo "heretyków" nieświadomych to w akademickim i biznesowym światach jest mnóstwo. Bardzo rzadko wygrywają.
Czytaj także inne felietony Piotra Dominiaka
Profesor Andrzej Koźmiński, założyciel najlepszej niepublicznej szkoły wyższej w Polsce - Akademii Leona Koźmińskiego, mówił natomiast o tym, że współcześni menedżerowie muszą szukać inspiracji daleko poza swoim, przeważnie dość wąskim, polem profesjonalnych zainteresowań. Powinni czerpać inspirację z kultury, sztuki - z tych obszarów, w których o sukcesie decyduje twórczość. Czyli znowu, jak Płoszajski, zwracał uwagę na niezbędność odchodzenia od schematów. Apelował, by w szkołach biznesu i na wydziałach zarządzania uczyć nie tylko filozofii i logiki, nauk społecznych (naturalnie, poza standardem wiedzy menedżerskiej), ale także historii sztuki, teatru, organizować warsztaty malarskie, muzyczne itp. Kto to dziś robi? Gdy wiele uczelni tnie programy ze względów oszczędnościowych, ogranicza je do niezbędnego minimum?
Wreszcie prof. Jamie Anderson, Australijczyk z Antwerpii (wybrany przez Financial Times w 2011 roku jako "Guru zarządzania"), dał niesamowicie ekspresyjny wykład-show. Przypadkiem, bo spóźnił mu się samolot, musiał go wygłosić podczas uroczystego bankietu. I to był szczęśliwy zbieg okoliczności. Bo bankiet stworzył szczególne tło do wystąpienia, którego treścią była tak naprawdę nowa era marketingu. Marketingu adresowanego do pokolenia Y, ludzi młodych, którzy nie tylko posługują się sprawnie nowymi technologiami informacyjnymi, lecz co więcej - są one dla nich dominującymi, niemal jedynymi środkami przekazu i nawiązywania wzajemnych relacji. Pewnie trudno byłoby znaleźć lepszy przypadek ilustrujący to nowe podejście niż biznes pod tytułem Lady Gaga. Ekspresja Andersona była dla mnie nieco przesadna, ale zapewne nie dla pokolenia Y. Tak jak większość ludzi w sali poczułem, że moja generacja staje się coraz bardziej niezaradna w świecie współczesnych mediów i środków komunikacji. Niezaradna - czyli będzie jej coraz trudniej prowadzić biznes w dotychczasowy sposób, w otoczeniu całkiem nowych klientów, partnerów, konkurentów.
CZYTAJ INNE FELIETONY/ BLOGI:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?