Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Henryka Krzywonos: Anonimowe oskarżenia padają cieniem na całą opiekę zastępczą ROZMOWA

rozm. Dorota Abramowicz
Mam wątpliwości co do prawdziwości jednego ze zgłoszonych do prokuratury  przypadków - mówi Henryka Krzywonos-Strycharska
Mam wątpliwości co do prawdziwości jednego ze zgłoszonych do prokuratury przypadków - mówi Henryka Krzywonos-Strycharska Grzegorz Mehring
Jeśli atmosfera wokół rodzin zastępczych będzie zła, wrócimy do dawnych dużych domów dziecka- rozmowa z Henryką Krzywonos-Strycharską, doradcą rzecznika praw dziecka.

Rzecznik praw dziecka ma się zająć opisywanymi przez "Dziennik Bałtycki" podejrzeniami o molestowanie w placówkach podległych MOPR w Gdańsku. Zaangażuje się Pani w te działania?
Już jestem zaangażowana, bo doniesienia dotyczą dzieci. Jedną ze spraw zajmuje się sąd, dwie zostały zgłoszone przez MOPR do prokuratury. Ale w jednym z prokuratorskich przypadków nie jestem przekonana o winie rodziny.

Dlaczego?

Znam ludzi prowadzących ten dom. Wychowali wiele dzieci, które, prócz twierdzącej inaczej dorosłej wychowanki, nie doznały krzywdy. Kiedy postanowili po wielu latach zakończyć prowadzenie domu, wychowanka pisała do władz Gdańska, by nie rozwiązywano umowy z rodziną. A potem oskarżyła ich o molestowanie. Twierdzi, że obiecano jej pieniądze, ale ich nie dostała. Liczę, że prokuratura dokładnie zbada oskarżenie. Trzeba bardzo ostrożnie podchodzić do tej i innych informacji, pojawiających się w rozsyłanych anonimach. Pisze je ktoś, kto został zwolniony z pracy w MOPR, gdzie miał dostęp do papierów. I pewnie chce się zemścić.

Czytaj także: Henryka Krzywonos zastanawia się nad kandydowaniem do Parlamentu Europejskiego


Jeśli jednak pisze prawdę...

Jeśli chciałby pisać pełną prawdę, powinien wystąpić z otwartą przyłbicą. A tak anonimowe oskarżenia padają cieniem na całą opiekę zastępczą. Winnych trzeba ukarać, ale nie można deprecjonować wspaniałych ludzi, którzy z sercem zajmują się obcymi dziećmi. Należy ich wspierać, by spokojnie robili to, co robią. Tymczasem chętni do założenia rodzinnych domów dziecka rezygnują, argumentując: nie chcę słyszeć, że jestem pedofilem, sadystą, oszustem, że zależy mi na pieniądzach. Jeśli nadal atmosfera będzie tak zła, wrócimy do dawnych dużych domów dziecka.

Drastycznych sytuacji można by uniknąć, gdyby rodzice zastępczy byli badani częściej . I gdyby nadzorujący placówkę rozmawiali z dziećmi, a nie tylko sprawdzali papierki.

Kandydaci na rodziców zastępczych przechodzą poważne, wieloetapowe badania. Niestety, nie zawsze psycholog odkryje, co niektórym w głowach siedzi. Być może trzeba to robić jeszcze częściej i dokładniej. A co do rozmów z dziećmi, to w pełni się zgadzam. Kiedy wraz z mężem prowadziliśmy rodzinny dom dziecka, pani z ówczesnego MOPS zawsze przychodziła przed południem i sprawdzała papiery. W końcu mąż nie wytrzymał i spytał, dlaczego nie wpadnie później, gdy dzieci będą w domu. Odparła , że pracuje tylko do godziny 16. Oprócz MOPS, sprawdzały nas jeszcze sąd, ośrodek adopcyjno-opiekuńczy, kurator. I pani kurator przychodziła o godzinie 17, 19, 20, była przy odrabianiu lekcji, zabawie, kolacji, kapieli. Dzieci traktowały ją jak znajomą mamy, rozmawiały chętnie o wszystkim. Jeśli nadzór nad rodzinami tak dziś nie wygląda, to należy to jak najszybciej zmienić.

To wystarczy?

Pewnie tak. Ci, którzy tworzą dom dla dzieci, mają ogromne zapasy ciepła, miłości i cierpliwości. Naszym obowiązkiem jest zapewnienie im poczucia bezpieczeństwa.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki