Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdynia: Muzeum Emigracji pozyskało fotografie Juliana Tuwima wracającego do Ojczyzny

Gabriela Pewińska
Janusz Uklejewski, zródło Muzeum Literatury im. A. Mickiewicza w Warszawie
7 czerwca 1946 roku Julian Tuwim, po siedmiu latach pobytu na obczyźnie, wrócił do kraju. Fotografie z tamtego wydarzenia pozyskało właśnie gdyńskie Muzeum Emigracji.

Na statek płynący z Nowego Jorku do Londynu , wsiedli w maju 1946 roku. Stamtąd - 3 czerwca - drobnicowcem s/s Śląsk wyruszyli do kraju. Poeta prosił o zarezerwowanie miejsc na statku w miarę dużym, by nie kołysało. Cierpiał na chorobę morską. W liście do Słonimskiego tłumaczył: "Na rzyganie będę miał czas w Polsce" (M. Urbanek, "Tuwim"). Co, w najlepszym razie, mogło oznaczać skutki powitalnych biesiad...

Siódmego czerwca 1946 roku statek wpłynął do Gdyni. Schodząc na ląd, Tuwim płakał.
- Powitano go z pompą, jak gwiazdę - mówi dr Marcin Szerle z gdyńskiego Muzeum Emigracji. - Czekała nań cała Polska.
Zachowała się Kronika Filmowa z tamtego dnia. Poeta wita się z przybyłymi, jest podekscytowany, nerwowo poprawia krawat. Lektor kroniki, aktor Andrzej Łapicki, czyta: "Do brzegu przybija właśnie statek Śląsk, wiozący Juliana Tuwima. Po siedmiu latach poeta wrócił ze Stanów Zjednoczonych do kraju. Czule wita się z bliskimi. Otrzymuje naręcze kwiatów. Kwiatów polskich, o których marzył i pisał w Ameryce. Jest bardzo wzruszony. - Nie ma większego szczęścia od powrotu do kraju - to jego pierwsze słowa wypowiedziane na polskiej ziemi".

- Trudno dziś stwierdzić, na ile spontaniczność witających była autentyczna, bo że powitanie było wyreżyserowane, to pewne. Rząd przygotował się na jego powrót. Już na statku Queen Mary, płynącym z Ameryki do Londynu, Tuwim otrzymał Order Odrodzenia Polski. Czekano na niego - mówi Marcin Szerle. - Powrót Tuwima był wywołany prawdziwą, ogromną tęsknotą za krajem. Te kilka lat spędzonych na emigracji - Rumunia, Francja, Portugalia, Brazylia i Ameryka wreszcie, gdzie się poróżnił ze środowiskiem literackim, były dla niego czasem trudnym. W jego poglądach nastąpił nagle zwrot w kierunku proradzieckim, a tego przyjaciele nie mogli mu wybaczyć. Po przyjeździe do Polski dołączył do grona piewców systemu. A nie musiał, chyba rzeczywiście weń uwierzył. Za ojczyzną tęsknił, ale ojczyzna budziła też w nim lęk. Myśląc o powrocie, popadał w skrajności: od wybuchów entuzjazmu po depresję. Bał się wracać, bo nie wiedział, jak go przyjmą, z drugiej strony - szaleńczo chciał Polskę zobaczyć. Mówił, patrząc na ruiny Warszawy, "o pięknie tej zgrozy".

Wśród witających poetę był również znany, zmarły przed dwoma laty fotograf Janusz Uklejewski.
- Kapelusz. Długi płaszcz. Skórzane rękawiczki. Koszula i krawat. Szczupła twarz. Widoczna "myszka", ciemne znamię na lewym policzku. Tak zapamiętałem go, gdy przypłynął do Gdyni - opowiadał. - Towarzyszył mu, zamknięty w kadrze zrobionych wtedy fotografii, Kazimierz Wyka. Ja miałem 20 lat. Robiłem zdjęcia bodaj dla "Gazety Morskiej". Podpłynęliśmy - razem z innymi dziennikarzami, także "Dziennika Bałtyckiego" - na powitanie gości. Tak go sfotografowałem. Zdjęcia te dałem potem poecie w prezencie - na szczęście, bo moje negatywy przepadły na amen.

Fotografie Janusza Uklejewskiego, rejestrujące ów czas, pozyskało właśnie gdyńskie Muzeum Emigracji, które szuka świadków tamtego zdarzenia z 1946 roku.
- Gdynia jest bohaterką Tuwimowskiego, opublikowanego po raz pierwszy w 1939 roku, wiersza dla dzieci "Pan Maluśkiewicz i wieloryb". W latach 50. poświęcił Gdyni wiersz, jak na Tuwima dziwny, równie dobrze można było pisać w ten sposób o odbudowie: "Więc kranami nachylone/Do słonego wodopoju,/Słyszysz, miasto, jak przysięgą/Biją młoty Gdynio-stroju?". Tekst tak do wielkiego poety niepasujący, że jego autentyczność musiałem potwierdzić w Muzeum Literatury w Warszawie - mówi Marcin Szerle.

"Dziennik Bałtycki", 9 czerwca 1946, niedziela:

"Julian Tuwim wrócił do Polski. Owacyjne powitanie wielkiego poety w porcie gdyńskim. Wczoraj o g. 4 po południu do portu gdyńskiego przybył z Anglii s/s »Śląsk«, wioząc na pokładzie znakomitego naszego poetę, Juliana Tuwima, który wraz z małżonką opuścił goszczącą go przez okres siedmiu lat ziemię amerykańską. Na nabrzeżu zgromadzili się na powitanie Poety licznie przybyli przedstawiciele władz, społeczeństwa, literatury, sztuki i prasy i krewni jego małżonki. (...) Obecni przeżyli wzruszający moment witania się poety z rodziną i przyjaciółmi. Wręczone zostały poecie kwiaty od Spółdzielni Wydawniczej »Czytelnik« i Klubu Artystów w Sopocie. W porcie pp. Tuwimowie oraz przybyła z nimi z Anglii małżonka Antoniego Słonimskiego, znana malarka, p. Konarska-Słonimska, udali się samochodem do Sopot, gdzie zatrzymano ich w Domu Związku Literatów. W godzinach wieczornych goście podejmowani byli kolacją przez wojewodę gdańskiego w Hotelu Morskim w Sopocie".

W sopockim Domu Literatów odwiedza poetę podpisujący się Z.S. dziennikarz "Rzeczpospolitej". W tekście pod tytułem "Powrót do kraju jest największym szczęściem" pisze tak:
"Julian Tuwim siedzi, chwilę zamyślony. Z werandy Domu Literatów w Sopocie otwiera się widok na pas wybrzeża, dalej, poprzez zieleń nabrzeżnych drzew przebłyskuje morze. - Spędziłem tu wczesnym rankiem godzinę - mówi Tuwim. - Czy pan wie, że to była chyba najpiękniejsza godzina w moim życiu od czasu wyjazdu z kraju, piękniejsza od wszystkiego, czego doznałem w czasie pobytu na obczyźnie łącznie z wszelkimi cudami i rozkoszami amerykańskimi?
(...) Pierwszy dzień pobytu na wybrzeżu upłynął mu na przyjmowaniu dziesiątków przyjaciół i znajomych, na odkrywaniu coraz to nowych uroków ziemi i ludzi. Poeta daje ustawicznie wyraz swemu zachwytowi. Wszystko wydaje mu się wspaniałe i nadzwyczajne: powietrze, spokój porannych godzin, serdeczność ludzka, nawet kawa i bułki na śniadanie.
- Nigdy w Ameryce takich nie jadłem...". ("Rozmowy z Tuwimem", Warszawa 1994)

Piotr Matywiecki w książce "Twarz Tuwima" przytacza list poety do siostry, w którym to pisze o wrażeniach z pierwszych dni powrotu do kraju.
"(...) Około godziny trzeciej byliśmy w Gdyni. Tutaj zaczęła się dzika historia: delegacje związków, prezydent miasta, przedstawiciele wojewody, Borejsza, Mierzwa, aparaty fotograficzne, aparat filmowy, Dońscy, kwiaty, dziewczyny, dziennikarze, marynarze, żołnierze, łzy, owacje - i w tym chaosie my ze Stefcią - bladzi, roztrzęsieni, tarmoszeni, całowani, nieprzytomni ze szczęścia, że nareszcie jesteśmy u siebie, w domu, nie u obcych. Z portu zabrano nas do Domu Wypoczynkowego Literatów w Sopocie. (...) Sopot jest absolutnie polski. (...). Kiedy o 7 rano po pierwszej nocy spędzonej na polskiej ziemi, usiadłem na balkonie, zrozumiałem ogrom szczęścia, jakim jest powrót do własnego kraju: zieleń drzew błyszczy inaczej niż na całym świecie, ptaki ćwierkają po dawnemu, dzieci idą do szkoły, jakiś piesek drepce, coraz wyraźniej słychać stary szumek i gwarek polskiej mowy: fluid, którego tak brakowało na obczyźnie. »Czytelnik« dał mi auto do dyspozycji, więc jeździliśmy po okolicy - Gdynia mało zniszczona. Gdańsk w gruzach, a na tych gruzach dość dziwna ludność: mnóstwo ludzi z kresów wschodnich, o wyglądzie raczej "bosiackim". Wzruszające były spotkania z warszawskimi kelnerami, pracującymi teraz w sopockich i gdyńskich knajpach".

Ostatnie chwile pobytu Juliana Tuwima w Sopocie w 1946 roku to przyjęcie zorganizowane przez związki artystyczne, w którym bierze udział sam marszałek Michał Żymierski.

"Dziennik Bałtycki", 13 czerwca, czwartek:

"Dnia 10 bm. o godz. 19 odbył się w lokalu artystów w Sopocie pierwszy po powrocie do kraju wieczór autorski wybitnego poety polskiego Juliana Tuwima. (...) Salony klubu artystów zapełniły się szczelnie miejscowymi przedstawicielami nauki, sztuki, literatury, prasy i władz. Przy niezwykle podniosłym nastroju odczytał poeta trzy wyjątki z utworów napisanych na emigracji , a mianowicie: jeden wątek z »Gawędy o ojcu i synu« oraz dwa - z »Kwiatów Polskich«. Treścią wierszy jest szalona, niepohamowana tęsknota do ojczyzny. (...) Jest w nich Wisła, są aleje, są parki i mosty, są domy starej Warszawy, są nasze obyczaje, jest wspaniały język, jest piosenka, jest stara szuflada z zapomnianymi pamiątkami, jest pacierz, są kwiaty polskie (...). Wczoraj rano, Julian Tuwim, korzystając z zaproszenia marszałka Michała Żymierskiego, odjechał samolotem do Warszawy".

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki