Gdynia: Kłótnia o schody i plażę. Kto ma rację?

AMW blokuje radnym inwestycje, ostatnio zdemontowała też schody na skarpie, prowadzące do bloków przy ul. Ikara 2, 3, 4, 6, 8. Jak twierdzą mieszkańcy - zrobiono to, aby wywrzeć na nich i urzędnikach miejskich presję i zmusić miasto lub wspólnoty mieszkaniowe do wykupu tego terenu.

Przedstawiciele AMW mieli też straszyć radnych dzielnicy, że odetną jedyne obecnie dojście z osiedla do miejskiej plaży, jeśli gmina nie zdecyduje się nabyć tej działki od wojska. - Sytuacja staje się powoli nie do zniesienia - mówi Krystyna Klimko, przewodnicząca RD Babie Doły. - Mieszkańcy osiedla, głównie byli wojskowi, którzy poświęcili dla armii znaczną część swojego życia, łapią się teraz za głowy, gdy widzą, że wojskowe agendy zaczynają nam rzucać kłody pod nogi. Schody do bloków przy ul. Ikara urywają się w połowie. Na miejskim gruncie zostały pięknie odnowione, na terenie AMW zdemontowano je z dnia na dzień. Stało się tak mimo decyzji powiatowego inspektora nadzoru budowlanego, który nakazał je wyremontować. Otrzymaliśmy dofinansowanie na budowę rampy dla niepełnosprawnych przy zejściu na plażę. AMW na inwestycję się jednak nie zgodziła, żądając wykupu terenu przez miasto. Tak przecież nie może być.
Krystyna Szulczewska, mieszkanka ul. Ikara 4, dodaje, że AMW, zanim zdemontowała schody, zwróciła się do kilku wspólnot mieszkaniowych z propozycją zrzucenia się po 3 tys. zł i wykupienia gruntu.

- Nie zgodziliśmy się, więc spotkała nas za to kara - mówi Szulczewska. - Utrudnili nam dojście do domów. Małgorzata Golińska, rzecznik AMW, zaprzecza jednak, iż agencja zdemontowała schody na złość mieszkańcom. - Musieliśmy je rozebrać, bo otrzymaliśmy pismo od inspektora nadzoru budowlanego, że stan tych schodów zagraża zdrowiu i życiu mieszkańców - wyjaśnia. - Agencja nie ma w swoich obowiązkach remontu i budowy takich schodów. Dyrektor naszego terenowego oddziału w Gdyni umówiony jest z wiceprezydentem Gdyni Bogusławem Stasiakiem na rozmowy dotyczące wykupu tej działki.

Atmosferę konfliktu studzą miejscy urzędnicy. Jak dowiedzieliśmy się od Tomasza Banela, naczelnika Wydziału Polityki Gospodarczej i Nieruchomości Urzędu Miasta Gdyni, z AMW prowadzone są już rozmowy na temat przejęcia przez miasto wielu nieruchomości w Babich Dołach.
Z Bogusławem Stasiakiem, wiceprezydentem Gdyni, rozmawia Szymon Szadurski

Jest Pan już podobno umówiony na rozmowy z AMW. Jakie są szanse, że miasto dojdzie do porozumienia z agencją w sprawie przejęcia gruntów w Babich Dołach?
Jestem przekonany, że dogadamy się. Obie strony, zarówno samorząd, jak i wojsko, reprezentują interes publiczny. Zaszłości terenowe i prawne, nie tylko z Agencją Mienia Wojskowego, ale także z Wojskową Agencją Mieszkaniową, wymagają rozwiązania. Nie może być tak, że grunt, po którym przebiega choćby zejście na plażę miejską, dziś nie ma praktycznie gospodarza.

Czemu na działce, o której Pan mówi, nie są realizowane niezbędne inwestycje?
AMW nie chce tam inwestować, bo teren ten jest agencji zbędny. My nie możemy czegokolwiek budować czy remontować na nie swoim gruncie. Jesteśmy więc zainteresowani, aby tę działkę od AMW przejąć.
AMW chciałaby miastu sprzedać tereny, samorządowcy raczej skłaniają się ku bezpłatnemu przejęciu. Na tym etapie trudno powiedzieć, czy za grunty będziemy płacić, czy przejmować bezpłatnie od Skarbu Państwa. Kompromis na pewno się znajdzie.

Jaki jest klimat rozmów z AMW?
Wbrew niektórym opiniom, bardzo dobry. Negocjacje są twarde, jednak prowadzone bez złośliwości, w atmosferze wzajemnego zrozumienia.

Kto ma rację? Zapraszamy do komentowania artykułu.