Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

GDYNIA DO PRZEGLĄDU: O MÓJ NAJEMIKU, (RO) ZWIJAJ SIĘ… - Felieton Zygmunta Zmudy-Trzebiatowskiego

Zygmunt Zmuda-Trzebiatowski
Zygmunt Zmuda-Trzebiatowski. Felieton.
Zygmunt Zmuda-Trzebiatowski. Felieton. Przemysław Świderski / Polska Press
Grono moich zacnych znajomych pyta, kiedy napiszę o kopaczach zwanych najemnikami. Ponieważ uwielbiam wsadzać palce w szprychy, cóż może być przyjemniejszego? W dodatku, gdy do głowy przychodzi myśl, że rozsierdzi się redaktora naczelnego gazety, w której ukazuje się felieton? Zatem piszę.

GDYNIA DO PRZEGLĄDU

O MÓJ NAJEMIKU, (RO) ZWIJAJ SIĘ…

Grono moich zacnych znajomych pyta, kiedy napiszę o kopaczach zwanych najemnikami. Ponieważ uwielbiam wsadzać palce w szprychy, cóż może być przyjemniejszego? W dodatku, gdy do głowy przychodzi myśl, że rozsierdzi się redaktora naczelnego gazety, w której ukazuje się felieton? Zatem piszę.

Kilka lat temu siostra mojej żony w szale nabywania nieruchomości, pojawiła się w kolejnym z mieszkań, z dumą obwieszczając, że teraz tu będzie mieszkać. To, że zakupiła, nie było sensacją, natomiast informacja, że od najemnika – piłkarza Arki Gdynia, zrobiła na mnie spore wrażenie. Pan kilka sezonów pokopał piłkę na gdyńskim stadionie, ale gdy postanowił pobiec za zapachem pieniędzy do innego klubu, mieszkania, które zdążył sobie kupić w Gdyni, już nie potrzebował. Tak, tak – kilka latek wystarczyło, by mieć mieszkanie w Gdyni. Pewnie każdy z nas po części może czuć się mecenasem tego zakupu, bo przez lata wytrwale pompujemy ogromnym rurociągiem budżetowe pieniądze do zawodowego klubu. Oficjalnie nazywa się to „promocja miasta poprzez sport”, ale skutek jest dokładnie ten sam. Rodzice dzieci kopiących piłkę na klepisku lub czekających na wolny termin na lepszym boisku, rodzice gdyńskich „Niedźwiadków” grających wytrwale w hokeja mimo braku lodowiska, rodzice lekkoatletów błąkających się bez obiektu, czy dzieciaków jeżdżących na treningi rowerowe do … Gdańska (!), nie tylko muszą finansować sportowe pasje swoich latorośli, ale i hojnie opłacać najemników z całej Polski. Oni wpadają do Gdyni trochę poharatać w gałę, zainkasować wypłatę i pobiec dalej. Raz spadną z ligi – wtedy trzeba im dosypać więcej, bo mają mniejsze przychody z transmisji meczów, raz do tej ligi wrócą – wtedy też trzeba im dosypać dużo, bo wprawdzie przychody z transmisji większe, ale koszty wyższe. Ale za każdym razem promują Gdynię. Jak oni ją promują! Jak miło się chodzi w glorii i chwale! Aż serce roście, gdy słucha się w mediach o kolejnych świetnych akcjach promocyjnych w rodzaju zniszczenia na stadionie, mordobicie na trasie itd. Aż chce się iść na stadion, gdy chce się swoje dzieci nauczyć bogatego słownictwa oraz nazewnictwa wszystkich kluczowych organów anatomicznych – można być pewnym, że kibicowska brać nie tylko to wszystko powie, ale i zaśpiewa. Łatwiej się zapamiętuje.

Mieszkałem w Cisowej, mieszkam w Chyloni. W Cisowej, nieświadomy zaszczytu, kopałem piłkę (strasznie kiepsko) i nogi kolegów (mocno) na klepisku na Zbożowej w towarzystwie takich późniejszych gwiazd jak Grzegorz Niciński czy Maciej Faltyński. Z okna balkonu widziałem pełne patosu napisy pociągnięte sprayem na sklepie meblowym, udowadniające, że Arka to dla niektórych religia i DUŻO więcej. Widziałem kolegów, jak z dumą wciągali brzuchy i wciskali na siebie żółto- niebieskie koszulki, owijali szalikiem i już w trajtku, przy pomocy soku z gumijagód uzyskiwali kibicowski nastrój i godność. Widziałem kolejne pokolenia maszerujące na stadion i ze stadionu - i skutki niektórych przemarszów. Tak – odzyskiwanie godności ma swoją cenę. I jestem przekonany, że jest tej ceny warte. Tylko czemu ci, którzy tak bardzo chcą ją odzyskiwać, mają to robić za cudze? Dlaczego, zamiast być dumni z wychowanków i ich wspierać, wolimy robić potężne przelewy najemnikom? Dlaczego gdyńskie dzieciaki nie mają dostępu do obiektów sportowych, skoro ich rodzice w swoich podatkach na sport płacą niezwykle dużo? Dlaczego zakładamy, że sport amatorski mają finansować rodzice, a zawodowy – wszyscy podatnicy, w tym rodzice sportowców – amatorów, płacący po raz kolejny? I dlaczego w projekcie WIELKA ARKA wielka ma być tylko miejska dotacja?

Tak – warto kibicować, warto wspierać pasje, warto dbać o najlepszych. Pozostaje tylko pytanie, ile i kogo ma to kosztować i czy lepiej płacić przyjezdnym najemnikom, czy wspierać rodziców w przygotowaniu najlepszych gdyńskich dzieciaków? Na dziś uważam, że palimy kasą w piecu – co gorsza, kasą, której nie mamy…

*A ponadto uważam, że Polanka Redłowska nie powinna być sprzedana i powinna być ogólnodostępna.

ZYGMUNT ZMUDA - TRZEBIATOWSKI

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki