Na długo zapadną w pamięci obrazki z ostatniego weekendu, kiedy podczas manifestacji w obronie praw kobiet, więcej było „zabezpieczających” je policjantów, niż uczestników i uczestniczek. Wprawdzie współczynnik liczby funkcjonariuszy przypadających na jednego demonstranta wciąż jeszcze jest niższy niż liczby radiowozów chroniących jeden dom na Żoliborzu, ale trzeba przyznać, że jesteśmy coraz bliżej ideału z ballady Młynarskiego - „gdy dookoła są sami szeryfi”.
Uczciwie przyznać trzeba, że rządzący idą nie tylko na ilość, ale i jakość. W internecie pojawiły się zdjęcia z przypadającej w minioną środę 132. miesięcznicy smoleńskiej ochranianej z dachu jednego z budynków przy placu Piłsudskiego przez zespół snajperski wyposażony w wielkokalibrowy karabin wyborowy McMillan TAC 50C Cadex Chassis. To broń, do której należy rekord potwierdzonego trafienia z dystansu - 3540 metrów. Jego 12,5-milimetrowy pocisk wystrzelony w tłum może podobno przejść przez kilkadziesiąt ciał. W tej sytuacji o dużym szczęściu może mówić trzech zamaskowanych osobników, którzy usiłowali złożyć pod pomnikiem smoleńskim wieniec z szarfą „95 ofiarom Kaczyńskiego”. Obecni na miejscu żołnierze odebrali im go bez jednego nawet wystrzału! Brawo.
Bardzo sprawnie przebiegła też akcja przed gmachem Trybunału Konstytucyjnego, gdzie do ogrodzenia przypięło się łańcuchami troje aktywistów. Policja błyskawicznie… zasłoniła ich parawanem. Część komentatorów naiwnie twierdzi, że miało to na celu ukrycie protestu przed opinią publiczną. Moim zdaniem - przeciwnie - skala zaangażowanych sił policyjnych i groteskowość całej sytuacji tylko nagłośniły incydent. I o to właśnie chodzi: żeby pokazać, że „wszystko możemy i co nam zrobicie?”.
W tym kontekście interesujące są zawirowania wokół wyboru pisowskiego Rzecznika Praw Obywatelskich. Najpierw wystawili kandydata wprawdzie z rządu, ale formalnie bezpartyjnego (do PiS zapisał się tuż po tym, jak przepadł w głosowaniu w Senacie). Teraz na giełdzie pojawia się kandydatura jawnie partyjna - posła Bartłomieja Wróblewskiego. Podobno ma duże szanse, bo nominalnie opozycyjny senator Libicki bliski jest wpadnięcia w syndrom Kałuży. Wojciecha Kałuży, tego, który wybrany do śląskiego sejmiku z listy KO, zmienił front, zapewniając PiS przejęcie władzy w samorządzie wojewódzkim. Ciekawe - to jeszcze a propos Wróblewskiego - że im bardziej radykalny kandydat, tym większe ma szanse u naszych parlamentarzystów. Coś jest nie tak z naszą demokracją przedstawicielską i - jak widać - dotyczy to nie tylko PiS.
Gdyby jednak, z jakiegoś powodu, z Wróblewskim nie wyszło, kolejnym konsekwentnym krokiem powinno być zgłoszenie na RPO samego Jarosława Kaczyńskiego. Nikt lepiej niż on nie wie, kto w Polsce zasługuje na zasłonięcie parawanem, a kto ma prawo do osłonięcia go parasolem ochronnym.
Maturzyści zakończyli rok szkolny. Czekają na nich egzaminy maturalne
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?