Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Festiwal "Niepokorni, Niezłomni, Wyklęci". To był krzyk niezgody

Henryk Tronowicz
Festiwale filmowe utrwalają swoje miejsce w historii wtedy, kiedy podchwytują gorący puls swego czasu. Festiwal, który takiego pulsu nie wyczuwa, to impreza martwa. Zakończony przedwczoraj w Gdyni festiwal "Niepokorni, Niezłomni, Wyklęci" okazał się żywą demonstracją dążeń do odkłamywania zafałszowanej przez komunę prawdy o polskim powojennym podziemiu politycznym. To był festiwal wołania o przywrócenie szacunku dla dziesiątków tysięcy Polaków, ofiar stalinizmu.

Młoda generacja zaproszonych na festiwal filmowców, historyków i publicystów nie zamierza w żadnym razie godzić się na dominujący dziś w Polsce nurt polityki historycznej koloryzującej tamtą haniebną przeszłość. Najbardziej dobitnym wyrazem tego przesłania okazał się na festiwalu, wyświetlony poza konkursem, film Arkadiusza Gołębiewskiego "Kwatera Ł".

Wstrząsający reportaż z warszawskich Powązek, gdzie na przylegającym terenie potocznie nazywanym Łączką prowadzone są poszukiwania prochów ofiar polskiego powojennego podziemia. Dzięki trwającym pracom (a będą one kontynuowane przez lata) do tej pory udało się zidentyfikować zwłoki ponad stu skazanych w latach 1948 - 1953 Polaków, a wśród nich legendarnego rotmistrza Witolda Pileckiego. W uznaniu zasług w żmudnych poszukiwaniach na Łączce, kierujący nimi dr Krzysztof Szwagrzyk otrzymał nagrodę specjalną festiwalu Źródło.

Wyrazem przekonania, że nie wolno dopuścić do zatarcia śladów stalinowskich zbrodni była lawina filmowych dokumentów, które zresztą łączą się nie tylko z doświadczeniami lat powojennych. Przypomniano na przykład pierwszy dokument o Annie Walentynowicz, nakręconą na przełomie lat 1981 - 1982 r. "Annę Proletariuszkę" Sławomira Grunberga i Marka Ciecierskiego. Był w konkursie filmowy portret krakowskiej katolickiej intelektualistki Wandy Półtawskiej ("Duśka" (reż. Wandy Różyckiej-Zborowskiej). Był też w konkursie reportaż nakręcony przez Artura Pilarczyka na Białorusi "Pani Weronika i jej chłopcy" (otrzymał kilka nagród). Bohaterka tego reportażu, pani Weronika Sebastianowicz przybyła do Gdyni z Grodna w mundurze oficera Wojska Polskiego i stała się najbardziej popularnym gościem imprezy.

Na festiwalu przyznano liczne laury. W uznaniu całego dorobku artystycznego prestiżową nagrodę Platynowy Opornik wręczono Grzegorzowi Królikiewiczowi, pokazując jego najnowszy dokument pt. "Kern", odkłamujący lansowaną 20 lat temu wersję godzącą w dobre imię ówczesnego wicemarszałka Sejmu RP. Statuetkę Złotego Opornika, główną nagrodę w konkursie, przyznano filmowi "Bagaż strachu" Jerzego Bojanowskiego, który uwiecznił dzieje przemytu w latach 70. powielacza z Europy Zachodniej do Lublina, dzięki czemu czterej studenci - Piotr Jegliński, Janusz Krupski, Bogdan Borusewicz oraz Wit Wojtowicz - rozpoczęli na KUL druk książek zakazanych przez władze PRL.

W ciągu trzech dni, oprócz projekcji 25 filmów, odbyło się osiem burzliwych debat panelowych. Do jednego z paneli zaproszono wyłącznie kobiety. I oto uczestniczki tej debaty, m.in. Ewa Kubasiewicz, która w roku 1982 jako pracownik Wyższej Szkoły Morskiej w Gdyni otrzymała wyrok 10 lat więzienia oraz - internowane w stanie wojennym w Gołdapi - Grażyna Przybylska-Wendt, lekarka z Płocka i gdynianka Bożena Rybicka-Grzywaczewska, aktywna w czasie strajków w Stoczni Gdańskiej, siedząc obok Lidii Lwow-Eberle i Weroniki Sebastianowicz, podkreślały z naciskiem, że heroiczne przejścia obu weteranek w partyzantce na porównywanie się z ich doświadczeniami żadną miarą nie pozwalają.

W sobotę prowadzenie części artystycznej gali, która kończyła festiwal, powierzono Tadeuszowi Polkowskiemu (DJ, w roku 1989 miał lat siedem). Publicystycznej oracji i "krzyku niezgody" Tadeusza Polkowskiego nie sposób nie uznać za wyraz manifestacji krytycznych poglądów części dorastającego pokolenia. Ta część młodzieży zdecydowanie nie zamierza rezygnować z surowej oceny polskich dziejów najnowszych.

A kiedy zgromadzona w Teatrze Miejskim publiczność nie pozwalała krakowiakom opuścić estrady, Polkowski nagle zaintonował pieśń "Pierwsza Brygada" i wezwał widownię do odśpiewania tego utworu. Mury teatru nigdy nie słyszały tak podniosłej manifestacji poczucia wolności.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki