Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

FELIETON. Strzały zza ucha: Wisławo, co pani taka smutna?

Krzysztof Maria Załuski
Krzysztof Maria Załuski
Wisława Szymborska
Wisława Szymborska Andrzej Banaś/Polskapresse
9 lutego 2012 r. w Krakowie odbył się pogrzeb Wisławy Szymborskiej. Dziś przypadła okrągła rocznica tego wydarzenia. I aż dziwne, że tak jakoś przeszła bez echa. A szkoda, bo Szymborska to postać intrygująca, chociaż - ze względu na romans ze stalinowską dyktaturą - mocno kontrowersyjna. Ale warto ją przypomnieć. Zwłaszcza, że nie ona jedna kolaborowała z komunistami.

"Wielka Dama Polskiej Literatury” urodziła się 2 lipca 1923 roku w Kórniku. Jej rodzicami byli Anna Maria z domu Rottermund i Wincenty Szymborski - polityk Narodowej Demokracji, były wiceprezydent Rzeczypospolitej Zakopiańskiej i zarządca dóbr hrabiego Władysława Zamoyskiego. Do wybuchu II wojny światowej uczyła się w krakowskim Gimnazjum Sióstr Urszulanek. W okresie okupacji uczęszczała na tajne komplety. W roku 1941 zdała maturę. Od wczesnego dzieciństwa lubiła pisać. Posiadała także talent plastyczny… Pochodzenie społeczne, profil edukacji i zainteresowania – zwłaszcza jak na stalinowskie standardy - miała więc nienajlepsze. Nie przeszkodziło jej to jednak w artystycznej karierze.
Poetka ze stalinowskiej stajni

Debiutowała w roku 1945 w „Dzienniku Polskim”. Twórcą tego pisma był Jerzy Borejsza vel Beniamin Goldberg – komunistyczny propagandysta i brat oficera NKWD i MBP, zbrodniarza stalinowskiego Józefa Różańskiego.

Wisława Szymborska, już jako dwudziestoparoletnia poetka, miała na koncie dwa tomiki wierszy. Obydwa bezkrytycznie gloryfikujące nową władzę. Oba wydane przez Spółdzielnię Wydawniczą „Czytelnik”, której szefem był wspomniany przed chwilą Borejsza… I nie wiem czy to on namówił córkę narodowca do ideologicznej prostytucji, czy może zrobił to jej mąż, Adam Włodek, wraz z którym w 1945 roku zapisała się do partii komunistycznej… Jak by nie było, przyszła noblistka od początku istnienia PRL zakochała się w totalitarnym systemie. Notabene z wzajemnością.

Wiersz „Gdy nad kołyską Ludowej Konstytucji do wspomnień sięga stara robotnica”, pochodzący z debiutanckiej książki „Dlatego żyjemy”, w 1952 roku został nagrodzony przez Ministra Kultury i Sztuki, a jego autorka przyjęta do Związku Literatów Polskich. Dwa lata później tomik ten ukazał się ponownie. Równolegle z nim wyszła druga książka Szymborskiej - „Pytania zadawane sobie”. Za oba te „dzieła” poetka dostała Nagrodę Literacką Miasta Krakowa.

W tym czasie spod jej pióra wychodziły kolejne hymny pochwalne na cześć komunizmu. „Wstępującemu do Partii”, „Na powitanie budowy socjalistycznego miasta”, „Robotnik nasz mówi o imperialistach”, „Lenin” – to tylko niektóre tytuły dzieł „Wielkiej Damy Polskiej Literatury”.

Po śmierci Stalina Szymborska jakby oprzytomniała. Nie tylko zmieniła artystyczny repertuar, lecz także zabroniła publikacji swoich młodzieńczych wierszy. Na uwagi krytyków wypominających jej flirt z komuną odpowiadała równie szczerze, co naiwnie: „No cóż, miałam nieszczęście być kiedyś istotą młodą, łatwowierną, słabo zorientowaną w sprawach, które powinnam była od razu należycie oceniać. Niektórzy mają jednak prawo sądzić mnie za to surowo – jeżeli są naprawdę przekonani, że kilka wierszy wtedy napisanych więcej waży na szali niż wszystkie, które napisałam potem”.

Grzech Szymborskiej nie polega jednak na tym, że pisała bezwstydne peany na chwałę bolszewików i rozpaczała po śmierci Stalina. Ani że ponad 20 lat należała do partii i wzywała do przyspieszenia budowy komunizmu. Problem z Szymborską polega na tym, że nigdy w sposób jednoznaczny nie pokajała się za złożenie podpisu pod „Rezolucją Związku Literatów Polskich w Krakowie w sprawie procesu krakowskiego”.

Zabić księży

Podobno artysta, żeby stać się wielkim, musi wywoływać skandale… i polecenia władzy. Wisława Szymborska w obu kategoriach okazała się wyjątkowo gorliwa.

21 stycznia 1953 roku, przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Krakowie, rozpoczął się pokazowy proces czterech duchownych krakowskiej kurii i trzech osób świeckich. Wszyscy oskarżeni zostali o działalność szpiegowską na rzecz USA. Proces ten był jednym z najbrutalniejszych zamachów na Kościół katolicki po II wojnie światowej. Sowiecka agentura chciała za wszelką cenę udowodnić powiązania polskiego duchowieństwa z „imperialistyczną” agenturą szpiegowską. Wyrok ogłoszony 27 stycznia 1953 r. miał być tego dowodem. Tego dnia trzech księży zostało skazanych na śmierć. Jeden dostał dożywocie. Pozostali usłyszeli wyroki od 6 do 15 lat więzienia.

W czasie, gdy skazani oczekiwali na egzekucję, Szymborska wraz z grupą krakowskich literatów podpisała wspomnianą „Rezolucję ZLP…”. Komunistyczni intelektualiści napisali co następuje: „W ostatnich dniach toczył się w Krakowie proces grupy szpiegów amerykańskich powiązanych z krakowską Kurią Metropolitarną. My zebrani w dniu 8 lutego 1953 r. członkowie krakowskiego Oddziału Związku Literatów Polskich wyrażamy bezwzględne potępienie dla zdrajców Ojczyzny, którzy wykorzystując swe duchowe stanowiska i wpływ na część młodzieży skupionej w KSM działali wrogo wobec narodu i państwa ludowego, uprawiali – za amerykańskie pieniądze – szpiegostwo i dywersję. Potępiamy tych dostojników z wyższej hierarchii kościelnej, którzy sprzyjali knowaniom antypolskim i okazywali zdrajcom pomoc, oraz niszczyli cenne zabytki kulturalne. Wobec tych faktów zobowiązujemy się w twórczości swojej jeszcze bardziej bojowo i wnikliwiej niż dotychczas podejmować aktualne problemy walki o socjalizm i ostrzej piętnować wrogów narodu – dla dobra Polski silnej i sprawiedliwej.”

„Rezolucja…” została podpisana przez 53 poetów, pisarzy i krytyków literackich. Wśród sygnatariuszy prócz Szymborskiej znalazły się takie późniejsze sławy jak: Jan Błoński, Karol Bunsch, Kornel Filipowicz, Ludwik Flaszen, Leszek Herdegen, Andrzej Kijowski, Jalu Kurek, Jerzy Lovell, Władysław Machejek, Włodzimierz Maciąg, Bruno Miecugow, Sławomir Mrożek, Stefan Otwinowski, Julian Przyboś, Maciej Słomczyński, Tadeusz Śliwiak, Olgierd Terlecki, Henryk Vogler, Adam Włodek, Jerzy Zagórski czy Marian Załucki.

Nikt z nich nie miał wątpliwości - księża muszą ponieść surową karę… Na szczęście miesiąc później generalissimus Stalin zmarł i orzeczonych kar śmierci nie wykonano. Decyzją Rady Państwa zamieniono je na dożywotnie więzienie.

Pułkownik Różański oskarża

Niemal równolegle z „procesem krakowskim”, przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Warszawie rozgrywała się inna farsa. W niej również chodziło o znalezienie pretekstu do prześladowań Kościoła, w tym do uderzenia w najwyższych jego hierarchów - kardynałów Sapiehę i Hlonda oraz prymasa Wyszyńskiego.

Jednym z autorów aktu oskarżenia był pułkownik Józef Różański vel Goldberg. To on zarzucił kilku duchownym, że stworzyli ośrodek dywersyjno-szpiegowski, usiłowali obalić ustrój PRL, szerzyli wrogą propagandę na zlecenie waszyngtońsko-watykańskich mocodawców oraz kolaborowali z Niemcami… Wkrótce w ubeckiej katowni do winy przyznał się główny oskarżony - biskup diecezjalny kielecki Czesław Kaczmarek. Torturowany wyraził skruchę i odciął się od Watykanu. „Sąd” skazał go na 12 lat więzienia. Pozostali otrzymali kary od 5 do 10 lat pozbawienia wolności.

Po zakończeniu „procesu” do wyroku ustosunkował się późniejszy premier Tadeusz Mazowiecki. Na łamach „Wrocławskiego Tygodnika Katolików” napisał: „…proces bp Kaczmarka udowodnił również naocznie, i to nie po raz pierwszy, jak dalece imperializm amerykański, pragnący przy pomocy nowej wojny, a więc śmierci milionów ludzi, narzucić panowanie swego ustroju wyzysku i krzywdy społecznej krajom, które obrały nową drogę dziejową, usiłuje różnymi drogami oddziaływać duchowieństwo oraz ludzi wierzących i kierować ich na drogę walki z własną ojczyzną, stanowiącą wspólne dobro wszystkich obywateli”.

Mazowieckiemu wtórowali Jan Dobraczyński i Mieczysław Kurzyna, którzy stwierdzili, że: „…surowo osądzać trzeba drogę ks. biskupa Kaczmarka, która osłabiała jedność narodu i służyła tym, którzy – odbudowując Wehrmacht – wskazali mu drogę na Wschód, a więc przede wszystkim na Polskę…”.

Oczywiście ani Mazowiecki, ani Dobraczyński, ani Kurzyna nigdy nie przeprosili prześladowanych księży. Nie zrobiła tego również Szymborska ani pozostali sygnatariusze „Rezolucji Związku Literatów Polskich w Krakowie w sprawie procesu krakowskiego”.

Najważniejsze to umieć się zachować

Starożytni mawiali „de mortuis aut bene aut nihil”… No więc, żeby tradycji stało się zadość, na zakończenie tego smutnego wywodu przytoczę anegdotę ocieplająca nieco wizerunek naszej noblistki.

W roku 2000 Polska była gościem honorowym Międzynarodowych Targów Książki we Frankfurcie nad Menem. Do udziału w imprezie zaproszono 49 polskich pisarzy – 50-ty, Andrzej Szczypiorski, właśnie zmarł. Prócz dwojga noblistów - Wisławy Szymborskiej i Czesława Miłosza – na Targach pojawili się m.in. Tadeusz Różewicz, Sławomir Mrożek, Stefan Chwin, Paweł Huelle, Olga Tokarczuk, Andrzej Stasiuk i jeszcze paru innych, w tym ja, jako najmłodszy… Mieszkaliśmy w hotelu oddalonym od hal targowych o parę kilometrów. Organizatorzy przewozili nas tam mikrobusami kilka razy dziennie. Podczas jednej z takich podróży Wisława Szymborska opowiedziała nam historyjkę z początku PRL.

- Przed wielu, jako młoda panienka siedziałam w jakiejś kawiarni z Władysławem Broniewskim. Maestro Broniewski był już wówczas gigantem na firmamencie polskiej literatury. Ja, na scenie poetyckiej stawiałam dopiero pierwsze, nieśmiałe kroczki. No i tak siedzę z nim, i opowiadam coś o swoich wierszach, a mistrz Władysław nic. Tylko kiwa głową, patrzy na mnie i co chwilę czka. Aż nagle… obrzygał mnie rybą.

- I co? - zapytaliśmy wszyscy naraz.

- Nic - powiedziała pani Wisława. - Broniewski siedział cicho, jakby się nic nie stało. Dopiero po chwili zapytał: „Wisławo, a dlaczego pani dzisiaj taka smutna?”.

Tak, wielkim wszystko wolno. Istotne jest tylko to, żeby po fakcie umieć się zachować. A przyzwoitość? Przyzwoitość to naprawdę sprawa drugorzędna. Po latach i tak nikt niczego nie będzie pamiętał. No może rzyganie rybą.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki