Akurat nie zwykłem klękać przed popkulturową papką w rozrywce i z najwyższą niechęcią wtrącam się do dysput wokół wyższości - dla przykładu - muzyki spod znaku dancefloor nad psychodeliczną muzyką i frenetycznymi pląsami w stylu Idiot dancing. Na tę sferę doznań estetycznych ucho mam drewniane. A taneczna żonglerka podkasanych panienek wzrok mój ekscytuje średnio.
I przedwczoraj bynajmniej nie zamierzałem oglądać transmisji z kopenhaskiego finału Eurowizji, w którym polską twórczość piosenkarską reprezentował hit "My Słowianie". Nic mi do tego, lecz znalazłem się w towarzystwie uroczej, wiecznie rozśpiewanej młodzieży i kiedy w Kopenhadze zaczęły się estradowe swawole roztańczonych Polek, mimo woli raz po raz na ekran zerkałem. Nagle ktoś w towarzystwie westchnął: "Ależ to żenada!". W tym zaś momencie na ekranie produkowała się austriacka "kobieta z brodą". Kobieta ta wzbudziła od razu poważne wątpliwości. No bo czy to na pewno kobieta?
A jednak kobieta z zarostem podbiła 11-tysięczną kopenhaską widownię! A następnie jurorów w większości krajów, dzięki którym tegoroczną Eurowizję zdecydowanie wygrała. A "My Słowianie" znaleźli się, wśród 26 krajów - na 14 miejscu.
Wszelako ktoś obliczył, że w ocenie publiczności, polski utwór zajął piątą lokatę, a gdyby wziąć w rachubę ocenę Brytyjczyków, to "My Słowianie" zajęliby nawet pierwsze miejsce!
Co natomiast nie uszło mojej uwadze, to to, że za każdym razem, kiedy z któregoś kraju przekazywano wysokie punkty na rzecz piosenki z Rosji, na 11-tysięcznej kopenhaskiej widowni rozlegało się buczenie o wyjątkowej sile...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?