MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Elewator zbożowy w Darłowie. Krajobraz jak po wycieku reaktora [REPORTAŻ, ZDJĘCIA]

Tomasz Turczyn
Charakterystyczna sylwetka elewatora już niedługo zniknie z pejzażu Darłowa
Charakterystyczna sylwetka elewatora już niedługo zniknie z pejzażu Darłowa Ryszard Pietrasz
Leszek Dydyna - rolnik i przedsiębiorca oprowadza nas po niezwykłej budowli - gigantycznym elewatorze zbożowym w Darłowie. To ostatnia szansa, by go zobaczyć, bowiem los budowli jest przesądzony

Rok 1941 - Rügenwalde - w nadmorskim Darłowie rozpoczyna się budowa portowego elewatora zbożowego. Stawiają go jeńcy z tutejszego obozu przymusowej pracy - Francuzi, Rosjanie, Jugosłowianie. Jak na ówczesne czasy to kolos - podziemia plus dziewięć pięter w górę.

Elewator zbożowy w Darłowie do rozbiórki [WIDEO,ZDJĘCIA]

Betonowe tankowce i gigantyczna Dora

W swoich pamiętnikach pierwszy powojenny burmistrz Darłowa, Stanisław Dulewicz tak opisał jeńców, których widział tutaj w trakcie II wojny światowej: „Od czasu do czasu na ulicach miasta spotykałem w brudnych i obszarpanych szynelach niemożliwie wychudzone chodzące szkielety - jeńców rosyjskich, którzy w liczbie paru tysięcy byli zatrudniani w dokach umieszczonych w sąsiedztwie elewatorów zbożowych”.

Budowa elewatora to tylko jeden z ówczesnych projektów i można go nazwać „cywilnym”. Inne były typowo wojskowe, a zatem ściśle tajne. Na przykład, rok później, kilkaset metrów dalej, także rękami jeńców, podjęto budowę statków z... żelbetonowymi kadłubami. Projekt narodził się stąd, że Niemcom brakowało stali. Pierwszy kadłub żelbetonowego tankowca powstał po roku. Dalsze wyposażenie jednostki trwało następne 13 miesięcy. Napęd zapewniały silniki Diesla, które pozwalały rozwijać prędkość 10,4 węzła. Dzień po zwodowaniu statek został zbombardowany przez aliantów, a szkody były tak znaczne, że nie usunięto ich do końca wojny.

Inny projekt w okolicach Darłowa to okryta tajemnicą budowa gigantycznego działa - Dory. Sam Adolf Hitler był żywo zainteresowany tym przedsięwzięciem. Dokładnie 18 marca 1943 roku wybrał się pancernym pociągiem z Wilczego Szańca do Darłowa, aby osobiście podziwiać niesamowitą armatę.

- To pięść Führera - jak o niej lubił mawiać wódz III Rzeszy.

Rolnik rozruszał port w Darłowie


Bez gwarancji, że będzie można tu przechowywać zboże

Z Dory i żelbetonowych statków pozostało obecnie niewiele. Elewator wciąż stoi, ale jego właściciel, 65-letni rolnik-przedsiębiorca z Darłowa, Leszek Dydyna, podjął decyzję o jego rozebraniu. Ma to się dokonać w ciągu dwóch lat. Właściciel ma już konieczne pozwolenie.

Kawałek nabrzeża portowego i elewatory kupił od miasta (w 2013 roku - pierwszy budynek; drugi w grudniu 2015 roku), które wcześniej skorzystało z prawa pierwokupu, gdy całość zbywały ówczesne Państwowe Zakłady Zbożowe Stoisław. W mniejszym elewatorze Dydyna prowadzi skup zboża. Drugi, ten po, którym nas oprowadza, kupił z takim samym zamiarem.

- Początkowo powiedziano mi, że ten elewator też uda się wyremontować i będzie działał, jak należy, zgodnie z przeznaczeniem. Uwierzyłem. Gdy zleciłem dokładne ekspertyzy budowlane, okazało się, że trzeba by sporo wydać, żeby ustabilizować budynek, a przy tym żaden z ekspertów nie chciał dać gwarancji, że otrzymam pozwolenie na to, by przechowywać tu zboże - mówi.

Przedsiębiorca ze Sławna kupił Elewatory Zbożowe w Darłowie

O tym, ile zapłacił za ostatni elewator nie chce mówić, podobnie jak o tym, ile będzie kosztowało jego zburzenie. Pewne jest, że kwoty są niemałe. Wysadzenie obiektu nie wchodzi w grę, bo znajduje się on zbyt blisko nabrzeża portowego.

- Trochę żal, że zniknie tak charakterystyczna budowla w całym regionie - mówi z nutką sentymentalną w głosie Paweł Breszka, radny Rady Miasta Darłowo.

- Pewnie, że żal, ale nie ma wyjścia - macha ręką Dydyna zapraszając nas do odwiedzenia.

Dziury, pęknięcia i woda w podziemiach

Miejsce jest niesamowite. Nie przypomina elewatora. Wygląda raczej jak elektrownia atomowa po wycieku reaktora.

- Zapraszam do środka - mówi trzymając w ręku klucz i metalową klamkę. Idziemy. Po chwili stara kłódka zostaje pokonana. Jeszcze włożenie klamki w drzwi... I przenosimy się w inne czasy!

Wchodzimy na klatkę schodową. Wszędzie dominują betony, jest winda towarowa - szyb. Ze ścian sterczą kable elektryczne.

- Prąd jest odłączony, ale lepiej uważać - radzi Leszek Dydyna.

Wnętrze wygląda okropnie. Pełno śmieci, wszechobecny kurz, brud, butelki, ptasie pióra i odchody, i... ziejące w podłodze oraz sufitach ponadmetrowe dziury! To pozostałość po sercu elewatora - maszynerii, która dawała mu „życie”. Leszek Dydyna mówi, że kupił wszystko w takim stanie, jaki prezentuje.

- Wiedziałem, że pewne ryzyko istnieje, ale liczyłem, że uda się budynek wyremontować - mówi. - Czy poniosłem porażkę? Tak do tego nie podchodzę, bo kto w życiu nie ryzykuje, ten nic nie zyskuje.

Wspinamy się wyżej, na siódme piętro.

- Tu widać pęknięcia - przerywa ciszę Dydyna. - Konstrukcja cały czas pracuje i stal jest mocno zużyta. Zawalić to się raczej nie zawali, ale już w czasach PRL, gdy elewator pracował, miał wydane warunkowe pozwolenie na zasypywanie zbożem. Nie można było przekroczyć dwóch trzecich pojemności. Później nie bardzo się tym przejmowano.

Pokonujemy kolejne piętro. Wnętrze mogłoby posłużyć za plener filmowy. Jeśli ktoś oglądał zdjęcia ze zniszczonej części elektrowni atomowej w Czarnobylu, to w elewatorze można zobaczyć podobne obrazki. Z tą różnicą, że tutaj nie trzeba bać się napromieniowania. Ale należy uważać. W nocy lepiej tam nie wchodzić, bo dziur w stropach i podłogach jest wiele. Człowiek bez kłopotu by przez nie przeleciał. Dziewiąte piętro - podłoga jest usiana dziurami, jak dobry ser szwajcarski. Mimo że są od siebie w odległości około metra - może półtora, to odczuwa się dyskomfort przechodząc tamtędy. Od spojrzenia w dół może się zakręcić w głowie. Lepiej nie patrzeć.

- Rozebrać tego kolosa nie będzie łatwo - mówi Leszek Dydyna. - Szukam specjalistycznej firmy, która się tym zajmie. Sprawę komplikuje też to, że podziemia są zalane wodą.

Po kilku minutach jesteśmy na parterze. Tutaj rzeczywiście widać wodę i coś, co jest zejściem w dół. Wychodzimy na zewnątrz. W pobliżu stoi betonowy płot. Taki sam stawiali więźniowie w czasie II wojny światowej na tajnym poligonie, gdzie Adolf Hitler podziwiał monstrualne działo - Dorę. Nasz przewodnik potwierdza domysły.

- Betonowy płot jest oryginalny z lat wojennych - mówi.

***

Oddalamy się. Znów elewator wydaje się mały. Na jego miejscu ma stanąć kolejna hala przemysłowa, gdzie można składować na przykład zboże. Szkoda, że nie tak efektowna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki