Gdy stamtąd wracał, nie krył swojego podziwu, opowiadając o niemieckim porządku - upatrywał w nim źródła bogactwa lekarzy, satysfakcji, zadowolenia i zdrowia niemieckich pacjentów. Urzędnicy kas chorych nie tylko kontrolowali tam prowadzoną przez lekarzy dokumentację medyczną chorego i wypisywane przez niego recepty, ale potrafili przychodzić i pytać: Świetnie leczy pan, doktorze, tylko dlaczego tak drogo?
Przecież mógł pan zastosować lek o podobnym działaniu, tyle że o połowę tańszy?
A doktor, który tych urzędniczych pytań nie brał sobie do serca, po prostu tracił przywilej bycia "lekarzem kas chorych" i był skazany tylko na prywatnych pacjentów. A takich, nawet w bogatych Niemczech, nie było mu łatwo zdobyć. Zdecydowana większość lekarzy burczała więc pod nosem, pokornie spełniając wymogi tej instytucji. W Polsce leki były wówczas bezpłatne, pacjentów karmiono w szpitalach tym, co nie zdążyła "wynieść" kuchnia, personel spał w domu na zielonych prześcieradłach - takich samych jak na łóżkach na oddziale, a lekarze nie bardzo mieli co wypisywać chorym, bo Polska była za żelazną kurtyną.
Od tamtej pory minęło ponad 20 lat, znajomy lekarz - z racji wieku - częściej dziś występuje w roli pacjenta. I nadal jest przekonany, że polscy medycy powinni popracować choć przez miesiąc u naszych zachodnich sąsiadów. Dla zdrowia i satysfakcji polskich pacjentów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?