MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Detektywi na zlecenie pracodawców śledzą pracowników. Sprawdzają czy rzeczywiście chorują

Agnieszka Kamińska
Zlecenia od pracodawców, chcących wiedzieć, czy pracownik rzeczywiście choruje, to duża część zleceń detektywów
Zlecenia od pracodawców, chcących wiedzieć, czy pracownik rzeczywiście choruje, to duża część zleceń detektywów archiwum gazetalubuska.pl
Zlecenia od pracodawców, chcących wiedzieć, czy pracownik rzeczywiście choruje, to duża część zleceń detektywów.

Około 500 tys. zł wyniosła kwota zasiłków chorobowych cofniętych w 2015 roku na terenie podlegającym gdańskiemu oddziałowi ZUS. W ubiegłym roku inspektorzy skontrolowali 8 tys. pracowników, a w tym roku sprawdzili 2,1 tys. osób na tzw. L4 - kwota odebranych zasiłków wyniosła już 120 tys. zł! Chorujących pracowników mogą też zweryfikować sami pracodawcy (jeśli zgłosili do ubezpieczenia chorobowego więcej niż 20 osób). Kontrole zlecają np. kadrowym. Ci pracownicy mogą odwiedzić chorego w jego domu i ustalić, czy na pewno się kuruje.

- Problem w tym, że te kontrole nie są efektywne. Kadrowi nie mają przecież czasu i kompetencji, żeby śledzić pracownika podejrzewanego o nieuczciwość. Dlatego firmy o pomoc proszą właśnie detektywów - wyjaśnia Joachim Żądło z kancelarii adwokackiej Dawidowski i Przygócki, specjalista od prawa pracy.

Większość agencji detektywistycznych ma w swojej ofercie weryfikację zwolnień lekarskich. Usługa kosztuje około 3 tys. zł, ale cena często jest uzależniona od pracochłonności i ustalana indywidualnie. Jakie metody stosują detektywi?

- Obserwacja to najskuteczniejszy sposób. Pozwala zdobyć zdjęcia lub wideo - wyjaśnia Katarzyna Bracław z agencji Detektyw 24, do której zgłasza się wiele pomorskich firm. - Potwierdzają one, że pracownik, zamiast siedzieć w domu, na przykład pracuje na budowie w innej firmie. Inną wypróbowaną metodą jest przeprowadzenie bezpośredniej rozmowy z pracownikiem.

Przyłapany oszust może pożegnać się z pracą. Znany jest przykład kierownika z gdańskiej firmy IT, który „chorował” raz w miesiącu, za każdym razem przez pięć dni. Proceder trwał pół roku. Podupadł na zdrowiu, gdy w firmie rozpoczęła się restrukturyzacja. Druki ZUS ZLA wypisywał mu dentysta. Pracownik tłumaczył, że cierpi na „nawracające infekcje dziąseł i uporczywą próchnicę”.

Na polecenie pracodawcy zajął się nim detektyw. Na przedstawionym zleceniodawcy materiale wideo można było zobaczyć, jak „chory” świetnie się bawi podczas meczu siatkówki.

[email protected]


Cały artykuł na ten temat przeczytasz w czwartkowym, papierowym wydaniu "Dziennika Bałtyckiego"z 2.06.2016 r. albo kupując e-wydanie gazety

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki