Oczywiście u Spielberga to symbol. Lecz ten symbol jest w tym filmie rozpisany na różne konteksty znaczeń. To cały Spielberg właśnie! Twórca, który potrafi mroczne, dramatyczne obrazy twórczo łączyć z błyskotliwymi grami wyobraźni.
W "Czasie wojny" reżyser uprawia po swojemu szlachetne bajanie. Nic to, że jego bajanie ma charakter bez umiaru infantylny. Bo to jest bajanie tak szlachetne, że naiwność obrazu osiąga walory artystyczne zdumiewające. Fabuła filmu skomplikowana nie jest. W porównaniu z fabułą "Szeregowca Ryana" to opowieść prościutka, mikra. A jednak pierwiastek patriotyczny promieniuje z identyczną siłą w obu obrazach. "Czas wojny" kończy się na dodatek happy endem (z nieznośnie co prawda kiczowatym ujęciem konia na tle nieba z zachodem słońca).
Biedny angielski farmer, kontrolowany przez wierzyciela bogacza, ledwo przędzie, a potrzebuje konia do orki. Najwyraźniej nie myśli jednak o zwykłym wałachu. Marzy o rumaku pięknym. I nabywa na licytacji kasztanka pięknego jak się patrzy, mimo że gołym okiem widać, że to nie będzie koń pociągowy, pługa nie pociągnie. Ale syn farmera, Albi skacze ze szczęścia i nie daje za wygraną. Nadaje rumakowi imię Joey i od rana do nocy próbuje go ujarzmić. Wkrótce wybucha wojna i brytyjska armia skupuje konie.
Farmer pozbywa się Joeya. Zrozpaczony Albi zaciąga się do armii, po czym trafia na front do Francji.
Dalszego ciągu perypetii Albiego i Joeya domyślić się nietrudno. Niesforny Joey przed kamerą wierzga, bryka i cwałuje. Spielberg nie przywołuje na ekranie ułańskiej fantazji. Pewnie "Lotnej" Andrzeja Wajdy nie oglądał. Ale nie szczędzi w "Czasie wojny" awantur na miarę "Indiany Jonesa". A jednak sekwencje frontowe przypominają w jego filmie klimat łudząco podobny do wizerunków grozy i okrucieństwa z pamiętnych "Ścieżek chwały" Kubricka.
Uroczych parafraz z klasyki kina wojennego w "Czasie wojny" jest więcej. Do parodii doprowadza Spielberg na przykład epizod, w którym nawiązuje do "Towarzyszy broni" Jeana Renoira. Spielberg delektuje widza komicznym przebiegiem aktu pojednania angielskiego kaprala z rozumnym frycem, kiedy zawieszają broń na kołku, aby uwolnić Joeya, zaplątanego w druty kolczaste.
Zobacz, jak Andrzej Wajda kręci film "Wałęsa" w Gdańsku
Spielberg jak nikt inny wie, że kino jest ze swej natury sztuką infantylną, toteż pozwala sobie na dowolne narracyjne szaleństwa, bo jest w nich metoda. Wyciska więc z każdego ujęcia emocje i to nawet wtedy, kiedy nie gardzi tanimi efektami typu rezolutna gąska, która farmera za nogawkę szczypie...
Po filmach "E.T.", "Imperium Słońca", czy po "A.I. Sztucznej inteligencji" oglądamy obraz kolejny, w którym Steven Spielberg optuje za czystością i przywiązaniem do młodzieńczych ideałów i marzeń, wiernością wobec rodziny, powinnością wobec wspólnoty.
Jeszcze nim wybucha wojna, bohaterowie dwukrotnie na ekranie wypowiadają w dialogu kwestię: "Są dni ważne i dni nieważne". I ktoś pyta momentalnie: "A który mamy dzień dzisiaj?". Spielberg kieruje to pytanie do widza, zapewne głównie młodego widza.
Jak obliczono, I wojna światowa - licząc tylko po stronie brytyjskiej - pochłonęła milion koni.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?