Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czarne jest czarne. Felieton Dariusza Szretera. Goście, goście, czyli ostatnie kuszenie redaktora S.

Dariusz Szreter
Na klatce schodowej stało trzech gości, których twarze wydały mi się jakby znajome. Na przodzie mały, lekko zaokrąglony. Drugi szczupły, brunecik, w okularach. I wreszcie trzeci, najwyższy, siwy. Uśmiechali się od ucha do ucha. - Kolędnicy - pomyślałem i cofnąłem się, by ich przepuścić.

Bogu niech będą dzięki za tę radosną wigilijną chwilę, kiedy opłatek już przełamany, kolacja spożyta, kolędy odśpiewane, prezenty rozpakowane, wiktuały na kolejne świąteczne dni upchnięte w lodówce i kredensie, a żona z domową młodzieżą - w drodze na pasterkę. Wtedy można nastawić nową płytę, zasiąść wygodnie w fotelu i przy lampce zachomikowanego specjalnie na wyjątkowe okazje prawdziwego francuskiego koniaku zagłębić się w lekturze znalezionej pod choinką książki.
Niestety, tym razem z tego ogródka ziemskich rozkoszy niemal natychmiast wyrwało mnie natarczywe stukanie do drzwi.
- Kogo tam znowu diabli niosą?
Na klatce schodowej stało trzech gości, których twarze wydały mi się jakby znajome. Na przodzie mały, lekko zaokrąglony. Drugi szczupły, brunecik, w okularach. I wreszcie trzeci, najwyższy, siwy. Uśmiechali się od ucha do ucha.
- Kolędnicy - pomyślałem i cofnąłem się, by ich przepuścić. Weszli do salonu, ale zamiast śpiewać, poczęli nasłuchiwać muzyki płynącej z głośników.
- Beethoven - stwierdził najwyższy, z miną znawcy.
- Niemiec - skrzywił się mały, ale zaraz jakby się opamiętał i błyskawicznie rozpromienił. - Jak ja ubóstwiam dziewiątą symfonię.
I zaczął nucić coś, co przy dużej dawce dobrej woli można było uznać za „Odę do radości”. Pozostali dwaj natychmiast mu zawtórowali. Wrażenie artystyczne było marne, ale odetchnąłem z ulgą. Repertuar może nietypowy, ale jednak to kolędnicy. A już zacząłem się obawiać, kogo to wpuściłem do domu.
- Panowie to wyglądają razem prawie jak ci Trzej Królowie - zagadnąłem, żeby przerwać ich zawodzenia, a jednocześnie dyskretnie zacząłem przeszukiwać kieszenie w nadziei, że znajdę tam jakąś dychę, żeby im dać na odczepnego.
- Ależ skądże! - zaprotestował najwyższy. - Żadni z nas królowie. My szczerzy demokraci. Parlamentarni.
- Parlamentarzyści - uzupełnił okularnik.
- A nawet parlamentariusze - poprawił mały. - Parlamentariusze obozu zjednoczonej prawicy.
I wtedy ich poznałem.
- Pan prezes? Tutaj?
- Jaki tam prezes - machnął ręką mały. - Po co te formalności? Wystarczy… Jacek!
- Chyba Jarek? - poprawiłem nieśmiało.
- Jacek - powtórzył z ognikami w oczach, wpatrując się w leżącą na stoliku biografię Kuronia. - 13 grudnia byłem na jego grobie. To prawda, zawsze się spieraliśmy, ale to jednak był wielki patriota.
- Pod biało-czerwoną flagą jest miejsce dla wszystkich - sentencjonalnie spuentował ten w okularach, w którym rozpoznałem premiera. - Dyskutujmy, spierajmy się, szukajmy razem najlepszych rozwiązań, ale tu, w kraju. Bez skarżenia za granicą.
- To może wreszcie dowiem się, co panów do mnie sprowadza?
Najwyższy (no jak mogłem od razu się nie zorientować, że to minister szkolnictwa wyższego?), niezrażony moim oschłym tonem, uśmiechnął się życzliwie.
- Jesteśmy tu ze względów - że tak powiem - naukowych. Nasza machina propagan… pardon programowa, nakierowana na pozyskanie wielkomiejskiego wyborcy inteligenckiego, wskazała właśnie pana jako szczególnie trudny egzemplarz.
- Oj, wyśmiewa się z nas pan w tych swoich felietonikach - dobrodusznie zachichotał prezes i zatarł rączki. - Złośliwa z pana bestyjka.
- Ale dobrze, niech pan sobie pisze - podjął wątek premier. - My wolność mediów cenimy. Prywatnych ruszać nie będziemy…
To zawieszenie głosu zabrzmiało odrobinę złowieszczo. Wyczuł to chyba minister, bo szybko zmienił temat.
- A mnie cieszy, że pan to tak dba o nasze środowisko naturalne. Po zakupy zawsze ze swoją bawełnianą torbą chodzi, śmieci starannie segreguje. Do pracy tylko rowerem albo tramwajem...
- Skąd pan to wie?
- Panie redaktorze, niech pan nie będzie dzieckiem. Wiem i już. I podziwiam te pańskie szlachetne odruchy. Tylko martwi mnie, że postawy proekologiczne tak się zrosły z ideologią lewacką. A my, konserwatyści, też cenimy uroki nieskażonej niczym natury. Weźmy takiego świętego Franciszka.
- Naprawdę łączy nas o wiele więcej, niż pan sądzi - wtrącił przymilnie premier.
- Nawet jeśli tak, to dzieli nas pan Zbyszek - postanowiłem łatwo nie ustępować.
- Zbyszek! - prychnął premier. - Przyjdzie kryska i na Zbyska.
- I z nim sobie damy radę, skoro nawet ją zdołaliśmy skutecznie wyciszyć.
Tu ruchem głowy prezes wskazał kąt pokoju, gdzie cichutko stała… Jak mogłem jej nie zauważyć? Kiedy i jak się tu wśliznęła?
- Dobry wieczór, pani Krystyno.
Posłanka uśmiechnęła się promiennie, ale nie wydobyła z siebie głosu. Palcem pokazała na zamknięte usta i przecząco pokręciła głową.
- Taki nasz karpik wigilijny - zaśmiał się premier.
- Krychy i ryby głosu nie mają - wtórował mu minister. Ale wystarczyło, że prezes spojrzał na nich karcącym wzrokiem, a natychmiast spoważnieli.
- To może chociaż sałatką ją poczęstuję? - późno, bo późno, ale odnalazłem się w roli gospodarza.
- Bez przesady, redaktorze, ale rozchodniaczka mógłby pan polać. Przed nami pracowita noc. Mamy tu na liście jeszcze kilku prawników, nauczycieli, lekarzy, a nawet jednego pisarza.
Z lekkim ociąganiem ruszyłem w stronę barku po kieliszki. Żegnaj świąteczny koniaku. Ale, z drugiej strony - taka okoliczność! Żona nie uwierzy, jak jej opowiem.

***

Rzeczywiście, nie uwierzyła, jak już wróciła. Widok skołowanego męża i opróżnionej butelki koniaku nasunął jej zupełnie mylne wnioski.
- Na chwilę cię nie można spuścić z oczu - biadoliła. - I to nawet w Wigilię. A taka piękna pasterka była. Tylko intencja jakaś dziwna: o Polskę wolną od antyfaszystów…
- Chyba faszystów?
- I mnie się najpierw wydawało, że się przesłyszałam, ale jednak nie. Wiesz, też mi się trochę od tego wszystkiego kręci w głowie. Pora spać. Dość już na dziś tych cudów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki