Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co kto komu zabiera i po co stawia zarzuty

Maciej Wośko
Nie wypada komentować słów wypowiadanych przez naszego rozmówcę w wywiadzie w tym samym wydaniu gazety - bo to nierówna i nie fair zagrywka. Zatem, dzień po publikacji rozmowy z Barbarą Kawińską, p.o. dyrektor Pomorskiego Oddziału NFZ, zabieram głos, który odebrało mi po przeczytaniu wczorajszego wydania.

Narodowy Fundusz Zdrowia jest - przynajmniej zawsze tak myślałem - instytucją pośredniczącą między nami - pacjentami - a lekarzami i szeroko rozumianą służbą zdrowia. Ma nam pomagać dostać się do lekarzy, korzystać z opieki tychże, płacić za leczenie, słowem - panować nad systemem i odpowiednio wydawać nasze składki.

Tymczasem po przeczytaniu rozmowy z dyr. Kawińską mam wrażenie, że NFZ stał się jakimś urzędem ponad urzędami, który za nas i bez nas, ba, nawet wbrew alarmistycznym sugestiom samorządów, lekarza wojewódzkiego, autorytetów, wojewody i coraz większej grupy ludzi i instytucji, podejmuje decyzje, tłumacząc nam - niezorientowanym i nienauczonym: my wiemy, że tak będzie dla was lepiej. Znamy i taką retorykę. I chyba większość z nas wierzyła, że już dawno taką argumentację szczęśliwie pożegnaliśmy. Okazuje się, że nie.

Nie to jednak sprawiło, że zaniemówiłem wczoraj. Oto pani dyrektor oskarża lekarzy, że dla własnych profitów bronią oddziałów i buntują chorych, tym samym sprowadzając na ludzi niebezpieczeństwo. Nie wiem doprawdy, jak bardzo pani dyrektor zna lekarzy - zwłaszcza tych z oddziałów kardiologicznych, żeby taki zarzut stawiać. Rozumiem zatem oburzenie lekarzy. Nie rozumiem, że kogoś dziwi, że lekarz o swój oddział, budowany latami, wyposażany w walce o każdy grosz, ratujący codziennie życie, walczy. Dziwiłbym się, gdyby ordynatorzy i dyrektorzy szpitali decyzje NFZ przyjęli z cichym przyzwoleniem.

I nie słyszałem do tej pory, że ktokolwiek chce pozbawić starogardzian i mieszkańców okolic Wejherowa pracowni hemodynamicznych. Jak najbardziej - cieszyć się należy, że mamy takie ośrodki w każdym zakątku województwa. Zdziwienie - o czym piszemy od ponad dwóch tygodni - wzbudza jedynie niezrozumiałe podwojenie kontraktu na kolejne lata, który otrzymuje prywatna spółka, co skutkuje właśnie zamknięciem na pięć lat trzech trójmiejskich oddziałów.

"Podwojenie" oznacza na zdrowy chłopski rozum, że NFZ "planuje" też takowe pomnożenie liczby zawałów; To dziwi. I niepokoi. I choć do Starogardu swego czasu jeździłem często - trudno mi sobie wyobrazić, zwłaszcza dziś, patrząc za okno - pięćdziesięciokilometrową "wycieczkę" na kardiologię. Nie wiem, czy w razie konieczności - mimo zaleceń pani dyrektor NFZ - chciałbym tam właśnie szukać pomocy kardiologa.

I spodziewać się można było od dyrektora pomorskiego NFZ, że stanie po stronie pacjentów i lekarzy z Pomorza. Pomarzyć, jak się okazało, można było, że zamiast oskarżać, pani dyrektor wspólnie ze szpitalami, lekarzami i urzędnikami z NFZ, będzie szukała rozwiązania tej sytuacji. Nie wiem, czy kiedykolwiek Pomorze będzie miało takiego szefa NFZ, bo do tej pory najwyraźniej mamy pecha. Wiem natomiast, że antagonizując, szczując jednych na drugich, problemu nikt nie rozwiąże. Nie tędy droga, pani p.o. dyrektor.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki