18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Borys Kagarlicki: Imperialne tęsknoty blokują Polsce i Rosji analizę bieżącej sytuacji

rozm. Marcin Mindykowski
- Polska elita i pewna część polskiej opinii publicznej ma paranoję na punkcie Rosji. Osobiście uważam jednak, że pod wieloma względami Polska jest bardzo podobna do Rosji i we wschodniej Europie ma problemy najbliższe tym rosyjskim - ocenia Borys Kagarlicki, rosyjski socjolog w rozmowie z Marcinem Mindykowskim.

Na relacjach polsko-rosyjskich cieniem wciąż kładzie się katastrofa smoleńska. Kontrowersje wokół śledztwa, nieoddanego wraku czy publikowanych w internecie drastycznych zdjęć zrobionych tuż po katastrofie każą pytać, czy po stronie rosyjskiej nie mamy do czynienia ze złą wolą.
Myślę, że największy problem - który często jest bagatelizowany - to rozpaczliwy stan rosyjskiej infrastruktury, w tym także lotnisk. Nie zapominajmy, że po katastrofie w Smoleńsku miała miejsca tragedia w Jarosławiu, gdzie rozbił się samolot z całą drużyną hokejową. Jej przyczyną częściowo również okazał się niesprawny system ruchu lotniczego i infrastruktura lotniska, która była w tragicznym stanie. Wcześniej zatonął prom Bułgaria. Tego typu rzeczy zdarzają się więc w Rosji absolutnie regularnie - niezależnie od tego, czy na pokładzie są polscy politycy.

Trudno jednak uwierzyć, że w kraju, w którym kontrola życia obywateli jest tak silna, podobne zdjęcia pojawiają się bez przyzwolenia wyższych czynników. Nieoddanie wraku też nie nosi znamion rosyjskiej prowokacji, sprawdzania polskich władz?
Realna kontrola rosyjskiego rządu jest niewielka. Owszem, Putin prezentowany jest na Zachodzie jako silny człowiek, który wszystko kontroluje. Ale jego siła polega na czymś zupełnie odwrotnym - on jest człowiekiem consensusu. Świetnie potrafi budować kompromis wśród elity: rozmawia z każdym, próbuje pogodzić przeciwne stanowiska. I dopiero kiedy za jego decyzjami stoi realna większość, wychodzi z bardzo zdecydowanymi stwierdzeniami. Ale one są tak mocne właśnie dlatego, że wie, iż za jego plecami stoją główni gracze biurokracji i biznesu. Kiedy jednak nie ma tego poparcia, często w ogóle nie zabiera głosu.

Brak jasnych, uspokajających sygnałów ze strony Rosji ma więc wynikać z braku oficjalnego stanowiska samego Putina?
Jeśli przyjrzeć się niższym warstwom rosyjskiej biurokracji, one często wcale nie wykonują tego, co zaleca Kreml czy rząd. Pewien francuski dyplomata opowiadał mi, że jego rosyjski kolega zapytał go, w jaki sposób francuskie ministerstwo spraw zagranicznych gwarantuje, że polityka przez nie formułowana jest wcielana w życie przez ambasady. I Francuz zupełnie nie rozumiał tego pytania. A Rosjanin tłumaczył, że to największy problem, z jakim się mierzą - brak mechanizmu, który gwarantowałby wykonywanie decyzji.

Polskie obawy są zatem przesadzone?
Myślę, że polska elita i pewna część polskiej opinii publicznej ma paranoję na punkcie Rosji. Osobiście uważam jednak, że pod wieloma względami Polska jest bardzo podobna do Rosji i we wschodniej Europie ma problemy najbliższe tym rosyjskim. Paradoksalnie, to podobieństwo jest nawet większe niż to między Rosją a Ukrainą. Ukraina nie ma bowiem imperialnej przeszłości, o której mogłaby myśleć z nostalgią. A Polska i Rosja mają totalną obsesję na punkcie swojej imperialnej przeszłości - i to blokuje im analizę bieżącej sytuacji.
W Polsce postrzegamy Rosję jako silne imperium, które nie chce utracić kontroli nad swoją dawną strefą wpływów. Pan twierdzi jednak, że to "imperium peryferii".
Rosja zawsze była imperium peryferii. Jednocześnie był to kraj, który - do czasu rewolucji w 1917 roku - pozostawał zintegrowany ze światową gospodarką, ale zależny od niej jako kraj peryferyjny, na wiele sposobów kolonialny. Od innych krajów kolonialnych odróżniało nas jedynie to, że nasi kolonialiści nie byli obcokrajowcami, tylko reprezentowali rosyjską elitę. Co nie przeszkadzało im zachowywać się wobec własnego kraju w sposób kolonialny - i tak też traktować swoich obywateli.

Co zmieniła rewolucja?
Z jednej strony dramat stalinizmu ściągnął na ludzi ogromne cierpienie. Ale z drugiej strony na pewien czas zburzył ten rodzaj cyklicznej zależności. To, co obserwujemy zaś od momentu pieriestrojki, to powrót Rosji do roli imperium peryferii, bez świadomości potencjału i możliwości własnego kraju. Rosja wraca więc do sytuacji przedrewolucyjnej - a w wielu dziedzinach dzieje się wręcz gorzej, przynajmniej na szczycie społeczeństwa. Ale u jego dołu są ludzie nowocześni, którzy tego nie akceptują. Ich bunt wcale nie wybucha na tle politycznym. Większość ludzi na ulicach Moskwy czy Sankt Petersburga nie jest tak bardzo złych na politykę - oni są wściekli na punkcie społecznego rozwoju, warunków życia, sposobu, w jaki rząd, elity i liderzy zarządzają edukacją, nauką czy opieką zdrowotną. Największe napięcie w Rosji dotyczy dziś właśnie sprzeczności między neokolonialnym rozwojem gospodarki a żądaniami społeczeństwa, które chce zupełnie innych standardów życia.

Kojarzone z Miedwiediewem poszerzanie demokratycznych swobód przechodzi jednak w Rosji do historii. Po powrocie na stanowisko prezydenta Putin znów przykręca rosyjskiemu społeczeństwu śrubę.

Myślę, że te ostatnie represje pokazują tylko, że rządzące grupy nie wiedzą, co robić. I nie sądzę, żeby to była polityka rządzącej elity jako całości. To raczej konsekwencja zwycięstwa w łonie rządu jednej grupy nad innymi. Rozmawiałem niedawno z kilkoma urzędnikami, którzy tylko czekają, aż - jak ich nazywają - idioci "złamią sobie kark". Myślę więc, że zwrot w rządowej polityce może się dokonać w każdej chwili. I nawet w samym rządzie jest dosyć ludzi, którzy mogliby zmienić dotychczasową linię rozwoju.

Krytykuje Pan, że Rosja widzi swoją potęgę w naturalnych surowcach: ropie i gazie. Ale dopóki może "zakręcić kurek", steruje bezpieczeństwem energetycznym regionu.

Uważam za słabość i ograniczenie rosyjskiej elity to, że widzi broń i siłę Rosji tylko w ropie czy gazie, bo znaczenie tych surowców będzie się zmniejszać. Największą wartością i walorem Rosji - który wciąż ma - jest świetnie wykształcone społeczeństwo. I to ono jest przyczyną tego konfliktu, który dziś się rozgrywa. Polityka rządu zmierza bowiem do tego, żeby nie edukować ludzi. Rosja jest jednym z niewielu krajów na świecie, w którym rządzący otwarcie mówią o tym, że społeczeństwo jest zbyt wyedukowane, że mamy zbyt wielu wykształconych ludzi, że dzieci są przeładowane wiedzą i trzeba je odciążyć.

Jak ułożą się relacje polsko-rosyjskie?

W najbliższych latach, z powodu trudnej sytuacji politycznej i ekonomicznej, Rosja skoncentruje się na sobie, na swoim rozwoju i problemach. Od tego, jaka Rosja i jaka Polska wyłonią się po drugiej fali kryzysu ekonomicznego, zależy, jak ułożą relacje między sobą.

Borys Kagarlicki - rosyjski socjolog, lewicowy działacz polityczny, niegdyś dysydent, dziś dyrektor Instytutu Badań nad Globalizacją i Ruchami Społecznymi. Dwukrotnie aresztowany: za Breżniewa w 1982 i w 1993 za Jelcyna. Jego książkę "Imperium peryferii. Rosja i system światowy" wydała w Polsce Krytyka Polityczna.

Możesz wiedzieć więcej! Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki