Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Białoruś powoli zaczyna się sypać

Piotr Dominiak
Piotr Dominiak
Piotr Dominiak
Run na sklepy, wykupywanie żywności i run na kantory - to był zawsze najbardziej spektakularny przejaw kłopotów krajów mających centralnie kierowane gospodarki. Ten drugi w dawnych państwach socjalistycznych nie był widoczny, bo nie było kantorów. Ale "dolaryzacja", w bardziej (np. Argentyna lat 90.) lub mniej jawnej postaci (Polska lat 80.) jest charakterystyczna dla rozpadu nieefektywnych systemów.

Białoruś jest dzisiaj, przy wszystkich cechach znanych nam z niedawnej przeszłości tzw. obozu socjalistycznego, bardziej liberalna - istnieje tam jakiś, ułomny, bo ułomny, ale jednak - rynek walutowy. Ucieczka od własnego pieniądza to zawsze bardzo poważny sygnał utraty zaufania nie tylko do własnej gospodarki, ale i do własnego państwa.

Eksperci zastanawiają się, czy to początek końca Łukaszenki? Nie wiem, pewnie tak. Choć proces rozpadu jego dyktatury może być długi. Szczególnie, jeśli jeszcze raz pomoże mu Rosja. Bo Rosja może zrobić dla i z Białorusią niemal wszystko, co chce. Import Białorusi pochodzi w ponad 60 proc. od jej wschodniego sąsiada, udział Rosji w eksporcie jest mniejszy, ale wyraźnie dominujący.
Polityczna i ekonomiczna izolacja Białorusi ze strony Zachodu stawia ją w coraz bardziej dramatycznej sytuacji. Czas poczucia stabilnego, choć niskiego, poziomu życia i socjalnego bezpieczeństwa wydaje się dobiegać kresu. Nawet jeśli teraz Łukaszence uda się znowu stłumić niezadowolenie strachem i obiecankami, to chyba nigdy nie będzie już tam tak, jak było dotąd.

Gospodarka białoruska jest słaba i zupełnie nieprzygotowana na konfrontację z rynkami rozwiniętymi. Choć należy do niewielkiej grupy postradzieckich republik, które osiągnęły poziom PKB wyższy niż w czasach ZSRR. Jednak struktury ekonomiczne są przestarzałe i nie pasują do współczesności. Około 80 proc. PKB powstaje w sektorze publicznym. Udział rolnictwa w zatrudnieniu jest duży, w PKB też.
Dane statystyczne, jak to w przypadku dyktatur bywa, są mało wiarygodne. Wystarczy porównać oficjalne wskaźniki stopy bezrobocia (poniżej 2 proc.) z szacunkami opozycyjnej Karty 97 - ponad 30 proc. Prawda leży pewnie gdzieś pośrodku. W klasyfikacji ONZ, na podstawie wskaźnika rozwoju społecznego (HDI), Białoruś plasuje się niezbyt daleko za Polską (61 miejsce wobec 41 Polski). Ale już wskaźnik jakości życia "The Economist" plasuje ją na 109 miejscu (Polska jest 35) wśród 194 krajów. W rankingu wolności gospodarczej jest na szarym końcu wraz z Togo, Lesotho i Malediwami. Podobnie ocenia się skalę łapownictwa. To wszystko składa się na obraz gospodarki niezdolnej konkurować na światowych rynkach.

Bo Białoruś to nie Chiny, gdzie przedziwny mieszany system politycznego zamordyzmu i swobody ekonomicznej prowadzi do niesamowitego rozwoju. W koncepcji Łukaszenki nie ma miejsca na swobodę gospodarczą. Dyktatura polityczna idzie w parze z ręcznym (ba, z osobistym w wydaniu prezydenta) sterowaniem gospodarką. A jak sytuacja się komplikuje, to rąk do takiego sterowania nie starcza. I klapa jest nieuchronna. To tylko kwestia czasu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki