Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

11 Listopada po prostu dwa pochody się miną

Zbigniew Romaszewski
Zbigniew Romaszewski
Zbigniew Romaszewski
Ze Zbigniewem Romaszewskim, politykiem Prawa i Sprawiedliwości, byłym senatorem RP, legendarnym działaczem opozycji demokratycznej w PRL, rozmawia Tomasz Rozwadowski

Panie Senatorze, miesiąc dzieli nas od 11 Listopada. Demonstracje z okazji Dnia Niepodległości nie odbędą się jeszcze według reguł ustanowionych w nowej ustawie o zgromadzeniach. Jednak ustawa kiedyś pewnie wejdzie w życie, co wtedy się stanie?
Jeśli mówimy o regułach, to nowa ustawa mnoży je ponad miarę. Dobre prawo powinno być proste i racjonalne, czego nie można powiedzieć o tej ustawie. Stara się ona przewidzieć wszystkie możliwe ewentualności, a i tak posiada luki, które będą w przyszłości wykorzystywane. Niektóre rozwiązania, zwłaszcza dotyczące uzyskiwania zgody na demonstrację, są po prostu kuriozalne..

No właśnie. Wyobraźmy sobie wynikającą z tych rozwiązań sytuację "godziny zero", gdy na odpowiedni adres mailowy w urzędzie spływa równocześnie kilka konkurencyjnych wniosków o zgodę na zorganizowanie demonstracji. Ktoś będzie musiał podjąć decyzję, który z identycznie datowanych wniosków był złożony jako pierwszy. Czy podoba się Panu takie rozwiązanie?
Oczywiście, że nie. Wszystkie próby ustawowego formalizowania dostępu do czegoś, co jest prawem gwarantowanym w akcie najwyższej rangi, czyli w konstytucji, najdelikatniej można określić jako dziwne. Używa się jakichś magicznych formuł zamiast użyć po prostu zdrowego rozsądku.

Wiemy jednak, z czego te "magiczne formuły" wynikły.
Ustawa powstała w reakcji na wydarzenia z 11 Listopada ubiegłego roku w Warszawie, a jej podstawowym celem jest utrudnianie prawa do demonstracji, blokowanie go. Jeżeli nie zagwarantowało się wówczas bezpieczeństwa uczestnikom Marszu Niepodległości, jeżeli czegoś tak podstawowego nie udało się zapewnić, jest się idiotą. Ktoś taki nie ma teraz moralnego prawa do blokowania demonstracji. Przypomnę, że prawo do zgromadzeń jest zagwarantowane obywatelom Rzeczypospolitej Polskiej przez konstytucję, jako jedno z podstawowych praw publicznych.

Jak wypada porównanie nowej ustawy z dotychczas obowiązującą? Jakie były podstawowe wady dawnej ustawy?
Nie widzę poważnych wad dotychczasowej ustawy o zgromadzeniach, oprócz tego, że nie potrafiono jej przed niespełna rokiem prawidłowo zastosować. Można było oczywiście udzielić zgody na przeprowadzenie drugiej, tej "kolorowej", parady, ale ona mogła odbyć się w innym miejscu Warszawy. Nie brakuje pięknych parków, fontann - tam mogłaby się odbyć.

Ale "Kolorowa Niepodległa" została zorganizowana właśnie w proteście przeciwko Marszowi Niepodległości.
Dopuszczenie do starcia tych dwóch demonstracji było skandalem, klęską władz i policji. Drugim skandalem, być może mają go na sumieniu polskie służby wywiadowcze, było dopuszczenie do udziału lewicowych bojówkarzy z Niemiec. Po raz pierwszy od czasu, gdy miałem pięć lat, byłem wtedy atakowany przez Niemca.

Spodziewa się Pan znów konfliktów po wprowadzeniu nowej ustawy?
Myślę, że konfliktów nie będzie. Być może zetrą się gdzieś kiedyś dwa pochody, legalny z nielegalnym, ale to będą rzadkie, kompromitujące dla władz, przypadki. Może uczestnicy kontrmanifestacji będą sądzeni, co będzie przypominało peerelowskie kolegia ds. wykroczeń. Takie kolegium skazało na przykład Leszka Moczulskiego za czyn nieobyczajny, czyli udział w nielegalnej demonstracji. Pytanie, czy taka właśnie, humorystyczna, była intencja prezydenta Komorowskiego patronującego nowej ustawie?

Deklarowaną intencją było niedopuszczenie do takiego starcia dwóch demonstracji, jakiego byliśmy świadkami w Warszawie przed rokiem.
Teraz zapewne konkurencyjne pochody będą się odbywać w różnych miejscach - jeśli jedna lokalizacja będzie zaklepana, wybierze się drugą. Tylko że do tego nie potrzeba żadnej nowej ustawy. Gdyby wtedy, w ubiegłym roku, władze Warszawy powiedziały organizatorom parady: "Zgoda, róbcie sobie kolorowy jarmark 11 Listopada, ale w innym miejscu", całego tego zamieszania by nie było.

Prezydent Bronisław Komorowski zapowiedział za miesiąc poprowadzenie marszu jednoczącego Polaków. Jak Pan ocenia ten pomysł?
Nie podoba mi się on, bo jest narzucaniem sztucznej zgody w miejsce zgody rzeczywistej. Ta inicjatywa jest kolejną próbą narzucania czegoś, paraliżowania spontaniczności obywateli, czemu zresztą służy nowa ustawa. Nie pójdę w tym marszu, nie będę szedł w jednym pochodzie z pewnymi ludźmi i w większym stopniu niż prezydenta Komorowskiego mam tu na myśli niektórych innych polityków. Nie spodziewam się jednak konfrontacji. Dwa pochody miną się po prostu. Miniemy się i tyle.

Rozmawiał Tomasz Rozwadowski

Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki