Zgrzyt podczas przyznania nagrody Pomorskich Gryfów Gospodarczych

- Co w rodzinie, to nie ginie. Politycy PO przywykli do niskich standardów - uważa Andrzej Skiba, radny PiS z Gdańska.

Andrzej Skiba ocenił w ten sposób przekazanie nagrody Pomorskiego Gryfa Gospodarczego dla miasta Gdańska. Na gali pod patronatem marszałka Mieczysława Struka, czyli szefa struktur wojewódzkich PO, wyróżnienie odebrał szef PO w Gdańsku - Piotr Borawski, wiceprezydent Gdańska. Obaj panowie po wszystkim zrobili sobie wspólne zdjęcie.

Nagroda Pomorska Gryf Gospodarczy jest regionalną nagrodą przyznawaną od 2000 roku. Jej organizatorem jest Pomorska Rada Przedsiębiorczości, która skupia przedstawicieli regionalnych środowisk gospodarczych oraz pełni rolę doradcy marszałka województwa pomorskiego. Jej przewodniczącym jest Mieczysław Struk, marszałek wojewódzywa.

Celem wspomnianego konkursu jest m.in. promocja postaw przedsiębiorczych, wsparcie i inicjowanie przedsięwzięć innowacyjnych i prorozwojowych, szczególnie takich, które są zbieżne z celami Strategii Rozwoju Województwa Pomorskiego 2030, a także upowszechnianie dobrych praktyk w biznesie.

W ramach konkursu przyznawana jest nagroda dla jednostki samorządu terytorialnego województwa pomorskiego – w kategorii „Gmina przyjazna przedsiębiorcom”. Taką nagrodę w tym roku zdobyło miasto Gdańska.

Nic by w tym nie było dziwnego gdyby nie jeden fakt. Nagrodę odbierał zastępca prezydenta Gdańska, Piotr Borawski. Jest on również szefem PO w Gdańsku. Nie przeszkadzało mu odebranie nagrody w konkursie pod patronatem swojego partyjnego przełożonego. Przypomnijmy, że organizatorem jest Pomorska Rada Przedsiębiorczości, na czele której stoi Mieczysław Struk szef pomorski struktur Platformy Obywatelskiej.

- Nagrodę w tej kategorii przyznają (i wręczają) sami przedsiębiorcy a konkretnie Regionalna Izba Gospodarcza Pomorza - wyjaśniał sprawę w mediach społecznościowych zastępca prezydenta Gdańska Piotr Borawski.

Urzędnikowi jednak już nie przeszkadzało, że konkurs odbywał się pod auspicjami jego partyjnego przełożonego.

Cała sytuacja pozostawia niesmak, ponieważ obaj panowie nie zachowali minimum pozorów. Nawet na tę okoliczność zrobili sobie wspólne pamiątkowe zdjęcie wraz dyplomem dla Gdańska sygnowanym podpisem Mieczysława Struka. Zdjęcie opublikowała w mediach społecznościowych Aleksandra Dulkiewicz.

- Co w rodzinie, to nie ginie - chyba z taką motywacją podchodzili do wręczania nagród politycy Platformy Obywatelskiej. Znamy już niechlubne przykłady, gdy ekipa Aleksandry Dulkiewicz za pieniądze podatnika kupowała sobie miejsce w konkursach realizowanych przez życzliwe jej lokalne tytuły prasowe - ocenia radny PiS, Andrzej Skiba.

- Wszyscy pamiętamy też 50 tys. zł z publicznej kasy za wywiad udzielony przez Panią Olę jednemu z liberalnych tygodników. Czy po tym wszystkim może nas zaskakiwać fakt, że marszałek województwa, a zarazem szef PO w regionie przekazuje nagrodę zastępca, szefa lokalnej PO? Politycy PO przywykli do niskich standardów. Klasyk rzekłby: osiągnęli dno, ale chyba słychać stukanie od spodu - dodaje Skiba.