18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zenon Mirota przez blisko pół wieku fotografował gdańską stocznię [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]

Dariusz Szreter
Większość  zdjęć robionych podczas sierpniowych strajków skonfiskowano na początku stanu wojennego
Większość zdjęć robionych podczas sierpniowych strajków skonfiskowano na początku stanu wojennego Zenon Mirota
Zenon Mirota po raz pierwszy bramy Stoczni Gdańskiej przekroczył w 1953 roku. Od tego czasu przez blisko pół wieku niemal codziennie przemierzał zakład z aparatem fotograficznym.

Pracę znalazł sobie sam. Dowiedział się, że w stoczni jest pracownia fotograficzna, zgłosił się i został przyjęty. Fotografowie byli potrzebni nie tylko po to by dokumentować pracę zakładu: budowę statków od podstaw, wodowanie, wyposażanie statku i jego przekazanie armatorowi. W czasach gdy nie było kserokopiarek i skanerów, konieczne było utrwalanie dokumentacji technicznej zarówno na odbitkach, jak i foliach. To też było zadanie pracowni fotograficzno-filmowej.

Niejako przy okazji Mirota stał się kronikarzem życia olbrzymiego zakładu przemysłowego, w szczytowym momencie zatrudniającego ponad 20 tysięcy osób.

- Pierwsze dni w stoczni to był dla mnie szok - wspomina. - Idę przez zakład, a wokół trwa wyklepywanie blach, wycinanie, szlifowanie, spawanie. Potworny zgiełk, kakofonia zupełnie obcych dla mnie dźwięków. Czułem się tak, jakbym nagle trafił w sam środek dżungli.

W dżungli, jak wiadomo, czai się niebezpieczeństwo. Pracując w stoczni, Mirota też się o nie ocierał. Tym bardziej, że do jego obowiązków należała równiej fotograficzna dokumentacja skutków wypadków przy pracy dla potrzeb BHP i milicji. Od skaleczeń, po te najgroźniejsze, tragiczne. Na przykład wtedy, gdy spadła trawersa (poprzeczna stalowa belka służąca do przenoszenia dużych ciężarów) przygniatając kilku robotników. Albo gdy spawacze udając się na przerwę śniadaniową nie dokręcili dobrze zaworu butli. Zbiornik na słodką wodę, przy którym pracowali wypełnił się gazem. Gdy wrócili po posiłku i uruchomili spawarkę doszło do eksplozji. Kilka osób poniosło śmierć.

Sam fotograf też parę razy znalazł się w opałach. Raz wszedł na wysoką konstrukcję, z której miał lepszy widok na fotografowany obiekt, ale nie potrafił z niej zejść. Ponieważ było to po godzinach pracy robotników groziło mu, że zostanie tam aż do nadejścia pierwszej zmiany. Szczęśliwie jakoś się bezpiecznie wydostał. Innym razem wszedł na wysoki dach pokryty smołą, który - pod wpływem promieni słonecznych - zmienił się w istne lodowisko.

Kiedyś o mało nie utonął.
- Statki musiały mieć tak zwane zdjęcia paszportowe, które potem trafiały do ich oficjalnych dokumentów - wspomina. - A że malowanie kadłuba odbywało się zwykle w ostatniej chwili, to i zdjęcia robione były na koniec, w pośpiechu. Najkorzystniej było to zrobić z wody. Któregoś razu późnym popołudniem miałem sfotografować taki statek. Normalnie zrobiłbym to z motorówki, tzw. pilotówki, ale wtedy akurat żadnej nie było do dyspozycji. Wypatrzyłem za to łódź wiosłową używaną przez płetwonurków. Odcumowałem ją i popłynąłem pod przeciwległy brzeg kanału, żeby mieć lepszy widok. A tam stał wielki zbiornikowiec, w którym - traf chciał - akurat przystąpili do sprawdzania pomp. Potężny strumień wody chlusnął z góry dosłownie kilka, może kilkanaście metrów obok mojej łodzi. Gdybym był trochę bliżej, poszedłbym razem z nią na dno i prawdopodobnie przepadł bez wieści, bo nikt nie wiedział, gdzie byłem i co robiłem.

Pracując w takim zakładzie jak gdańska stocznia, Zenon Mirota siłą rzeczy otarł się o wielką historię.
Po raz pierwszy zdarzyło się to krótko po tym, jak zaczął pracować. Rzecz zresztą nie dotyczyła bezpośrednio zakładu, ani nawet Gdańska. Wysłano go do Warszawy na... pogrzeb I sekretarza PZPR, Bolesława Bieruta.

- Czemu akurat ja? Nie wiem - dziwi się. - Nie byłem partyjny, ani wtedy, ani nigdy potem. W dodatku, z tego co wiem, byłem jedynym fotoreporterem z Gdańska obecnym na tej uroczystości. Zdjęcia, które wtedy zrobiłem prezentowano później w stoczniowych gablotach.

W tamtym czasie niemal wszystko, co wiązało się z produkcją przemysłową, objęte było tajemnicą. Na terenie zakładów pracy nikt obcy nie mógł robić zdjęć. Jego negatywy też zresztą przez długi czas posyłano do siedziby SB na Rakowieckiej w Warszawie, gdzie sprawdzano czy fotografuje na pewno tylko te obiekty, które mu zlecono.

W grudniu 1970, kiedy zaczęły się robotnicze niepokoje, w ogóle nie wydano mu służbowego aparatu , który przechowywany był w kasie pancernej. Udało mu się zrobić kilka fotografii z ukrycia własnym sprzętem. Niestety, zdjęcia te zarekwirowano na początku stanu wojennego wraz z wieloma innymi zrobionymi w czasie strajków sierpniowych.

- Było tak - opowiada fotograf - po zajęciu stoczni przez wojsko przyjechali po mnie do domu z nakazem udania się do stoczni. Tam w towarzystwie wojskowego, bodaj w randze kapitana, poszedłem do pracowni, która mieściła się w budynku na wyspie Ostrów. Ze zdenerwowania wziąłem z portierni nie ten klucz, ale jakoś udało mi się otworzył kłódkę tym niewłaściwym kluczem. Ten kapitan zachowywał się bardzo kulturalnie, ale nagle usłyszałem tupot podkutych butów na drewnianych schodach i do budynku wpadła grupa wojaków, którzy zaczęli wszystko przetrząsać. Prawdopodobnie całą tę rewizję spowodował incydent z 12 grudnia 1981 kiedy inny fotograf, Mieczysław Wojczys, robił zdjęcia statku przygotowanego do zdania przed końcem roku.

W tym czasie w zakładzie odbywało się też posiedzenie Komisji Krajowej Solidarności. Jego to zaciekawiło i zaszedł tam, choć żadnych zdjęć nie robił. Ktoś chyba musiał coś niedokładnie donieść i myśleli, że mamy fotografie z tych obrad. Ale przy okazji zabrali moje zdjęcia ze strajków i z wypadków grudniowych. Nie wiadomo, co się z nimi stało - przepadły.

Na pamiątkę grudniowej tragedii Zenon Mirota przechowuje powiększenia przepustek ofiar zastrzelonych pod bramą. Na każdej widnieje pieczątka o unieważnieniu z datą styczeń 1971 i ręczna adnotacja: "zgon".

Zachowało się za to dużo zdjęć pokazujących powstanie pomnika Ofiar Grudnia. Zenon Mirota z dumą pokazuje swoją legitymację członkowską Komitetu Budowy Pomnika oznaczoną numerem 6. Na jego fotografiach szkielety krzyży stopniowo "obrastają" blachą, widać przygotowania pod osadzenie krzyży i wreszcie to jak stają na placu przy bramie nr 2: najpierw jeden, potem drugi i trzeci. Są oczywiście zdjęcia z uroczystości odsłonięcia. Zrobił też zdjęcie pierwszej młodej pary, która przyszła po ślubie złożyć kwiaty pod pomnikiem.

Nie udało mu się natomiast sfotografować Jana Pawła II modlącego się pod gdańskimi krzyżami.
- Na plac nie można było wejść, wszystko było obstawione - wyjaśnia. - Liczyłem, że uda mi się zrobić zdjęcia z terenu stoczni, ale wyrolowali mnie: na bramie nr 3 strażnicy stanowczo odmówili mi prawa wstępu do zakładu.

Na początku lat 60. Mirota został kierownikiem pracowni i funkcję tę sprawował do przejścia na emeryturę w 1990 roku.
W szczytowym okresie pracownia zatrudniała 14 osób: fotografów, specjalistów od fotografii technicznej, laborantki, a nawet filmowców.

Poza stoczniową dokumentacją Zenon Mirota parał się fotografią artystyczną. Przygotował wystawę portretów stoczniowców, dostarczał fotosy do wystroju wnętrz statków: ścian korytarzy i kajut, robił wysmakowane kompozycje stoczniowych dźwigów, rusztowań, ożebrowania kadłubów, "bawił się" negatywami prześwietlając kolory, zwielokrotniając bądź obracając obraz wokół osi zdjęcia. Wiele jego fotografii zdobywało nagrody na wystawach krajowych i zagranicznych.

Po przejściu na emeryturę nadal fotografował stocznię, pracując na zlecenie. Ocenia, że w ciągu niemal półwiecza wykonał kilkaset tysięcy zdjęć. Ostatnie dokumentowały już rozkład zakładu, wyburzanie starych budynków, kruszejące mury, zarośnięte pomosty. Patrzy na to z bólem serca.

- Ja tu znam każdy kamień i bardzo źle przeżywam to wszystko, co się ze stocznią dzieje. Pamiętam czasy, kiedy stoczniowcy byli jak jedna rodzina. Do tej pory, nawet przypadkowe spotkania z dawnymi pracownikami są bardzo serdeczne.
Co go jeszcze boli? Solidarność. Zapisał się do związku na samym początku.

A teraz... - macha ręką - Nie tak. Jak czasem widzę sejmowe wystąpienia posłów, dawnych działaczy Solidarności, to jest mi za nich wstyd.

W przyszłym roku Zenon Mirota skończy 80 lat. Marzy jeszcze o retrospektywnej wystawie swoich zdjęć artystycznych. Z USA, gdzie mieszka jego syn z żoną i wnukiem, przywiózł specjalny papier fotograficzny, na którym wydrukował je w dużym formacie. Rozłożone na podłodze maleńkiego pokoju w falowcu, który pełni rolę jego pracowni, i te czarno-białe i te barwne, wyglądają imponująco. A co dopiero gdyby pokazać je jak należy - w galerii.

- Do tego brak mi sponsora - uśmiecha się. - Z reguły jest tak, że jak umiera fotograf, umierają jego zdjęcia, lądując gdzieś na śmietniku. Nie chciałbym tego, dlatego większość swoich stoczniowych negatywów przekazałem Europejskiemu Centrum Solidarności.

Wiele z nich można zobaczyć w wydanym właśnie albumie "Tu stocznia".

Promocja książki "Tu stocznia"

W najbliższy czwartek, 23 stycznia, o godz. 17, w Nadbałtyckim Centrum Kultury w Gdańsku przy ul. Korzennej odbędzie się promocja książki "Tu stocznia", pod redakcją Danuty Kobzdej, wydanej przez Fundację Centrum Solidarności. Książka ta jest pomyślana jako dwuczęściowy bedeker po ekonomicznym, historycznym i kulturowym dziedzictwie tego niezwykłego miejsca. Opowiada ona o historii hal i budynków, a także o zjawiskach i wydarzeniach historycznych, które były udziałem stoczniowej codzienności. Przedstawia także historię terenu stoczni po 1990 roku i plany na przyszłość. Wśród autorów zamieszczonych tam tekstów są m.in. Andrzej Januszajtis Jerzy Litwin, Piotr Lorens, Barbara Szczepuła, Aneta Szyłak, Grzegorz Klaman i Basil Kerski.

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić! REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI

Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki