Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

[ZDROWIE] Otyłość to choroba, którą trzeba leczyć

Jolanta Gromadzka-Anzelewicz
Jolanta Gromadzka-Anzelewicz
Lekarze i pacjenci biorący udział w 3 edycji kampanii „Porozmawiajmy szczerze o otyłości”. Wsród nich Justyna Mazur, podcasterka ważąca 100 kg
Lekarze i pacjenci biorący udział w 3 edycji kampanii „Porozmawiajmy szczerze o otyłości”. Wsród nich Justyna Mazur, podcasterka ważąca 100 kg fot. archiwum
Słońce przygrzało i obnażyło gorzką prawdę - coraz więcej wśród nas, potocznie mówiąc, „grubasów”. I to nie tylko z powodu pandemii, podczas której nastąpił wręcz skokowy wzrost masy ciała przeciętnego Polaka.

Ten wzrost masy wynosi średnio aż o 4 kg. Wykazują to analizy Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego-PZH w Warszawie. Eksperci alarmują - mamy wręcz pandemię otyłości, która stwarza ogromne zagrożenie dla naszego zdrowia, systemu opieki medycznej i budżetu państwa. Według najnowszych danych, mamy już w Polsce 8 mln osób otyłych, a to oznacza, że do 2050 r. średnia długość życia Polaka skróci się o cztery lata , natomiast na leczenie skutków otyłości będziemy wydawać 4 proc. PKB.

- Z ogromnym niepokojem obserwujemy dramatyczny wzrost występowania nadwagi i otyłości na całym świecie, w Europie, a przede wszystkim w Polsce - twierdzi prof. dr hab. n. med. Paweł Bogdański, szef Katedry i Zakładu Leczenia Otyłości, Zaburzeń Metabolicznych oraz Dietetyki Klinicznej Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu, prezes Polskiego Towarzystwa Leczenia Otyłości (PTLO). - To pandemia XXI wieku bez precedensu w historii ludzkości. Już w 2016 roku wiedzieliśmy, że 68 proc. dorosłych mężczyzn i 53 proc. dorosłych kobiet cierpi w Polsce z powodu nadmiernej wagi ciała. Przyszła pandemia covid 19 i te wskaźniki niesłychanie poszły w górę. Szczególnie w grupie dzieci i nastolatków. Ryzyko rozwoju otyłości w dorosłym życiu u dziecka, które ma nadwagę, wzrasta 18-krotnie. Już dziś zajmujemy piąte miejsce na świecie, jeśli chodzi o wzrost występowania nadwagi i otyłości wśród najmłodszych, a w Europie jesteśmy liderami, jeśli chodzi o tempo przyrostu nowych przypadków tej choroby.

To jest choroba

Bo tak naprawdę otyłość jest bardzo poważną chorobą, której do niedawna nikt nie leczył. Pacjenci katowali się rozmaitymi dietami i wysiłkiem fizycznym. W aptekach na otyłość były jedynie suplementy. Dopiero od niedawna dostępne są w aptekach leki na otyłość, które przypisać może lekarz pod warunkiem, że pacjent, który je przyjmuje będzie pod jego ścisłą kontrolą.

- A może to być trudne, gdyż nadal 85 proc. dorosłych Polaków nie traktuje otyłości jako choroby a co najwyżej jako problem kosmetyczny - dodaje prof. Bogdański. - Tymczasem otyłość jest to bardzo groźna, przewlekła choroba o bardzo złożonej patogenezie, bez tendencji do samoistnego ustępowania, za to z tendencją do nawrotu. Chory na otyłość - wbrew potocznym wyobrażeniom - nie jest „ sam sobie winny”. - Choroba rozwija się bardzo szybko i powoduje szereg konsekwencji; medycznych, psychologicznych, społecznych, ekonomicznych. Nieleczona otyłość może prowadzić do rozwoju ponad 200 chorób, zaburzeń i powikłań, m.in. cukrzycy , nadciśnienia tętniczego, bezdechu sennego. A im więcej otyłych Polaków, tym dłuższe kolejki do lekarzy specjalistów: kardiologów, diabetologów, ortopedów itd. Wszyscy ci specjaliści zajmują się leczeniem powikłań otyłości, a nie choroby, która jest ich przyczyną. Mało kto poważnie traktuje osoby otyłe i mało kto gotów jest im pomóc. Powszechny jest bowiem pogląd, że osoba otyła jest sama sobie winna. Podobnie zresztą myśli większość lekarzy. Nader często zdarza się, że lekarz badając pacjenta w gabinecie komentuje „ od powietrza się przecież nie tyje” lub radzi; „niech się pan więcej rusza” i zadaje pytanie: „a była pani u dietetyka”.

- To tylko stygmatyzuje chorego i wpędza go w coraz większe poczucie winy - przekonuje prof. Bogdański. - Tak potraktowany pacjent może już nigdy nie zwrócić się ze swoim problemem do żadnego lekarza

Trudno się więc dziwić, że osoby otyłe błądzą. Tylko co drugi pacjent, i to średnio po pięciu latach wędrowania od lekarza do lekarza, ma szansę dowiedzieć się, że to otyłość i że trzeba ją leczyć. - Ważne jest, by z ust lekarza padło to jedno najważniejsze zdanie „choruje pan na otyłość i będziemy ją leczyć” - podkreśla profesor. - Właśnie Polskie Towarzystwo Leczenia Otyłości, któremu przewodniczy, chce stworzyć system opieki, w którym otyłość można będzie leczyć za pomocą wszystkich dostępnych metod, po to, by zapobiec wielu powikłaniom, a tym samym wielu nieszczęściom. Mamy standardy postępowania w takich przypadkach, wiemy, jak to zrobić. Do dyspozycji mamy różne metody farmakologiczne i niefarmakologiczne. Edukować trzeba też lekarzy.

Bo to, że jedna osoba może objadać się bezkarnie, a druga, mimo że uważa na to co je, nie tylko nie chudnie, ale jeszcze przybiera na wadze ma jakieś przyczyny. A dziś wiadomo już, że człowiek, który tyje ma ku temu predyspozycje; dla przykładu w postaci zaburzeń wydzielania któregoś z neurohormonów działających na ośrodek głodu i sytości, nagrody.

Lecząc otyłość - jesteśmy w stanie jednocześnie wyleczyć pacjenta z innych chorób - np. cukrzycy typu II czy nadciśnienia tętniczego.

Otyłym trudno się żyje

Nie ulega kwestii, że osoby otyłe są stygmatyzowane i dyskryminowane.

Z dostępnych badań ogólnopolskich wynika, że jedna na trzy osoby otyłe doświadczyła dyskryminacji ze względu na masę ciała, co druga była świadkiem lub sama doświadczyła jej w szkole, jedna na cztery została wykluczona ze swojego środowiska z powodu nadmiernej masy ciała.

W opinii dr hab. n. med. Mariusza Wyleżoła, wiceprezesa Polskiego Towarzystwa Leczenia Otyłości (PTLO) oraz kierownika Warszawskiego Centrum Kompleksowego Leczenia Otyłości i Chirurgii Bariatrycznej w Szpitalu Czerniakowskim w Warszawie - te dane są znacząco zaniżone. Jako chirurg od ponad 30 lat zajmujący się operacyjnym leczeniem otyłości doskonale wie, że otyłe osoby są dyskryminowane wszędzie i powszechnie - w miejscu pracy, w szkole, w domu, w lekarskim gabinecie, w autobusie, w pociągu. A wynika to z tego, że tak naprawdę, w głębi duszy, nie wierzymy, że otyłość jest naprawdę chorobą. Potwierdzić tę tezę lub jej zaprzeczyć pomóc może eksperyment. Wyobraźmy sobie - jest lato, 30 stopni, a my jedziemy autobusem. Na kolejnym przystanku otwierają się drzwi i do autobusu wchodzi kobieta - 150 kg i 160 cm wzrostu. Większość z nas pomyśli „oby tylko koło mnie nie usiadła”. A to dlatego, że tak naprawdę nie wierzymy, że otyłość jest chorobą. Dlaczego? Bo cały czas mówimy o jej objawie, czyli grubości, a nie o tym, co dzieje się w organizmie człowieka. Tymczasem, z badań naukowych wynika, że do otyłości dochodzi m. in. wskutek braku poposiłkowego wydzielania GLP1. Człowiek chory na otyłość je i je, ponieważ nie odczuwa sytości. Wiemy też, że u podłoża choroby otyłościowej leży też nadmiar produkcji greliny - kolejnego hormonu wydzielanego przez nasz układ pokarmowy. Nadprodukcja greliny powoduje, że człowiek je bez opamiętania i choćby nie wiem jak chciał, to nie może przestać jeść. Bo z hormonami nikt nie wygrał. To tylko dwa przykłady, myślę jednak, że tych zaburzeń w organizmie, które przyczyniają się do rozwoju otyłości, z którymi sam chory nie jest w stanie sobie poradzić, jest o wiele wiele więcej. Musimy więc wszyscy zmienić sposób myślenia o otyłości. Tak jak żółtaczka jest objawem wielu chorób, tak nadmiar tkanki tłuszczowej jest objawem jakiegoś zaburzenia w organizmie, które trzeba zidentyfikować i leczyć.

Trudna sytuacja chorych na otyłość wynika również z tego, że jest to choroba, którą najłatwiej rozpoznać, ale niezwykle trudno leczyć.

Tymczasem chorzy na otyłość nie mają żadnych praw. Lekarze do tej pory rozpoznawali jedynie powikłania otyłości jak nadciśnienie tętnicze czy cukrzycę, przyczyn otyłości nie szukali, bo nie mieli narzędzia terapeutycznego, czyli leków. Jedyną skuteczną metodą była operacja bariatryczna. Dopiero w ostatnim czasie takie leki się pojawiły.

Igor Grzesiak, wiceprezes Instytutu Praw Pacjenta i Edukacji Zdrowotnej, zgadza się z twierdzeniem, że osoby otyłe nie mają żadnych praw i podaje przykład; jeżeli do odprawy na lotnisku zgłosi się osoba niepełnosprawna, to linie lotnicze zrobią wszystko, by jej pomóc - podstawią wózek, odprawią bez kolejki. Natomiast w przypadku gdy pasażerem ma być osoba otyła, linie lotnicze zaproponowałyby, by zapłaciła za półtora biletu … To pokazuje, w którym miejscu jesteśmy i ile musimy zrobić. Otyłość podobnie jak np. łuszczyca - stygmatyzuje chorego.

Na początku czerwca rozpoczęła się trzecia edycja ogólnopolskiej kampanii edukacyjnej pt. „Porozmawiajmy szczerze o otyłości”. Jej celem jest budowanie społecznej świadomości, że otyłość to choroba, którą można i należy leczyć. Brak rozumienia otyłości jako choroby przekłada się na przekonanie, że jest ona świadomym wyborem chorego i efektem jego słabej woli czy niewłaściwego stylu życia, co jest krzywdzące dla tej grupy chorych.

Tymczasem szczera rozmowa z lekarzem może być punktem zwrotnym w długim i często nieefektywnym procesie prób redukcji masy ciała i powrotu do zdrowia. Bohaterowie kampanii, w tym Cezary Żak, aktor, oraz Justyna Mazur, podcasterka, podkreślają, że to właśnie lekarz powinien być osobą, do której w pierwszej kolejności zgłasza się chory po pomoc. Zdarza się, że chorzy bardzo często nie wiedzą, czego mogą oczekiwać od przedstawicieli systemu ochrony zdrowia, spotykając się nawet ze stygmatyzacją również w tym środowisku.

Hejt na otyłych

Badania wskazują, że co druga osoba otyła staje się ofiarą hejtu.

- Każdego dnia mierzę się z hejtem skierowanym w moją stronę - przyznaje Justyna Mazur, podcasterka, znana z serii podcastów „Piąte: Nie zabijaj”, jedna z czwórki ambasadorów trzeciej już edycji ogólnopolskiej kampanii edukacyjnej „Porozmawiajmy szczerze o otyłości”. - Większość uwag krytycznych odnosi się do mojego wyglądu (waży 100 kg), choć ja nie pracuję swoim wyglądem, a jedynie głosem. Odkąd pokazałam się gdzieś przy jakiejś okazji moja twórczość zaczęła być odbierana inaczej - na zasadzie „miałam zaufanie, ale teraz go nie mam, bo widzę jak pani wygląda”. Społeczeństwo nadal ma bardzo nikłą świadomość i wiedzę na temat choroby otyłościowej. Dodatkowo kultura wypowiedzi jest na bardzo niskim poziomie. To sprawia, że osoby chorujące na otyłość są narażone na negatywne, prześmiewcze, często na granicy agresji, komentarze. W oczach wielu, osoba z otyłością jest sama sobie winna, ponieważ objada się, jest leniwa i mało aktywna. Jest to dla mnie niezrozumiałe, dlaczego istnieje tak silna potrzeba wśród społeczeństwa wmawiania osobom chorym na otyłość, że są gorsi. Mam nadzieję, że dzięki kampanii społeczeństwo zwróci uwagę na powagę choroby otyłościowej, która jest równie niebezpieczna dla życia i zdrowia ludzi jak każda inna choroba.

Bohaterami tej kampanii są osoby chorujące na otyłość, które opowiadają swoje historie, chcąc zachęcić inne osoby chorujące na otyłość do podjęcia działania i rozpoczęcia rozmowy z lekarzem. Bo to właśnie lekarz powinien być osobą, do której w pierwszej kolejności zgłasza się chory po pomoc. Zdarza się, że chorzy bardzo często nie wiedzą, czego mogą oczekiwać od przedstawicieli systemu ochrony zdrowia, spotykając się z niezrozumieniem, a nawet stygmatyzacją również w tym środowisku. Trzecia edycja kampanii niesie za sobą przesłanie skierowane do wszystkich osób chorujących na otyłość, ale i do ogółu społeczeństwa, pokazując, że otyłość to choroba, w przypadku której, dzięki pomocy lekarza oraz wdrożeniu skoordynowanego planu terapeutycznego we współpracy z dietetykiem, psychologiem i fizjoterapeutą można skutecznie leczyć tę poważną chorobę i jednocześnie zapobiegać rozwojowi wielu powikłań zdrowotnych otyłości.

- Jestem przykładem tego, że otyłość nie wybiera - opowiada inna bohaterka kampanii Agnieszka Liszkowska-Hała. - Samotne zmaganie się z chorobą nie prowadzi do niczego, a gdyby nie moja wytrwałość w poszukiwaniu odpowiedniej diagnozy, nigdy nie poznałabym przyczyny swoich dolegliwości. Dzięki zwróceniu się po pomoc do lekarza oraz poddaniu się badaniom usłyszałam diagnozę - otyłość spowodowana problemami gospodarki hormonalnej. Jako osoba aktywna fizycznie i dbająca o zdrowie byłam zszokowana, ale od tego momentu mogliśmy podjąć celowane działania.

Otyli mają swoje prawa

Tymczasem z inicjatywy Instytutu Praw Pacjenta i Edukacji Zdrowotnej oraz Polskiego Towarzystwa Leczenia Otyłości powstaje „Karta praw chorego na otyłość”, która jest próbą usystematyzowania aktualnego statusu chorego na otyłość w polskim systemie ochrony zdrowia. Obecny system ochrony zdrowia nie posiada usystematyzowanej listy praw pacjenta chorującego na otyłość.

- Głównym celem prac nad Kartą Praw Chorego na otyłość jest przede wszystkim wyodrębnienie z całego katalogu praw pacjenta takich, które są najbliższe problemom chorych na otyłość - tłumaczy Igor Grzesiak, wiceprezes Instytutu Praw Pacjenta i Edukacji Zdrowotnej. Dokument powinien stać się realnym wsparciem dla pacjentów z otyłością podczas korzystania z opieki zdrowotnej w Polsce.

Będzie on zawierał 10 podstawowych praw pacjenta, które są gwarantem uzyskania pomocy i zobowiązaniem personelu medycznego oraz placówek zdrowotnych do ich respektowania.

Potrzebujemy rozwiązań systemowych, budowy jasnego i klarownego systemu otwartego na chorych na otyłość. Spotykamy się z kwestionowaniem konieczności leczenia otyłości, nie wspominając już o chirurgii bariatrycznej, która nadal często jest traktowana jako zabieg estetyczny. Nikt za to nie kwestionuje leczenia cukrzycy, która w 90 proc. przypadków jest efektem choroby otyłościowej.

- Pacjenci powinni mieć dostęp do informacji, dokąd się zgłosić, aby uzyskać kompleksową diagnostykę i leczenie choroby otyłościowej oraz być świadomymi obowiązujących ich praw i możliwości leczenia zgodnego ze współczesną wiedzą medyczną i osiągnięciami w tym zakresie - zwraca uwagę dr hab. n. med. Mariusz Wyleżoł, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Leczenia Otyłości oraz kierownik Warszawskiego Centrum Kompleksowego Leczenia Otyłości i Chirurgii Bariatrycznej w Szpitalu Czerniakowskim.

- Dieta i aktywność fizyczna są ważnym elementem terapii otyłości. Jednak u większości pacjentów nie są wystarczające, aby skutecznie zredukować i utrzymać masę ciała. W przypadku innych schorzeń sposób odżywiania stanowi dodatek do zaleceń lekarza, w pierwszej kolejności dobiera się terapię farmakologiczną odpowiednią do stanu zdrowia pacjenta. Jak pokazują badania zrealizowane w ramach kampanii „Porozmawiajmy szczerze o otyłości”, 87 proc. Polaków chcąc zredukować masę ciała , w pierwszej kolejności kroki kieruje do dietetyka, jednak musimy pamiętać, że dieta to element w procesie terapeutycznym, którym zawsze powinien kierować lekarz. Chorzy na otyłość najpierw powinni zgłosić się do lekarza i poddać się kompleksowej diagnostyce. Po tym etapie wraz z całym zespołem terapeutycznym, w którego skład powinni wchodzić lekarz, dietetyk, psycholog i fizjoterapeuta można przygotować skuteczny skoordynowany plan terapeutyczny dla chorego - przekonuje dr Wanda Baltaza, dietetyk kliniczny.

Konieczna jest zmiana

- Zmiana sposobu żywienia dostosowana do stanu zdrowia pacjenta to nieodzowny element terapii choroby otyłościowej - potwierdza prof. dr hab. n. med. Sylwia Małgorzewicz, kierownik Katedry Żywienia Klinicznego Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. - To, co jemy ma kolosalne znaczenie w zapobieganiu chorobom cywilizacyjnym, zwanym też dietozależnymi, jak np. cukrzyca typu II, chorób sercowo-naczyniowych, przewlekłe choroby nerek...

Co warto jeść a z czego zrezygnować? Preferowane są diety pochodzenia roślinnego - warzywa i owoce w ilości pół kilograma, powinny stanowić połowę tzw. talerza żywieniowego. Diety wysokotłuszczowe (ketogenne) są dla organizmu niekorzystne. Węglowodany proste i tłuszcze nasycone trzeba wykreślić z jadłospisu.

W ciągu 20 lat podopieczni Centrum Zdrowego Odchudzania „Sylwetka” w Sopocie stracili w sumie na wadze 34 tony.

- Na przestrzeni tych lat modyfikowaliśmy program dostosowując go do obowiązujących wytycznych i potrzeb naszych pacjentów, tak by ich nie zamęczyć a jednocześnie osiągnąć upragniony spadek wagi - mówi Maria Fall-Ławryniuk, twórczyni Centrum. - Zarówno zajęcia ruchowe, jak i program żywieniowy dobierany jest indywidualnie dla każdego pacjenta. Ćwiczymy trzy, cztery razy w tygodniu, głównie w Sopocie w basenie solankowym i na sali gimnastycznej oraz w plenerze. Współpracujemy z lekarzami. Początkowo zakładaliśmy, że trzy miesiące wystarczą, by daną osobę wyedukować, wypuścić i ona dalej będzie kontynuować to, czego się nauczyła. Tymczasem jedna trzecia naszych podopiecznych jest z nami od 10,15, a nawet 17 lat, uczęszcza na zajęcia, bo nie jesteśmy ani klubem fitness ani sensu stricte rehabilitacją, my po prostu pomagamy ludziom żyć zdrowo.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki