Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbigniew Konwiński: W polskich miastach i miasteczkach najwięcej mówi się o drożyźnie

Tomasz Chudzyński
Tomasz Chudzyński
fot. arch. Zbigniewa Konwińskiego/Emilia Fabisiak
Myślę, że PiS jest bliżej porażki, niż to się politykom tej partii wydaje. I mam tego potwierdzenie, chociażby patrząc na ich zachowania w mediach społecznościowych - mówi Zbigniew Konwiński, poseł Koalicji Obywatelskiej, z którym rozmawiamy m.in. o czterodniowym tygodniu pracy i sposobach na inflację.

Aktywność polityków Platformy Obywatelskiej wzrosła ostatnio. Spotykacie się z ludźmi na ulicach, na konwencjach, co widać m.in. w mediach społecznościowych. To start kampanii przed wyborczym maratonem w roku 2023?
Kampania trwa, ona zaczyna się zaraz po wyborach, zatem to nie o to chodzi. Natomiast zwrócił pan uwagę na dość istotną kwestię - spotkania z obywatelami to ważny element politycznej aktywności, bezpośrednia szansa na rozmowę, próbę rozwiązania codziennych problemów czy przedstawienie programu. Pandemia wywaliła nam niemal całe życie do góry, także polityczne. Trudno było spotkania organizować, w tamtej sytuacji był kłopot z owym bezpośrednim kontaktem. Chcemy zatem nadrobić czas pandemiczny. Bardzo się z tej aktywności cieszę. Wszystkie spotkania z mieszkańcami są bardzo ciekawe, bardzo różne, bo nie brakuje też dyskusji z tymi, którzy nie są naszymi zwolennikami. Niemniej generalnie dominuje jeden temat - to jest oczywiście kwestia drożyzny.

Obiecujecie obywatelom zwycięstwo nad Prawem i Sprawiedliwością?
To jest podstawowe oczekiwanie tych, którzy z nami na ulicach polskich miast i miasteczek rozmawiają: wygrajcie z PiS - słyszymy, zróbcie wszystko, by tak się stało. Bardzo często ludzie mówią też o tym, że opozycja powinna się zjednoczyć, powinna być zjednoczona…

Wyobraża pan sobie Platformę Obywatelską/ Koalicję Obywatelską razem z Lewicą?

Nie wiemy dziś, jaka będzie konfiguracja wyborcza. Natomiast mamy siódmy rok rządów PiS z partią Zbigniewa Ziobry (Solidarną Polską - red.). I z jednej strony widzimy oczywiście dość sprawną machinę propagandową rządu na wielu polach, ale dziś ta machina przegrywa z rzeczywistością. Co z tego, że człowiek się codziennie o 19.30 nasłucha, jak w Polsce pod rządami Jarosława Kaczyńskiego jest wspaniale, kiedy wystarczy, że pójdzie do sklepu zrobić podstawowe zakupy. I cała ta machina propagandowa w jednym momencie obraca się w gruzy. Myślę, że PiS jest bliżej porażki, niż to się politykom tej partii wydaje. I mam tego potwierdzenie, chociażby patrząc na ich zachowania w mediach społecznościowych.

Ale mamy sondaże i pewne trendy, które z nich wynikają. Jeden z ostatnich dał PiS 35 proc., a KO 25 proc…
Sondaże są różne. Do wyborów ponad rok i jeszcze nie raz będą przynosić różnego rodzaju wnioski. Natomiast najważniejszy sondaż będzie w dniu wyborów. Zrobimy wszystko, żeby różnicę dzielącą nas od PiS zniwelować, żeby z PiS-em wygrać. Jestem przekonany, że to się uda.

O czterodniowym tygodniu pracy też z ludźmi rozmawiacie? Jak traktować ten pomysł w kontekście dyskusji o ograniczeniu handlu w niedziele?
Handlowe niedziele nie powinny być problemem w kontekście liczby dni pracy w tygodniu. Proponowaliśmy zresztą zmiany do kodeksu pracy w takim kształcie, żeby każdy pracownik, bez względu na to, w jakiej branży pracuje, miał prawo do co najmniej dwóch wolnych niedziel w miesiącu. I wtedy nie byłoby konieczności wprowadzania zakazu handlu w niedzielę, takiego jak obecnie. Kwestia czterodniowego tygodnia pracy padła na spotkaniu lidera PO, Donalda Tuska, z młodzieżą w Szczecinie. I Donald Tusk przyznał, że o ewentualnym programie pilotażowym dotyczącym czterodniowego tygodnia pracy warto myśleć. Zwróćmy uwagę - jednym z aspektów pandemicznych lockdownów było funkcjonowanie rynku pracy na odległość. Być może w niektórych zawodach, branżach taka formuła pracy online byłaby możliwa. Jasne jest, że trzeba to sprawdzić, np. czy udałoby nam się tak zwiększyć wydajność pracy, żeby skrócenie tygodnia pracy o jeden dzień było realne. Warto to jednak zrobić.

Na tym spotkaniu w Szczecinie był jeszcze jeden ciekawy akcent, gdy jeden z uczestników mówił o tym, że nie powinno być 500 plus, 13. i 14. emerytury, co kłóci się z zapowiedziami partii, że „nic co zostało przyznane, nie będzie odebrane”.
Ludzie mają prawo mieć własne poglądy. I pytać. Na naszych spotkaniach nie ma selekcji pytań, nikt nie wyznacza ludzi do dyskusji, nie podaje „publiczności” karteczek z przygotowanymi zagadnieniami. Każdy może zabrać głos i zadać pytanie, nawet takie, które później może okazać się dla nas kłopotliwym. Zresztą o tę część spotkania w Szczecinie ostatnio często jesteśmy pytani. Proszę natomiast zwrócić uwagę - Donald Tusk powiedział jednoznacznie - największą gwarancją ochrony 500 plus jest odsunięcie PiS od władzy. Dziś dużo więcej niż kwota 500 zł jest polskim rodzinom zabierana w postaci choćby bardzo wysokich rat kredytów, na skutek bardzo nieodpowiedzialnej polityki prezesa Narodowego Banku Polskiego, Adama Glapińskiego.

Adam Glapiński i premier Mateusz Morawiecki podkreślają, że inflacja to nie tylko problem Polski, a ogólnoświatowy. Tłumaczą, że wzrost cen nośników energii to skutek traktowania na przykład gazu i ropy przez Rosję jako broni. To także konsekwencja kapitału, którym ratowano polskie przedsiębiorstwa i miejsca pracy w czasie pandemii. Platforma Obywatelska uznaje takie argumenty?
Nie, i nawet nie chodzi tu o zdanie Platformy. Mamy oficjalne dane NBP, które dotyczą tzw. inflacji bazowej, czyli takiej, która w uproszczeniu zależy od czynników wewnętrznych, odrzuca to, na co nie mamy wpływu, między innymi skutki wojny. I zaznaczmy, dziś inflacja bazowa wynosi w Polsce około 10 proc. Tymczasem inflacja w Polsce w ogóle to 15 proc. To doskonale pokazuje skutek polityki rządu i szefa NBP. Około 5 proc. inflacji idzie na konto czynników zewnętrznych, reszta to „nasze podwórko”. Dziś PiS mówi, że to, co mamy w Polsce, to jest „putinflacja”. Tyle że inflacja w naszym kraju wystrzeliła długo przed wojną w Ukrainie. Zgodzę się z argumentem, że obecny stan wynika z bardzo wysokich cen nośników energii. Trzeba jednak przypomnieć, że decyzje rządu zaraz na samym początku pierwszej kadencji PiS doprowadziły do tego, że energetyka wiatrowa stała się nieopłacalna. Cały jej rozwój został zastopowany...

Zaznaczmy, że przepisy pozwalające na budowę turbin miały pewne wady. Było wiele społecznych protestów ludzi, którym wiatraki planowano blisko domów…
Ale żeby nie budować wcale? I co z tego wynikło? Choćby uzależnienie Polski od rosyjskiego węgla. Od dawna pokazywaliśmy statystyki, dane, że nasz kraj za rządów PiS uzależnia się od rosyjskiego węgla, że przez ostatnie lata rząd był na to absolutnie nieczuły. Do tego doszła zmiana zasad funkcjonowania prosumenckiej fotowoltaiki. 1 kwietnia, gdy już mieliśmy wojnę w Ukrainie, zmieniono zasady - fotowoltaikę uczyniono mniej opłacalną. Okres zwrotu inwestycji, jeżeli ktoś będzie się chciał przyłączyć do sieci i indywidualnie produkować prąd, będzie zdecydowanie dłuższy niż przed

1 kwietnia. Politycznie, owszem, jeśli ktoś chce, może wszystko zwalać na wojnę. Jeśli jednak spojrzymy na twarde dane, to widać, że obecna władza w wielkim stopniu odpowiada za drożyznę. Spójrzmy na rekordowe marże rafineryjne Orlenu i Lotosu. To się wszystko składa na inflację.

No to w takim razie, panie pośle, jaka jest recepta na drożyznę? Wyliczenia ekspertów wskazują, że problem nie zniknie z dnia na dzień, nawet gdyby zmienił się rząd.
To oczywiste, że inflacja nie zniknie od razu, wraz z odsunięciem PiS od rządu. Ale jest też kwestia wiarygodności władzy i wiarygodności Narodowego Banku Polskiego. I środki europejskie. W zasadzie od roku mogłyby tu pracować w Polsce pieniądze w ramach funduszu odbudowy. Wielkie znaczenie ma siła złotówki, jeśli chodzi o surowce, które sprowadzamy z zewnątrz. Przy silniejszym złotym one są tańsze, co w pośredni sposób również ma wpływ na inflację. Zatem widzimy, że już samo pojawienie się nowego rządu o dużo większej wiarygodności od tego obecnego, również na arenie międzynarodowej, dla rynków finansowych, będzie działać na rzecz obniżenia inflacji. Pozostaje również kwestia wątpliwej legalności wyboru prezesa NBP. Naszym zdaniem Adam Glapiński jest kompletnie niewiarygodny. Trzeba zrobić wszystko, oczywiście w świetle prawa, żeby doprowadzić do zmiany obecnego prezesa NBP. Nie może być tak, że ludzie podejmowali decyzje życia o zaciągnięciu kredytu, przy niemal zerowych stopach procentowych, bo Adam Glapiński miał wizję nadciągającej deflacji... Dziś polscy kredytobiorcy ponoszą tego koszty, płacą dwukrotnie wyższe stawki kredytowych rat. Swoją drogą, obawiam się, że rząd jest dziś bardzo blisko do momentu całkowitej utraty kontroli nad postępującą inflacją. A to jest bardzo niebezpieczne.

Sporo będziemy wydawać na zbrojenia, modernizację naszej armii, co wydaje się oczywiste, wobec tak agresywnej polityki Putina.
Źle się stało, że wiele programów modernizacyjnych, które rozpoczęliśmy za naszych rządów, PiS wstrzymał, chociażby sprawę zakupu helikopterów. Chciałbym też przypomnieć, bo wielu zarzuca dziś rządom PO, że nie robiły nic dla obronności, że jeden z ważniejszych wydatków inwestycyjnych rządu PiS w sferę obronności, dokonanych jeszcze przed wojną w Ukrainie, to był zakup samolotów pasażerskich dla VIP-ów, z pieniędzy przeznaczonych na obronę. Bezpieczniej się dzięki temu Polacy pewnie wiele nie poczuli. Pamiętam również, jak byliśmy krytykowani przez PiS, kiedy wdrażaliśmy program budowy armatohaubic „Krab”, tak dziś chwalonych, m.in. przez używających ich ukraińskich żołnierzy. Natomiast warto podkreślić, co jest w wymiarze polityki obronnej najważniejsze. Kiedyś, przed laty, udało nam się w Polsce, w kontekście naszego wejścia do NATO, do Unii Europejskiej, oddzielić strategiczne kwestie od bieżącej polityki. Wszystkie siły polityczne, bez względu na różnice poglądów, programu, podążały zgodnie w jednym kierunku. Podobnie powinno być dziś - polskiej obronności nie można traktować w kategoriach jednej kadencji. Najgorsze, co może się stać, to zmiany polityki obronnej przez każdą opcję polityczną, która dochodzi do władzy. Tu potrzeba ponadpartyjnej debaty - nie każdy musi się znać na obronności, potrzebujemy tu wsparcia ekspertów, fachowców. Politycy muszą tu działać z pełną pokorą. Wszystkie partie zgodziły się niedawno na zwiększenie wydatków na obronność, dzięki czemu rząd ma olbrzymie środki m.in. na zakupy sprzętu. Natomiast one powinny być zrobione „z głową”, a dziś mam wrażenie działań chaotycznych.

Czego dziś potrzebuje Pomorze?
Reprezentuję perspektywę mieszkańców zachodniej części Pomorza. Obwiniam PiS, że przez lata opóźniał budowę trasy S6. Ten komunikacyjny szlak jest potrzebny dla zrównoważonego rozwoju Pomorza, ale dla części zachodniej regionu ma znaczenie kluczowe. M.in. po to, by skończyć z tym wykluczeniem komunikacyjnym wielu miejscowości. Gdyby nie decyzje rządu PiS w pierwszej kadencji, to dziś całą „szóstkę” mielibyśmy gotową. Do tego jest kwestia drugiej nitki linii kolejowej z Gdyni do Słupska. Ten drugi tor pozwoliłby kolei o wiele sprawniej funkcjonować. I takiej dziś inwestycji, obok budowy S6, która jest realizowana, potrzebujemy. Z perspektywy mieszkańców Bytowa i okolic zapewne ważna jest rewitalizacja linii kolejowej Bytów - Lipusz - Kościerzyna. Ktoś może powiedzieć, że nie są to wielkie ambicje, wielkie cele, ale ja odpowiedziałbym, że ich realizacja rozwiązałaby wiele problemów komunikacyjnych mieszkańców Słupska, całej ziemi słupskiej, ale też lęborskiej i bytowskiej.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki