MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zakazany spacer pod bulwarami Paryża

Katarzyna Rodacka
Podziemny Paryż to labirynt budowany przez wieki. John poznał część jego tajemnic i co jakiś czas oprowadza innych.

Część wejść to niepozorne dziury gdzieś w starych tunelach, część to po prostu okrągłe kratki kanalizacyjne. Trzysta punktów wejściowych powoli zanika, zarasta lub jest zasypywanych. Przez te, które pozostały, można wejść jak do świata żółwi ninja. Do wszystkich obowiązuje notorycznie łamany wstęp wzbroniony. Co jakiś czas ktoś jednak otwiera właz i wskakuje do środka z butelką wina.

Wysoki nieznajomy

Spotkanie wyznaczone jest na 22:00. W małej kawiarni, podobno się poznamy. O 22:05 pewien wysoki mężczyzna wstaje od stolika. - Wszyscy, którzy byli ze mną umówieni, chodźcie - mówi i wychodzi, a za nim około 30 osób. Kolejne 10 dołącza do nas jeszcze po drodze, a 15 dociera pół godziny później - ktoś widocznie dał im znać, dokąd idziemy. Zatrzymujemy się przed ciemnym tunelem - to część infrastruktury starej kolejki wąskotorowej, która działała w Paryżu przed budową metra. Dzisiaj po torach nikt już nie jeździ, łażą po nich jedynie włóczędzy, grafficiarze i zbłąkani turyści. Przed zejściem w dół John rozdaje wszystkim mapy i tłumaczy, którędy będziemy szli.

Jak się zgubię, to jednak nic to nie pomoże. Podziemny Paryż to trzysta kilometrów sieci, to system bez reguł. W internecie roi się od rad, z kim iść, jakie zachować środki bezpieczeństwa, co zabrać ze sobą - latarka, stare ciuchy, coś ciepłego, obowiązkowo butelka wina. Jeśli chcesz zostać na noc - dorzuć do plecaka śpiwór, najlepiej puchowy. Schodzimy do dziury. Ciemna otchłań pogrąża kolejne osoby. Trochę to trwa - jest nas ponad pięćdziesiątka. Podobno można dostać za to mandat, ale nie wyobrażam sobie pościgu pod ziemią. Korytarze są stosunkowo wąskie, dokładnie wykute i mają gładkie ściany.

Co wyżsi muszą się co jakiś czas pochylać, żeby nie przywalić głową w sufit. Mijamy ślady grafficiarzy - kosmonauta, łabędź, a obok tablica z nazwą ulicy, która biegnie nad nami. Co parę kroków przecinamy kolejne odbicia w lewo i w prawo. Kiedy przechodzimy obok, widać jak z tych odnóg wyrastają następne. Labirynt. Jest nas trochę za dużo, żeby poczuć grozę. Kilka razy przechodzimy przez tak wąskie otwory, że trzeba się przez nie przeczołgać. Czołgamy się z myślą, że nad nami stoi kamienica. Albo strzela w niebo wieża Eiffla. Albo chodzą nad nami ludzie, którzy zupełnie nie zdają sobie sprawy, że jesteśmy tuż pod spodem.

Dwa równoległe miasta

Lutecję, zalążek Paryża, budowało Cesarstwo Rzymskie. Dzisiaj to jedynie malutka część Paryża znajdująca się na środku Sekwany na wyspie Ile de la Cité. To nad nią górują gargulce z Notre Dame. Żeby stworzyć podwaliny pod serce Paryża, Rzymianie w VI w p.n.e. pozyskiwali budulec z kamieniołomów, wtedy jeszcze na otwartym powietrzu. Dopiero w średniowieczu przeniesiono wydobycie pod ziemię, tworząc sieć, której zobaczenie jest dzisiaj marzeniem setek poszukiwaczy przygód. Paryski początek XIII wieku to bowiem czas, kiedy powstają pierwsze podziemne szlaki i równolegle z rozwojem miasta rozrasta się jego poplątana wersja pod ziemią. Z biegiem czasu znacząco rośnie liczba mieszkańców i ich potrzeb lokalowych.

Żeby móc budować kolejne domy, kwitnie przemysł wydobywczy - do tego stopnia, że miejscowa siła robocza już nie wystarcza. Pracują zatem Bretończycy, przybysze z Północy, Normandczycy. Ofiar przy tym nie brakuje. Jeśli nie giną, to ślepną. Jeśli nie ślepną, to zaharowują się i w wieku 30 lat są wrakami człowieka. Pracują także w niedziele, raz na pięć tygodni przysługuje im dzień wolny. Kopalnia to życie całej rodziny, chleb, ryzyko. Żeby jakoś oddalić widmo śmierci i znaleźć pod ziemią swojego anioła stróża, wśród korytarzy powstają kaplice. Górnicy modlą się do św. Wincentego a Paulo i św. Klementa i jakoś udaje się bezpiecznie kopać kolejne kilometry.

Po latach podziemnego drążenia kanałów nadchodzi rok 1774, być może chłodny wieczór albo gorące południe. Po mieście krążą panie w pięknych sukniach i panowie w skórzanych trzewikach na obcasie, z klamrą. Ci, którzy szli ówczesną rue d'Enfer, zapadli się - klamerki, pończochy i falbanki zniknęły w czeluściach, niechaj im ziemia lekką będzie nawet w podziemiach. Być może właśnie dlatego dzisiaj ten fragment miasta to bulwar św. Michała, patrona dobrej śmierci. Po tych wydarzeniach władze miasta utworzyły specjalną jednostkę nadzorującą - Inspektorat ds. Kamieniołomów (IDC). Ich zadaniem miało być tworzenie map, nadzorowanie terenów wydobycia kamienia i przede wszystkim umacnianie powstałych korytarzy, tak by uniknąć zapadania się ulic. Mimo że zagrożenie istniało już od dawna, dopiero wyniki oficjalnych kontroli nowo powstałego inspektoratu przeraziły wszystkich. Panika wśród paryżan nie tylko wynikała z faktu, że praktycznie każdego może pochłonąć ziemia, że będą ofiary i zniszczenia. Bardziej obawiano się duchów, zmor i zjaw błąkających się pod ziemią.

Wojna

Wojna lubi podziemie. Chowa tam dla ludzi zapasy, organizuje społeczeństwo, ocala życie albo przynajmniej dostarcza poczucia bezpieczeństwa. Na czas II wojny światowej podziemia Paryża stały się wielkim magazynem żywności, tu też znalazł swoje schronienie ruch oporu. Można powiedzieć, że Francuzom podziemie spadło z nieba.

Był początek roku 1940. W szpitalu psychiatrycznym św. Anny pracuje 28-letni René Suttel. To jest historia o tym, co się działo po tym, jak René odkrył kręcone schody w szpitalu psychiatrycznym. Historia opowiedziana najprościej, jak się da - młody lekarz schodzi na dół. Zaraz na początku korytarzy odnajduje kryjówkę oddzieloną kratą. Demontuje kratę i rozpoczyna eksplorację. W kolejnych eskapadach często towarzyszy mu przyjaciel - Jean Tallairach. Obaj spędzają całe noce na robieniu pomiarów - ich celem jest sporządzenie jak najwierniejszych planów podziemnych korytarzy. Podczas okupacji niemieckiej kontaktuje się z nimi człowiek o pseudonimie Doktor Morel. Pseudonim nieco przerażający, przejęty od osobistego doktora Adolfa Hitlera, doktora Theo Morella. Francuski Morel chce dostać dokładne plany podziemne - przekazać czy spalić? Jak się potem okazuje, pod pseudonimem ukrywał się Rol-Tanguy, francuski oficer, czołowy działacz francuskiego ruchu oporu.

Ponieważ nie istnieją już mapy stworzone przez IDC (Inspektorat ds. Kamieniołomów), dwaj przyjaciele poruszają się w podziemiach, korzystając z własnego, roboczego systemu oznakowań i strzałek. Na swoich mapach zaznaczają też rzeczy, które nie przetrwały do naszych czasów - m.in. rysunki kapturów. Sporządzone przez nieformalną tajną grupę polityczną La Cagoule (pol. Kaptur) o skrajnie prawicowym zacięciu, która działała we Francji w latach trzydziestych. Dzisiaj znalezienie takiego rysunku graniczy z cudem. Suttel po wojnie powraca do swojego zawodu, tego u szczytu kręconych schodów - umiera w 1981 roku.

Artystyczny underground

Podziemny Paryż to sieć. Gąszcz, plątanina, system. Labirynt budowany sukcesywnie przez wieki. Wydobywano stamtąd budulec do tworzenia miasta. Luwr i katedra Notre-Dame powstały dzięki wydobyciu. Kamienice, w których do dzisiaj mieszkają paryżanie, rozpoczynały swój żywot jako nieociosany kamień gdzieś pod ziemią. Święta Genowefa, patronka miasta, przez cały czas czuwała nad pracami i najwyraźniej wciąż strzeże eksploratorów podziemnych wrażeń. Pod koniec lat sześćdziesiątych XX wieku w ramach zajęć Paryska Wyższa Szkoła Górnicza wysyłała swoich uczniów pod ziemię. Ta jedna z najlepszych inżynierskich uczelni w kraju, powstała pod koniec XVIII wieku, właśnie po to, by móc wreszcie wykształcić porządną kadrę zarządzającą kopalniami.

Studenci mogli schodzić do podziemi wprost z budynku szkoły. Po zajęciach wracali tam praktycznie wszyscy. Podpisy studentów do dzisiaj tkwią pod ziemią, obrysowane kwadratami. Czasem oprócz nazwisk pojawiały się też informacje, że ekipa tworzy taki a taki binet, czyli akademicki klub, koło naukowe czy sportowe. Z czasem proste napisy przerodziły się w prawdziwą galerię murali. W roku 1988 tworzy się pod ziemią pierwszy pełnoprawny mural - to postać górnika. Kolejne są autorskie pomysły i słynne reprodukcje. Dzięki temu pod ziemią zobaczymy anonimowego kosmonautę i zupełnie nierozpoznawalnego łabędzia, a kilkanaście zakrętów dalej obrazy Klimta i Muchy.

Podziemny kamieniołom dzisiaj funkcjonuje pod różnymi nazwami, między innymi mówi się o katakumbach. Katakumby w języku pozostały przez nadużycie, w praktyce bowiem kości znajdują się tylko na niewielkim odcinku. Zostały tam przeniesione z cmentarzy paryskich pod koniec XVIII wieku. Wszyscy eksploratorzy paryskich szkół wyższych notorycznie zwiedzali "katakumby", a nie "kamieniołomy" - i tak zostało do naszych czasów. Zmieniło się też w języku znaczenie semantyczne i tak "katakumby" zaczęły oznaczać rzeczy puste, schowane i opuszczone.

***
Nad ranem wkraczamy wszyscy w korytarz wypełniony do pasa wodą, potem w jeszcze jeden, z wodą jedynie do kolan. John mieszka w Paryżu od sześciu lat. Wojskowa kurtka, niewiele mówi, jakby czuł się w obowiązku co jakiś czas oprowadzać ludzi po podziemiach. Dopiero potem, jak już wyjdziemy, zdam sobie sprawę z paru niewiadomych: jak wiele zaufania mu wszyscy okazaliśmy i ile on ma w sobie pewności siebie, że zabiera tam ludzi. Od kilku lat, co jakiś czas, posyła wici w eter wśród znajomych i pokazuje im podziemia. Sam jest nimi zafascynowany, zna drogi, jest naszym przewodnikiem. Pośród tego wszystkiego znajduję się zupełnie z przypadku. Ktoś proponuje wypad w piątkowy wieczór. Ktoś mówi, że czekał na taką propozycję od trzech lat. Ktoś inny, że w życiu nie myślał, że będzie miał to szczęście, żeby tam zejść. Wszyscy marzą, żeby w podziemiach Paryża przemoczyć wszystkie ciuchy.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki