Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Yemi Gadri-Nicholson z Trefla Sopot i jego dwa światy

Paweł Durkiewicz
Yemi Gadri-Nicholson
Yemi Gadri-Nicholson Przemek Świderski
Kibice koszykówki znają go głównie z efektownych wsadów i twardej walki pod obręczą. Ale Yemi Gadri-Nicholson ma także drugą pasję.

Pochodzący ze stanu Kolorado Amerykanin mierzy aż 208 cm i dziś robi wrażenie urodzonego koszykarza. Jego warunki fizyczne wydają się wprost idealne do gry na pozycji centra. Jednak gdy mały Yemi rozpoczynał swoją edukację, rodzice wyobrażali sobie swojego syna w zupełnie innej roli.

- Gdy miałem 5 lat, rodzice zaprowadzili mnie na lekcje gry na fortepianie. Regularnie uczęszczałem na te zajęcia przez kolejne lata i starannie ćwiczyłem - opowiada nam Yemi. - Grałem głównie utwory muzyki klasycznej. Takie, na których łatwo się uczyć, poznawać klucze, tonacje. Gdy miałem już pewne umiejętności, próbowałem grać utwory, które słyszałem w radiu. W wieku 12 lat zacząłem grać w szkolnym zespole.

Po pewnym czasie chłopak dołożył do swoich umiejętności grę na kolejnym instrumencie. Muzykowanie szło mu na tyle dobrze, że mógł już występować przed szerszą publicznością.

- W szkole zacząłem grać również na saksofonie, co przydawało się, bo nasz zespół grywał jazz. Często występowaliśmy przed dużymi widowniami, na szkolnych akademiach, czy uroczystościach, choć nigdy nie zdarzyło mi się grać profesjonalnie, dla pieniędzy - wspomina. Pytany o umiejętności wokalne, koszykarz szybko ucina temat: - Czy próbowałem śpiewać? Ooooo, nie! Mam bardzo zły głos. Chyba dlatego mój tata zawsze zabraniał mi śpiewać - uśmiecha się.

Co ciekawe, to właśnie umiejętności muzyczne, a nie sportowe pozwoliły Yemiemu otrzymać ofertę stypendialną od college'u Fort Lewis, małej uczelni położonej w malowniczym otoczeniu Gór Skalistych. Akademiccy trenerzy szybko odkryli jednak drugi talent u wysokiego pierwszoroczniaka.

- Początkowo to gra na fortepianie dała mi stypendium na wyższej uczelni. Dopiero po tym, jak rozpocząłem studia, pokazałem się na otwartych treningach z drużyną koszykówki i dostałem możliwość dołączenia do reszty chłopaków. Po roku otrzymałem stypendium sportowe. Przerzuciłem się więc z grania na instrumentach muzycznych, na granie w koszykówkę - tłumaczy.

Europa da się lubić

Decyzja okazała się słuszna - Yemi zmienił uczelnię, po czym szybko stał się największą gwiazdą drużyny Denver Pioneers, występującej w rozgrywkach pierwszej dywizji ligi akademickiej NCAA. Na ostatnim roku studiów (sezon 2005/06) notował średnio 20 punktów i 11 zbiórek w meczu. Tak imponujące osiągnięcia pozwoliły mu na rozpoczęcie kariery zawodowej.
Po zakończeniu edukacji Nicholson na dobre związał swoje życie ze sportem. Od tej pory koszykówka była już nie tylko zabawą, ale i pracą. Niestety, życie profesjonalnego koszykarza nie pozwala zwykle na rozwijanie innych pasji w czasie sezonu, a przecież umiejętności muzyczne należy cały czas doskonalić. Jak radzi sobie z tym gracz Trefla?

- Zawsze znajduję czas na muzykę, ale nie nazwałbym tego ćwiczeniem. Po prostu, gdy mam wolną chwilę, nakładam słuchawki, mam w mieszkaniu mały keyboard, włączam go i... bawię się, muzykuję - mówi Yemi.

Przed przyjazdem do Polski gracz występował w Belgii, Hiszpanii, Niemczech, Słowacji i Czechach. Jakie różnice w kulturze muzycznej zauważył po wyjeździe z USA?

- Zawsze staram się być otwarty na nieznane mi dotąd gatunki muzyki. Po tym, jak pojawiłem się w Europie, zacząłem słuchać dużo muzyki elektronicznej. To rodzaj muzyki, który nie jest zbyt popularny w moich rodzinnych stronach, czyli Colorado. Z kolei tutaj praktycznie w każdym kraju, w jakim grałem, electro należało do najpopularniejszych i najczęściej granych gatunków. Szczerze mówiąc, szybko mi się to spodobało - stwierdza sopocki center.

- W Trójmieście nie miałem jeszcze okazji odwiedzić żadnego klubu muzycznego. Szczerze mówiąc, to nie wiedziałem, że są tutaj w takiej ilości. Mnóstwo czasu spędzamy na treningach i podróżach na mecze wyjazdowe, dlatego ciężko jest myśleć o tego typu dodatkowych rozrywkach. Dochodzi do tego bariera językowa, która sprawia, że ciężko mi dowiedzieć się, gdzie dzieje się coś ciekawego.

Muzyka a mecz

Od lat 90. koszykówkę najczęściej kojarzy się z hip-hopem. Najbardziej popularni raperzy często pojawiają się na meczach NBA, a niektórzy z nich idą nawet krok dalej i kupują udziały w ulubionych klubach. Z drugiej strony, wielu koszykarzy próbuje swoich sił (z różnym skutkiem) w rapie.

- Moim zdaniem, hip-hop i koszykówka tworzą ze sobą bardzo dobrą kombinację. Zauważyłem, że także w Europie przed meczami puszcza się kawałki hiphopowe. Można już chyba powiedzieć, że jest to ważny element kultury koszykarskiej.

Zabawnie mi to mówić, bo praktycznie co tydzień dyskutuję o tym z trenerem Dariusem Maskoliunasem. On... powiedzmy, że nie przepada zbytnio za tą muzyką. Czasem w szatni próbujemy go zachęcić do słuchania, ale jest bardzo oporny - śmieje się Amerykanin.

Co ciekawe, w czasie meczów NBA muzyka leci praktycznie bez przerwy. Nawet, gdy na parkiecie trwa poważna gra, z głośników lecą dżingle organowe lub hiphopowe rytmy z akompaniamentem. W Europie jest to zabronione. Dopuszczalne są tylko przerywniki muzyczne - gdy gra zostaje wznowiona, wszelkie melodie muszą zostać przerwane.

- Dla mnie byłoby naprawdę fajnie, gdyby przez, powiedzmy, 5-7 sekund po wznowieniu gry muzyka jeszcze grała. To daje fanom dodatkowy bodziec, coś ekscytującego. Choć z drugiej strony jestem w stanie zrozumieć, że dla niektórych zawodników czy trenerów mogłoby to być w jakiś sposób dekoncentrujące.

Jak podkreśla Yemi, w niektórych meczach amerykańskiej ligi akademickiej (zwłaszcza rozgrywanych na dużych stadionach) zdarza się nawet, że wyczynom sportowców żywiołowo akompaniują... duże orkiestry dęte.

- To fajna rzecz, dodaje życia do wydarzeń na arenie. Nie wiem, czy wiesz, ale te orkiestry często grają też inne gatunki, także hip-hop! To całkiem zabawne, gdy widzisz duży zespół, z tubami, saksofonami, czy trąbkami, grający muzykę kojarzącą
się z zupełnie innymi klimatami. Poza tym grają oczywiście tradycyjne i folkowe kawałki.

Od Jay-Z do Santany

I na koniec zasadnicze pytanie - czego lubi słuchać Yemi Gadri-Nicholson?

- W szkole grałem głównie jazz, ale oczywiście nie jest to jedyny gatunek, jakiego słucham. Lubię hip-hop, rap, rhythm'n'blues, może trochę popu - mówi.
Jakich konkretnych wykonawców ma na myśli środkowy sopockiego Trefla? - Jeśli chodzi o hip-hop, to lubię takich wykonawców, jak Drake, LL Cool J, no i oczywiście Jay-Z - to moja ulubiona trójka. Dalej Outkast i parę innych mniej znanych grup. Jazz to dla mnie przede wszystkim Herbie Hancock na fortepianie, Gerald Albright na saksofonie, Lee Ritenour na gitarze. I jeszcze Bob James. Poza tym lubię Carlosa Santanę i jego muzykę gitarową. Gdybym się dłużej zastanowił, pewnie parę osób czy zespołów pewnie przyszłoby mi jeszcze do głowy - mówi Yemi.

- Polscy jazzmani? Hmm, chyba nie znam żadnego. Tomasz Stańko? Leszek Możdżer? Nie kojarzę, ale z chęcią ich sprawdzę.

Sylwetka

Urodzony w miejscowości Aurora w stanie Colorado Yemi Gadri-Nicholson mierzy 208 centymetrów i jest podstawowym środkowym Trefla Sopot.

30-letni Amerykanin gra na Pomorzu już drugi sezon - w poprzednim w Enerdze Czarnych Słupsk. Po pojawieniu się w Polsce szybko zaskarbił sobie sympatię fanów, głównie dzięki efektownej grze pod koszem. W tym sezonie jest liderem Tauron Basket Ligi w liczbie wsadów do kosza. Poza wykańczaniem akcji do jego największych atutów należą dobra obrona, siła fizyczna i waleczność. W Treflu notuje średnio 11,8 punktu i 6 zbiórek w niespełna 20 minut na boisku. Dwukrotnie próbował dostać się do NBA, lecz zaliczył tylko występy w ligach letnich.

Szukasz więcej sportowych emocji?


POLUB NAS NA FACEBOOKU!">POLUB NAS NA FACEBOOKU!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki